Cisza w domu Dela Cruzów miała ciężar, którego nie potrafiły unieść nawet ściany.
Od roku Miguel żył w rytmie, którego nie mógł przerwać — praca, obowiązki, rachunki, ojciec.
Każdy dzień był taki sam, aż do tego lipcowego poranka.
Ojciec Ramón wezwał go do pokoju.
Siedział w fotelu, na kolanach trzymając szarą teczkę, jakby strzegł w niej całe swoje życie.
– Usiądź, synu – powiedział cicho.
Miguel usiadł.
– Pamiętasz weksel, który ci pokazałem rok temu?
– Tak, ojcze. Spłacam go… powoli, ale spłacam.
Ramón uśmiechnął się łagodnie.
– Wiem. Ale to nie wszystko, co powinieneś wiedzieć.
Wyjął z teczki złożony arkusz i podał mu.
– Przeczytaj.
Miguel rozłożył kartkę.
To nie był weksel.
Nie testament.
To był akt własności ziemi w prowincji Bukidnon.
Na końcu widniał podpis: Ramón Dela Cruz – nabywca.
Miguel spojrzał pytająco na ojca.
– Ojcze, skąd…? Przecież mówiłeś, że wszystko sprzedałeś na leczenie.
Ramón pochylił głowę.
– Nie wszystko. Tę ziemię kupiłem trzydzieści lat temu, zanim poznałeś matkę. Ale to nie ziemia jest tu najważniejsza.
Wskazał palcem dopisek na odwrocie:
„Nie spłacaj długu pieniędzmi. Znajdź, co w ziemi ukryte.”
Sekret sprzed lat
Jeszcze tego samego dnia Miguel pojechał z ojcem do Bukidnon.
Ziemia okazała się dzika, zarośnięta, a w jej centrum stała stara chatka z blaszanym dachem.
Ramón patrzył na nią jak na duchy z przeszłości.
– Tu mieszkał mój brat, Esteban – wyjaśnił. – Zaginął w 1989 roku. Nigdy go nie odnaleziono.
Miguel zamarł.
– Nie wiedziałem, że miałeś brata.
– Bo nigdy o nim nie mówiłem. To przez niego mam ten dług.
Ramón usiadł na kamieniu i spuścił wzrok.
– Esteban był genialny, ale naiwny. Wciągnął mnie w coś, czego nie rozumiałem — w eksperyment. Twierdził, że pracuje dla rządu nad „projektem ochronnym”. Potrzebował pieniędzy. Dałem mu wszystko, co miałem. Potem zniknął.
Miguel nie odzywał się.
– Po latach odezwał się człowiek, który twierdził, że Esteban żyje… i że dług trzeba spłacić. Tym wekslem.
– Ojcze, kto to był?
– Nie wiem. Ale wiem jedno. – Ramón spojrzał mu w oczy. – Jeśli coś mi się stanie, nie wracaj tu sam.
Ziemia, która oddycha
Dwa dni później Ramón zachorował.
Miguel zawiózł go z powrotem do Quezon City, ale stan ojca pogarszał się z godziny na godzinę.
Ostatnie słowa, które wypowiedział, brzmiały:
– W piwnicy chatki… pod deskami…
Po jego śmierci Miguel nie potrafił znaleźć spokoju.
Ziemia w Bukidnon przyciągała go jak magnes.
Anna błagała, by nie jechał, ale nie słuchał.
– Muszę wiedzieć, co tam jest.
Powrót
Wrócił po zmroku.
Chatka wyglądała tak, jak ją zostawił, ale coś było nie tak — drzwi były uchylone.
W środku panował chłód.
W kącie migotała lampa naftowa, choć przecież nie zostawiał żadnej zapalonej.
Miguel zszedł do piwnicy.
Znalazł luźną deskę i uniósł ją.
Pod spodem — metalowa skrzynia.
