Dasha długo pozostawała w pracy. Nogi były zmęczone, torba pełna raportów, a w jej myślach krążyła tylko jedna rzecz: wrócić do domu, zdjąć buty i w spokoju napić się herbaty.
Kiedy otworzyła drzwi, od razu zauważyła obce buty. Męskie, zużyte, z brudnymi sznurówkami, obok nich stały różowe sandały na wysokim obcasie.
„Seriożka?” – zawołała, zrzucając płaszcz.
W kuchni rozległ się śmiech.
Dasha przeszła korytarzem i zastygła w drzwiach. Przy stole siedział jej teść, Nikolaj Pietrowicz, nalewając herbatę do filiżanek. Obok niego siedział jej szwagier Igor, brat Siergieja, z samodzielnie zadowoloną miną. A jego dziewczyna, czerwonowłosa Katya, grzebała w lodówce, wyciągając ser, który Dasha zamierzała użyć do sałatki.
„O, już jesteś, Dashenka!” – powiedział teść, wyciągając w jej stronę filiżankę. „Usiądź, napij się herbaty.”
Dasha nie ruszyła się.
„Co wy tu robicie?”
Igor ziewnął.
„Przeprowadzamy się, siostrzyczko. Ciocia Wiera mówiła, że można.”
„Jaka ciocia Wiera?!” – głos Dasha zadrżał. „To moje mieszkanie!”
Siergiej wyszedł z sypialni. Wyglądał winny.
„Dash, nie rób sceny…”
„Nie robić sceny?!” – obróciła się w jego stronę. „Ty też o tym wiedziałeś?!”
Obniżył wzrok.
„Cóż… Mama zadzwoniła… powiedziała, że nie mają gdzie się podziać…”
„Na jak długo?!” – Dasha wskazałą palcem na Katię, która akurat smarowała chleby swoim ulubionym serem. „Ona też jest ‘na chwilę’?!
Katya parsknęła ze śmiechu.
„O, uspokój się! To nie tak, jakbyśmy zamierzali mieszkać w chlewie.”
Dasha szybko podeszła do lodówki i zatrzasnęła drzwi prosto w twarz Katii.
„Dość tego. Spakujcie się i wynoście!”
„Po co krzyczysz?” – wstał Igor z napiętą postawą. „My jesteśmy rodziną!”
„Rodziną?” – Dasha obróciła się gwałtownie do męża. „Siergiej, każ im wyjść. Natychmiast.”
On tylko wzdychnął.
„Dash… może pozwól im zostać na kilka dni…”
W tym momencie Katya sięgnęła po kosmetyczkę Dasha na półce.
„O, jaka ładna szminka!”
Dasha straciła cierpliwość. Chwyciła torby, które stały w korytarzu, i wyrzuciła je na schody.
„Wynocha. Teraz!”
Jej teść zbladł.
„Tak mówisz do starszych?!”
„W MOIM mieszkaniu rozmawiam tak, jak chcę!”
Igor próbował się wtrącić, ale Dasha już otworzyła drzwi frontowe.
„Albo wychodzicie sami, albo was wyrzucę. Wasz wybór.”
Cisza.
W końcu jej teść splunął i zaczął się ubierać.
„No dalej, Igor. Widzisz, jak nas ‘przyjmują’?”
Katya fuknęła.
„Co za idiota…”
Dasha nie odpowiedziała. Stała w drzwiach, aż ostatnia z nich wyszła.
Drzwi zatrzasnęły się z hałasem.
Siergiej nic nie powiedział.
„Na czyjej ty właściwie jesteś stronie?” – głos Dasha drżał.
On nie odpowiedział.
A w korytarzu ich niezadowolone głosy jeszcze długo się rozbrzmiewały.
Obietnica:
„Wrócimy!”
Cisza w mieszkaniu przytłoczyła ją. Dasha stała przy oknie, trzymając szklankę wody tak mocno, że palce jej zbielały. Podał się nogami w tył – Siergiej podchodził ostrożnie.
„Dash… porozmawiajmy o tym…”
Obróciła się.
„O czym? O tym, jak twoja rodzina postanowiła wprowadzić się do naszego mieszkania bez nawet informowania mnie?”
