Czekając na Powrót Synka

Od trzech dni Krystyna porządkowała każdy zakamarek swojego domu, jakby nie kurzem, ale upływającym czasem musiała się zmierzyć, który ją dzielił od syna. Obudziła się przed świtem, mimo że autobus miał przyjechać do wioski dopiero po południu. I tak nie mogła zasnąć.

Marek wracał do domu po pięciu latach spędzonych w Niemczech. W tym czasie widziała go tylko w rzadko przesyłanych zdjęciach oraz podczas urywanych rozmów przez słaby internet.

W kuchni ciasto na kołacze rosło pod czystą ściereczką. Od wieczora starała się przygotować mięso do gołąbków, zawijając je jedno za drugim aż do późnej nocy. Małe gołąbki dusiły się na małym ogniu, wypełniając dom zapachami dzieciństwa Marka. Upiekła również pierogi z serem, które tak uwielbiał, gdy był mały.

Krystyna spojrzała w lustro w sypialni. Starannie ułożyła włosy, założyła nową chustę, którą kupiła specjalnie na jarmarku. Przyglądała się zmarszczkom w kącikach oczu. Pięćdziesiąt osiem lat pozostawiło swoje znaki, tak jak praca w polu, troska o gospodarstwo oraz tęsknota za jedynym synem.

„Czy mnie rozpozna?” pomyślała, a następnie roześmiała się z tej myśli. Była przecież jego matką. Ale jak on? Czy życie w Niemczech go zmieniło? Czy nadal mówi po polsku tak dobrze? Czy poczuje wstyd za stary dom oraz zakurzone wiejskie drogi?

„Każdy dzień oczekiwania przypomina małą wieczność.”

Sąsiadki przez całe przedpołudnie zaglądały przez furtkę, udając, że mają inne zajęcia, ale tak naprawdę były ciekawskie. „Wraca syn Krystyny” szeptały między sobą. „Stał się wielkim panem w Niemczech.”

O wpół do piątej usłyszała w oddali klakson autobusu. Wstała, wygładziła sukienkę i poprawiła włosy. Przez chwilę stała nieruchomo, pobierając siłę z ziemi, a następnie ruszyła ku furtce.

Autobus zatrzymał się w centrum wioski, wzbijając chmurę kurzu. Wysiedli z niego starsza kobieta z siatkami, dwóch nastolatków oraz mężczyzna w średnim wieku. Na końcu wysoki młody człowiek w granatowym garniturze, trzymający walizkę w jednej ręce i bukiet kwiatów w drugiej.

Krystyna zamarła. To był on, lecz wydawał się inny. Wyższy niż zapamiętała, smuklejszy, z krótkimi włosami i elegancką postawą, która czyniła go obcym w wiejskim otoczeniu. Na moment ogarnęła ją fala niepewności.

Nagle mężczyzna w garniturze podniósł wzrok. Jego oczy rozbłysły, a uśmiech rozjaśnił twarz. Postawił walizkę i popędził w jej stronę.

„Mamo!” zawołał z daleka.

W tej chwili elegancki garnitur przestał mieć znaczenie. To był jej mały chłopiec wracający ze szkoły, nastolatek pomagający w ogrodzie, młody mężczyzna, który obiecał, że wróci, gdziekolwiek by się udał. W jego oczach Krystyna dostrzegła to samo ciepło i miłość.

Kiedy stanął przed nią, Marek na chwilę się zatrzymał, jakby chciał się upewnić, że to ta sama osoba. A potem objął ją mocno, ściskając tak, że niemal zabrakło jej tchu.

„Mamo” szepnął, chowając głowę w jej ramieniu. „Moja mamo.”

Krystyna poczuła łzy płynące po policzkach. Nie potrafiła mówić. Trzymała go mocno, jak za dawnych czasów, gdy bała się, że zgubi go w tłumie. Pachniał inaczej, droższym aftershave’em i obcymi krajami, ale wciąż był jej chłopcem.

„Chodź do domu” powiedziała w końcu, ocierając łzy. „Czekałam na ciebie.”

Marek podał jej bukiet kwiatów.

Podsumowanie: Powroty do domu po długiej nieobecności potrafią wydobyć najgłębsze emocje i wspomnienia, a każdy gest, nawet najdrobniejszy, może ocieplić serca i przynieść nadzieję na nowe zbliżenie.