W środku – papiery, fotografie i… coś, co wyglądało jak srebrny cylinder z logo Ministerstwa Obrony.
Na jednym z dokumentów widniał napis:
„Projekt Regeneris. Próbka biologiczna nr 27-B. Esteban Dela Cruz.”
Miguel poczuł, jak włosy stają mu dęba.
Wziął cylinder do ręki.
Był zimny, ciężki, a w środku coś pulsowało.
W tym momencie usłyszał za sobą głos:
– Nie powinieneś tego dotykać.
Odwrócił się.
W świetle lampy zobaczył mężczyznę w czarnym płaszczu.
– Kim jesteś?
– Rządowy archiwista. Esteban był częścią projektu, którego nie wolno było ujawniać. Twój ojciec próbował go chronić. A ty właśnie otworzyłeś drzwi, których nie da się zamknąć.
Miguel cofnął się.
– Co to za próbka?
– To nie próbka. To człowiek.
Przebudzenie
Wszystko wydarzyło się w sekundach.
Cylinder otworzył się z sykiem, a ze środka uniosła się para.
Miguel upadł, zasłaniając twarz.
Kiedy opadła mgła, zobaczył mężczyznę — wychudzonego, bladego, o oczach tak podobnych do ojca, że serce mu zamarło.
– Esteban…?
Mężczyzna spojrzał na niego.
– Miguel… to ty? Ramón… żyje?
Miguel nie mógł mówić.
Esteban dotknął swojej klatki piersiowej, jakby sprawdzał, czy nadal oddycha.
– Minęło… trzydzieści sześć lat – wyszeptał. – Eksperyment miał zatrzymać starzenie, ale… coś poszło nie tak.
Archiwista krzyknął:
– Zamknij to natychmiast! On nie może być na wolności!
Miguel złapał Estebana za ramię.
– Jesteś moim wujem. Nikt cię już nie skrzywdzi.
Ale wtedy zobaczył jego oczy — błyszczące, nieludzkie.
– Miguel… ja nie jestem już człowiekiem.
Ucieczka
Chatka zaczęła drżeć. Lampy gasły jedna po drugiej.
Miguel i Esteban wybiegli na zewnątrz.
W oddali słychać było syreny i dźwięk helikopterów.
– Oni po mnie wrócą – powiedział Esteban. – Ale nie mogą znaleźć ciebie. Twój ojciec ukrył weksel nie dla pieniędzy. To był szyfr. Wskazówka, gdzie mnie zamknęli.
Miguel wpatrywał się w niego, rozumiejąc coraz mniej.
– Po co mu to było?
– Chciał mnie uratować. Ale uratował coś gorszego.
Ostatnia ofiara
Rankiem Anna znalazła list przy drzwiach.
Był od Miguela.
„Nie szukaj mnie. Ojciec nie zaciągnął długu u ludzi, lecz u tajemnicy, którą próbował naprawić. Weksel spłacę inaczej — oddając to, co nie powinno istnieć. Kocham cię.”
Tego dnia w górach Bukidnon doszło do potężnej eksplozji.
Rząd milczał.
Lokalne gazety pisały o „wycieku gazu”.
Epilog
Dwa miesiące później do drzwi Anny zapukał mężczyzna w garniturze.
Wręczył jej kopertę.
W środku – akt własności ziemi i mały srebrny cylinder.
Na nim wyryto słowa:
„Dług spłacony. – Miguel Dela Cruz.”
Anna uniosła cylinder pod światło.
W środku, zamiast pulsującej masy, znajdował się wyschnięty liść.
Na odwrocie karteczka w znanym piśmie Ramóna:
„Prawdziwy dług syna wobec ojca — to ocalić jego błędy.”
Zamknęła oczy.
Po raz pierwszy od miesięcy poczuła spokój.
A na zewnątrz, nad Quezon City, niebo miało ten sam odcień co oczy Ramóna — srebrzysty, jak pamięć, która nie umiera.