„Nie będą długo… tydzień, najwyżej dwa…”
„Dwa tygodnie?!” – szklanka z brzękiem wylądowała w zlewie. „Czy ty w ogóle siebie słyszysz?”
Siergiej pocierał mostek nosa.
„Co miałem zrobić? Mama dzwoniła i mówiła, że Igor ma problemy z wynajmem…”
„A my, co? Ośrodek zdrowia?”
On milczał. Dasha podeszła bliżej, patrząc mu prosto w oczy.
„Wiedziałeś. I nawet mnie nie ostrzegłeś.”
„Chciałem ci powiedzieć, ale…”
„Ale co? Bałeś się, że powiem ‘nie’? Gratulacje, teraz mamy kryzys zaufania.”
W korytarzu zadzwonił telefon. Siergiej sięgnął po niego, ale Dasha była szybsza. Na ekranie wyświetliło się „Mama”.
„Czy twoja ‘ciocia Wiera’ już donosi?” – rzuciła telefon na kanapę.
Siergiej zmarszczył brwi.
„Dość! To moja rodzina!”
„A kim ja jestem? Tylko lokatorką?”
Wciągnął powietrze, jakby chciał coś krzyknąć, ale wstrzymał się. Poszedł do sypialni, trzaskając głośno drzwiami.
Dasha została sama. W kuchni panował bałagan: okruszki chleba, brudne filiżanki, ślady czyjejś obecności. Zaczęła sprzątać na autopilocie, ale nagle zauważyła – jej ulubiona filiżanka z napisem ‘Najlepsza Żona’ leżała w zlewie z pęknięciem.
W tym momencie ponownie zadzwonił telefon. Tym razem dzwonił jej. Nieznany numer.
„Halo?”
„To Katya. Zapomnieliśmy kilku rzeczy u ciebie.”
Dasha zamarła.
„Jakich dokładnie?”
„Kosmetyki, ładowarka… a tak w ogóle, to nie skończyliśmy sprawy. Igor uważa, że nie miałaś prawa nas wyrzucić.”
„Traktuj to jako zakończone.”
„Nawet nie zapytałaś swojego męża,” głos Katii stał się słodki. „On nie ma nic przeciwko, żebyśmy u ciebie zostali.”
Dasha ostro zakończyła rozmowę.
Z sypialni dobiegała stłumiona rozmowa – Siergiej dzwonił do kogoś. Podszedł bliżej.
„…Rozumiem, mamo, ale Dasha się nie zgadza… Nie, nie mogę jej zmusić…”
Cichy głos jego ojca przeszły przez telefon:
„Co, jesteś zmanipulowany? Mężczyzna musi podejmować decyzje!”
Dasha cofnęła się. Serce biło jej mocno. Cicho poszła do salonu, usiadła na kanapie i zakryła twarz dłońmi.
Kilkanaście minut później Siergiej wyszedł. Widząc ją, zatrzymał się.
„To był tata.”
„Wiem.”
„Oni tylko chcą pomóc Igorowi…”
„Pomóc?” – Dasha podniosła głowę. „Twój brat nie pracował od trzech lat, a jego dziewczyna już pogrążyła dwie mieszkania w długach. A teraz mamy ich ratować?”
Siergiej usiadł obok niej i sięgnął po jej rękę, ale ona ją odsunęła.
„Posłuchaj… może naprawdę pozwól im zostać na kilka dni? A ja porozmawiam z tatą…”
„Nie.”
„Dasha…”
„Powiedziałam nie.”
Wstał, jego twarz ściemniała.
„To idę do nich. Porozmawiamy na spokojnie.”
„Idealnie. Możesz tam zostać.”
Drzwi zatrzasnęły się za nim. Dasha została sama.
Na stole leżał klucz do mieszkania – Siergiej go zapomniał. Podniosła zimny metal i nagle poczuła, jak łza spływa jej po policzku.
Na dole drzwi do klatki schodowej trzasknęły. Gdzieś na zewnątrz zaszczekał pies.
I znów telefon zadzwonił…
Dasha przewracała się z boku na bok całą noc w pustym łóżku. O szóstej rano stała już przy oknie z filiżanką kawy, obserwując, jak pierwsze światła zapalają się w oknach podwórka. Jej telefon milczał – żadnego połączenia od Siergieja, żadnej wiadomości.
Przygotowywała się do pracy, gdy rozległo się uporczywe pukanie do drzwi. W wizjerze dostrzegła znajomą twarz – jej teścia, Nikolaja Pietrowicza. Dasha wzięła głęboki oddech i otworzyła.
„Musimy porozmawiać,” ogłosił, przekraczając próg bez zaproszenia. Katya wślizgnęła się za nim z wielką torbą.
„O czym?” – Dasha zablokowała im drogę.
„O tym, jak wyrzuciłaś moje dzieci na ulicę!” – zaryknął teść, chlapiąc śliną. „Serioża musiał spać na pryczy u nas!”
Katya już położyła torbę w korytarzu i zdjęła kurtkę.
„Nie zapraszałam nikogo,” – powiedziała zimno Dasha.
„Nie pytamy!” – Katya powąchała, idąc w stronę kuchni. „Masz kawę?”
Dasha poczuła dreszcze na plecach. Chwyciła za telefon.
„Zaraz zadzwonię na policję.”
Jej teść wyrwał jej telefon z rąk.
„Nie rób z siebie idiotki! Przyszliśmy w pokoju. Igor i Siergiej wkrótce tu będą, wszystko omówimy.”
Katya hałasowała w szafkach.
„Gdzie masz cukier? O, masz ciastka?”
Dasha obróciła się i wyszła na balkon. Z drżeniem rąk zadzwoniła do męża. Nie odebrał od razu.
„Halo?”
„Twój tata i ta… Katya są w moim mieszkaniu. Wydobądź ich. Natychmiast.”
„Dash, już idę… Rozwiążemy to…”
Odłożyła telefon, nie słuchając. Kiedy wróciła do pokoju, Katya już siedziała na kanapie i przeglądała kosmetyki Dasha.
„O, czy ten puder jest drogi? Mogę go spróbować?”
„Nie, nie możesz!” – wykrzyknęła Dasha.
Jej teść oglądał mieszkanie jak inspektor.
„Bardzo ciasno. Ale na początek wystarczy. Igor i Katya wezmą pokój dzienny, twoja mama i ja zajmiemy sypialnię, a ty i Siergiej… Cóż, jakoś sobie znajdziecie.”
Dasha była oszołomiona.
„O czym ty w ogóle mówisz?!”
W tym momencie drzwi otworzyły się. Siergiej i Igor weszli. Igor niósł dwie torby z ubraniami.
„I to wszystko, siostrzyczko,” – powiedział z uśmiechem, „Tata wszystko wyjaśnił, jak to będzie. Ustaliliśmy.”
Siergiej stał z głową spuszczoną.
„Siergiej?” – Dasha zapytała cicho.
Podniósł wzrok na nią, wyglądając winnego.
„Dash… zostaną na parę tygodni… Mama nie czuje się dobrze…”
Katya już wnosiła swoje rzeczy do sypialni.
„Stop!” – krzyknęła Dasha. „To moja sypialnia!”
„A gdzie mamy spać, kurczę?” – pociągnęła Katya. „Na kuchni?”
Jej teść uderzył dłonią w stół.
„Wystarczy! Decyzja zapadła! Pan domu decyduje!”
Wszyscy spojrzeli na Siergieja. Zaczęły mu się palce na spodniach.
„Dash… może naprawdę pozwól im zostać trochę dłużej?”
W tym momencie Katya już wieszała sweter w szafie, ocierając się o sukienkę Dasha swoim ramieniem.
Czy coś w Dasha pękło. Podeszła do szafy, wyciągnęła sweter i rzuciła go Katyi w twarz.
„Dość tego. Wystarczy. Wynoście się wszyscy.”
Cisza zalała mieszkanie. Nawet teść na chwilę zamarł.
Potem Igor wybuchnął śmiechem.
„Jesteś niesamowita! Po co to wszystko?”
„Za to, że to jest MOJE mieszkanie!” – Dasha wykrzyknęła. „Kupiłam je ZA MOJE pieniądze, zanim nawet spotkałam twojego żałosnego syna!”
Siergiej drgnął, jakby dostał klapsa.
Jej teść zbladł.
„Uważaj na język!”
„Powiem, co chcę!” – Dasha otworzyła szeroko drzwi. „Wychodźcie! Wszyscy! Włącznie z tobą,” – wskazała palcem na Siergieja.
Nagle Katya krzyknęła:
„Ona jest szalona! Dzwonię po policję!”
„Dzwoń!” – Dasha wyciągnęła telefon. „Zaraz zadzwonię sama! Niech przyjdą i spiszą was za nielegalne wejście!”
Siergiej w końcu ruszył.
„Tato, chodźmy… Porozmawiamy…”
„O czym?! „- zaryknął teść. „Ona obraża twoją matkę!”
Dasha stała przy otwartych drzwiach, drżąc cała. Wychodzili jeden po drugim – najpierw Katya, mamrocząc pod nosem, potem Igor, celowo powoli, jej teść zamykając sprawę słowami: „Wrócimy!”, a na końcu Siergiej.
Zatrzymał się przed Dashą.
„Ja… przyjdę dziś wieczorem po swoje rzeczy…”
Nie odpowiedziała. Gdy drzwi się zamknęły, Dasha powoli zsunęła się na podłogę i zakryła twarz dłońmi. Mieszkanie pachniało cudzymi perfumami i nienawiścią.
Łyżka dzwoniła w kuchni – zapomniała wyłączyć czajnik. Dasha wstała i poszła do kuchni. Na stole stała filiżanka herbaty jej teścia z niedopitą herbatą. Podniosła ją i nagle w całej sile rzuciła ją o ścianę.
Porcelana rozprysła się na setki kawałków.
Trzy dni minęły odkąd Dasha wszystkich wyrzuciła. Siergiej się nie pokazał – jedynie napisał, że weźmie swoje rzeczy w weekend. Mieszkanie w końcu znów należało do niej, ale dziwne uczucie pustki nie ustępowało.
W piątek rano rzecz jasna znów wyglądała na znękaną – ciemne cienie pod oczami, blada cera. Nakładała podkład, gdy do drzwi zadzwonił domofon.
„Kto tam?” – zapytała, nie patrząc na ekran.
„To ja,” – odzywał się głos Siergieja. „Mogę wejść?”
Serce Dasha zabiło mocniej. Nacisnęła przycisk i szybko sprawdziła się w lustrze. Po co? Nie zamierzała go zaskoczyć.
Wszedł niepewnie, trzymając torbę ze słodyczami.
„Przyniosłem twoje ulubione… z wiśniami…”
Dasha milczała, wzięła torbę i położyła ją na stole w kuchni. Siergiej wyglądał równie źle jak ona – zmięta koszula, zarost na policzkach.
„Przyszedłem porozmawiać,” zaczął, poruszając się z nogi na nogę. „Oni już nie przyjdą.”
„Kto to ‘oni’?” – Dasha skrzyżowała ręce na piersi.
„Cóż… moi rodzice… Igor i Katya…”
„Tak, dopóki jesteś tutaj, nie przyjdą. A gdy się pogodzimy, znów wpadną, prawda?”
Siergiej ciężko wzdychał i usiadł.
„Dash, oni tylko chcieli pomóc Igorowi… Naprawdę ma problemy z mieszkaniem…”
„A co, to robi to moim problemem?” – głos Dasha drżał. „Siergiej, rozumiesz, że twój tata chciał zarejestrować Igora w moim mieszkaniu?”
Siergiej spojrzał na nią przerażony.
„Jak ty…”
„Nie jestem głucha! Słyszałam waszą rozmowę!”
On wpatrzył się w podłogę.
„To było tylko gadanie… Tata zawsze tak mówi…”
„Gadanie?” – Dasha wyciągnęła telefon i włączyła nagranie. Głos jej teścia zabrzmiał: „Zarejestrujemy Igora tam—wtedy będzie miał udział w mieszkaniu. A potem zobaczymy…”
Siergiej zbladł.
„Ty… nagrałaś to?”
„Bronię się!” – krzyknęła Dasha. „Twoja rodzina postanowiła odebrać mi mój dom, a co z tobą? Pomagasz im!”
Siergiej zerwał się z krzesła, stukając w nie.
„To nieprawda! Nic nie wiedziałem!”
„Kłamiesz!” – Dasha wskazała mu palcem w pierś. „Wszystko wiedziałeś! I milczałeś! Przykrywałeś ich!”
Siergiej chwycił ją za nadgarstek.
„Uspokój się! Rozmawiajmy jak dorośli!”
Odsunęła się.
„Nie dotykaj mnie! Już rozmawiałam z prawnikiem. Jeśli jakakolwiek osoba z twojej rodziny pojawi się w tym mieszkaniu, natychmiast zadzwonię na policję. A pozew rozwodowy jest już napisany.”
Siergiej cofnął się, jakby został uderzony.
„Ty… poważnie?”
„Zdecydowanie.”
Milczał przez chwilę, a potem nagle uśmiechnął się krzywo.
„Tata powiedział… że to do tego dążysz… że potrzebujesz tylko mieszkania…”
Dasha poczuła łzy na policzkach, ale nie chciała ich zetrzeć.
„Gratulacje. Dokonałeś wyboru. Weź swoje rzeczy i idź.”
Obróciła się i wyszła na balkon. Serce biło jej tak mocno, że brzęczało w uszach. Przez szybę widziała, jak Siergiej powoli pakuje rzeczy do torby sportowej. Kilka razy spojrzał w stronę balkonu, ale ona nie ruszyła się.
Kiedy drzwi frontowe zatrzasnęły się, Dasha zrozumiała – to koniec. Małżeństwo, które budowali przez trzy lata, rozpadło się w zaledwie kilka dni. Podniosła telefon i zadzwoniła do przyjaciółki.
„Lena, pamiętasz tego prawnika… rozwodowego? Daj mi jego numer…”
Tego wieczoru, przeglądając dokumenty, Dasha znalazła pudełko w szafie z napisem ‘Nasze marzenia’. W środku były bilety do Paryża, które kupili na raty, zdjęcia z wybrzeża, głupie notatki, które sobie pisali… Chciała to wszystko wyrzucić, ale nagle usłyszała hałasy pod oknem.
Spoglądając, zobaczyła Siergieja. Stał z ojcem i Igorem przy wejściu, rozmawiali w gorączkowy sposób. Jej teść machał rękami, wskazując na jej okno. Potem odeszli, ale Dasha wiedziała – to jeszcze nie koniec.
Otworzyła laptopa i zaczęła pisać zawiadomienie na policję o nielegalnych działaniach krewnych męża. Każde słowo kosztowało ją wysiłku, ale pisała dalej.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Dasha pisnęła. Przy drzwiach stała sąsiadka, babcia Nina.
„Kochanie,” szepnęła, „twój teść jest na dole z jakimiś mężczyznami… pytają o ciebie… Zadzwoniłam do dzielnicowego…”
Dasha podziękowała jej i zamknęła drzwi. Jej ręce drżały. Poszła do okna – rzeczywiście na dole stała grupa mężczyzn. Nie tylko jej teść i Igor, ale także dwóch nieznajomych facetów.
Jej telefon zadrżał – nowa wiadomość od Siergieja: „Dasha, to nie ja. Oni przyszli sami. Nie otwieraj drzwi nikomu. Zaraz przyjdę.”
Nie odpowiedziała. Zamiast tego zadzwoniła na policję i wyraźnie powiedziała:
„Chciałabym zgłosić próbę nielegalnego wejścia do mojego mieszkania…”
Dasha stała przy oknie, trzymając telefon w spoconej ręce. Na dole, przed budynkiem, zgrupowali się czterej mężczyźni: jej teść Nikolaj Pietrowicz, Igor i dwóch nieznajomych w dresach. Jeden z nich rysował coś na asfalcie patykiem, wyraźnie wyjaśniając plan.
„Operator, słyszysz mnie?” – znów powtórzyła w telefonie. „Nieznani mężczyźni próbują otoczyć mój budynek.”
„Słyszymy panią, proszę pani. Radiowóz jest w drodze.”
Odłożyła słuchawkę, ale nie puściła telefonu. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nie dzwoniąc domofonem – same drzwi. Głośno, natarczywie.
„Dasha! Otwórz!” – wołał duet głosu teścia. „Musimy porozmawiać!”
Nie ruszyła się.
Znowu zabrzmiał dzwonek do drzwi, potem ktoś zaczął łomotać w drzwi.
„Wiemy, że jesteś w domu!” – krzyknął Igor. „Nie rób sceny!”
Dasha powoli podeszła do drzwi, zostawiając zamknięcie na łańcuch.
„Wynoście. Zadzwoniłam na policję.”
Rozległ się śmiech z drugiej strony.
„A co z tego?” – głos teścia brzmiał spokojnie, wręcz łagodnie. „To jedynie spór rodzinny. Oni nic ci nie zrobią.”
„Nie jesteście rodziną. Jesteście przestępcami.”
Potem zagrzmiał inny głos – chrapliwy, nieznany:
„Dziewczyno, otwórz drzwi, albo będzie gorzej.”
Sercem Dasha z każdym zdaniem opadało. Zaczęła wbiegać do kuchni i zadzwoniła do dzielnicowego. W tym momencie dzwonił domofon.
Na ekranie – Siergiej. Wyglądał na zdenerwowanego, rozglądając się wokół.
„Dash, otwórz. Oni teraz wyjdą.”
„Jesteś z nimi?” – szepnęła.
„Nie! Przyszedłem, by ich powstrzymać.”
Dasha zawahała się. Jej teść znów zaczynał łomotać w drzwi.
„Przestań milczeć! Nie zamierzamy odejść!”
Nacisnęła przycisk domofonu, wpuszczając Siergieja. Minutę później w klatce schodowej rozległy się wrzaski i odgłosy szamotaniny.
„Co robicie, synu?!” zawołał teść.
„Tato, wystarczy! Zupełnie zgubiłeś poczucie rzeczywistości?!”
Dasha przyłożyła ucho do drzwi. Słyszała popychanie, przekleństwa, potem kroki na schodach. Nagle drzwi zadrżały od potężnego uderzenia.
„Wyjdź, ty dziwko!” – rogu nieznajomego głosu.
Jej telefon zadzwonił – to policja.
„Pani, jesteśmy. Które to wejście?”
„Trzecie! Pośpieszcie się!”
Słyszała wrzaski w klatce, tupot, a potem głośne polecenie:
„Ręce na głowę! Na podłogę!”
Cisza.
Pięć minut później zadzwonił ostrożnie do jej drzwi.
„Dasha? To oficer Malyshev. Możesz otworzyć.”
Otworzyła drzwi. W korytarzu stało dwóch policjantów, przyciskających jej teścia i jednego z nieznajomych do ściany. Igor siedział na podłodze z rękami skrępowanymi za plecami. Drugi nieznajomy już zniknął.
„Twój mąż zatrzymał jednego z napastników,” wyjaśnił oficer. „Uciekł, ale go znajdziemy.”
Siergiej stał z boku, jego warga była rozdarta, a koszula podarta.
„Nie wiedziałem, że pójdą tak daleko,” wymamrotał.
Dasha drżała.
„Pani, będzie potrzebna pani zeznania,” powiedział drugi oficer. „Czy ci mężczyźni wam grozili?”
„Tak,” – odpowiedziała cicho Dasha. „I nie tylko dzisiaj.”
Jej teść nagle wyrwał się i zwrócił do niej:
„Kłamiesz! Przyszliśmy tylko porozmawiać!”
Oficer przycisnął go na powrót do ściany.
„Cisza!”
„Dasha…” – Siergiej zbliżył się do niej. „Nie spodziewałem się tego. Przepraszam.”
Patrzyła na niego – pobitego, zdezorientowanego, żałosnego.
„Mogłeś temu zapobiec wcześniej. Ale tego nie zrobiłeś.”
Policjanci zaczęli prowadzić zatrzymanych mężczyzn w stronę wyjścia. Igor nagle krzyknął:
„Będziesz tego żałować! Zrobimy ci to!”
Wsadzili go do windy.
Kiedy w korytarzu nastała cisza, tylko Dasha i Siergiej zostali.
„Czy mogę… zostać na noc w kuchni?” – zapytał. „Tylko na dzisiaj…”
„Nie,” – odpowiedziała Dasha. „Dokonałeś wyboru.”
Skinął głową, spuścił głowę i powoli ruszył do windy.
Dasha zamknęła drzwi i nagle dostrzegła skrawek papieru na podłodze. Podniosła go – pewnie wypadł jej teściowi w czasie aresztowania.
„Mieszkanie jest na nią zarejestrowane, ale może być kwestionowane w sądzie. Potrzebne świadkowie, że Siergiej w nie zainwestował. Zarejestruj Igora tam – lepsze szanse…”
Zmarszczyła kartkę. Wojna dopiero się zaczynała.
Poranek rozpoczął się od telefonu. Dasha, która całą noc nie zmrużyła oka, ledwie otworzyła oczy. Na ekranie świecił nieznany numer.
„Halo?” Jej głos był ochrypły od zmęczenia.
„Tu oficer Malyshev. Jest postęp w twoim zgłoszeniu. Czy możesz przyjść dziś na komisariat?”
Potwierdziła i powoli wstała z łóżka. W łazience, patrząc na swoją wyczerpaną sylwetkę, Dasha nagle zauważyła – jej ulubiona szczoteczka do zębów zniknęła. Na półce stała czyjaś różowa, z zużytymi włoskami.
Katya… wzniosła się w myślach.
Na kuchni czekała kolejna niespodzianka. Torba ze słodyczami, którą przyniósł Siergiej, była rozdarła. Wiśniowy nadzienie wylał się na stół, a na górze leżała notatka: „Smakuje? Wrócimy po więcej!”
Dasha wszystko zdmuchnęła do kosza drżącymi dłońmi. W tym momencie znów zadzwonił domofon.
„Kto tam?” – zapytała, już spodziewając się kłopotów.
„Dostawa kwiatów,” odpowiedział młody głos.
Otworzyła drzwi na łańcuchu. Kurier podał jej olbrzymi bukiet róż. Dasha wzięła go automatycznie i od razu poczuła, że coś jest nie tak. Wśród kwiatu była kartka: „Przebacz mi. Twój, Siergiej.”
Lecz pismo nie należało do niego. Dasha odwróciła kartkę – na odwrocie, chaotycznym pismem, stało: „Sąsiad z góry widział, jak dzwonisz na policję. Spodziewaj się więcej odwiedzin.”
Kwiaty wypadły jej z rąk. Dasha chwyciła telefon i zadzwoniła do prawnika.
„Aleksandr Pietrowicz, to Dasha. Wciąż robią swoje… Nie, nie przesadzam… Tak, zostałam zagrożona…”
Przygotowywała się do spotkania z oficerem, gdy z przerażeniem zauważyła – nie ma portfela w torbie. Na pewno miała go wczoraj; po sklepie powinna była go położyć…
5 000 rubli… tylko wystarczająco na płatność za hipoteczną… przebiegło jej w myślach.
Na komisariacie oficer Malyshev, człowiek w wieku pięćdziesięciu lat z zmęczonym spojrzeniem, rozłożył papiery przed nią.
„Twój teść i jego syn zeznali, że przyszli tylko porozmawiać. Dwaj facet z nimi mówią, że przypadkiem byli w pobliżu.”
„A groźby? A notatka?” – Dasha wyciągnęła zgnieciony kawałek papieru.
„To nie dowód. Brak podpisu. Brak bezpośrednich groźb w takiej formie.”
„A brakujące rzeczy? Pieniądze?”
„Jesteś pewna, że ich nie zgubiłaś? Może twój mąż to zabrał?”
Dasha zacisnęła zęby. W tym momencie do biura wsunął się młody policjant.
„Iwan Siemionowicz, jest tu obywatel Smirnov. Chce dodać swoje zeznanie.”
Siergiej wszedł. Wyglądał okropnie – czarna oko, zabandażowana ręka.
„Mogę to potwierdzić,” powiedział cichym głosem. „Tata i mój brat grozili Dashcie. Słyszałem to.”
Oficer ciężko westchnął.
„Syn przeciwko ojcu… Dobrze, niech zapisze.”
Gdy Siergiej wypełniał formularze, Dasha wyszła na korytarz. Minutę później dołączył do niej.
„Dash… nie wiedziałem, że posuną się tak daleko…”
„Czego się spodziewałeś?” – nie patrzyła na niego. „Znasz ich.”
„Wyjaśniłem mojej mamie, że jeśli nie przestaną, sam zgłoszę zgłoszenie.”
Dasha zwróciła się w jego stronę gwałtownie.
„A co ona powiedziała?”
„Płakała. Mówiła, że tata tylko próbuje pomóc Igorowi…” Zamilkł.
„Więc nic się nie zmieni.”
Siergiej nagle chwycił ją za rękę.
„Dasha, pozwól mi wrócić? Nie wpuściłem ich, obiecuję…”
Powoli cofnęła rękę.
„Nie, Siergiej. Musisz wybierać. Ich lub mnie. Naprawdę.”
Skulił głowę. W tym momencie wyszedł oficer z biura.
„Pani Smirnova, twój teść dzwonił. Twierdzi, że ma atak serca z powodu twoich oszczerczych oskarżeń.”
Dasha przewróciła oczami.
„Przewidywalne.”
„Prosi o spotkanie. mówi, że jest gotowy przeprosić osobiście.”
„Nie,” – Dasha odpowiedziała stanowczo. „Koniec spotkań.”
Oficer wzruszył ramionami.
„Jak chcesz. Tylko miej na uwadze – jeśli odmówisz pojednania, sąd może to zobaczyć jako twoją postawę niekooperacyjną.”
Siergiej nagle zbliżył się do oficera.
„Jaką głupotą jest to? Czy ona jest zobowiązana do pojednania z nimi?”
„Uspokój się, obywatelu. Po prostu…”
Dasha przerwała im:
„Rozumiem. Pomyślę o tym.”
W drodze do wyjścia z komisariatu Siergiej znów zaczął mówić:
„Dasha, mogę cię odprowadzić do domu?”
„Nie.”
„Chociaż to weź.” – Wyciągnął kopertę. „Twoje pieniądze. Katya… zabrała ci je. Oddałem to.”
Dasha wzięła kopertę, nie patrząc na niego.
„Dzięki. Ale to nic nie zmienia.”
Obróciła się i odeszła. Na zewnątrz świeciło słońce, ludzie spieszyli w swoje dni. Zwykły dzień. Tylko życie Dasha podzieliło się na „przed” i „po”.
Pod jej budynkiem czekała kolejna niespodzianka – na masce jej samochodu ktoś ułożył słowo „SUCHA” z małych kamyków.
Dasha wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie. Potem otworzyła swoją wiadomość i napisała do prawnika: „Aleksandr Pietrowicz, zacznijmy przygotowywać pozew. Pełny pakiet: zniesławienie, groźby, uszkodzenia mienia…”
Wzięła głęboki oddech i dodała drugą wiadomość: „A rozwód. Formalnie.”
Deszcz tłukł w okiennice, gdy Dasha podpisała ostatni dokument w biurze prawnika. Aleksandr Pietrowicz, siwy mężczyzna z uważnymi oczami, starannie włożył papiery do teczki.
„Wszystko gotowe. Pozew rozwodowy, skarga o zniesławienie i groźby, oraz wniosek o zakaz zbliżania się. Rozprawa w przeciągu dwóch tygodni.”
Dasha skinęła głową, wpatrując się w pierścionek na palcu. Już mogła go zdjąć, ale jakoś nie potrafiła się zmusić do tego.
„Czy będą tam?” – zapytała cicho.
„Na pewno. Szczególnie kiedy się dowiedzą, że domagasz się odszkodowania za szkody moralne.”
Westchnęła i wstała. Na zewnątrz deszcz się nasilił. Dasha naciągnęła kaptur i wyszła ze budynku, gdy zobaczyła znajomą sylwetkę pod parasolem po drugiej stronie ulicy.
Siergiej.
Stał tam, jakby nie śmiał podejść bliżej. Dasha zatrzymała się. Woda spływała mu po twarzy, choć mogło to być wcale nie łzy.
„Dash…” – wyciągnął rękę. „Czy możemy porozmawiać?”
Skinęła w milczeniu i przeszli pod zadaszeniem pobliskiej kawiarni.
„Przyniosłem to,” – Siergiej podał kopertę. „Oświadczenie mojego ojca. Rezygnuje z jakichkolwiek roszczeń do mieszkania.”
Dasha wzięła kopertę, nie otwierając jej.
„Co sprawiło, że zmienił zdanie?”
„Nie…” – odstąpił, spuszczając wzrok. „Powiedziałem, że zgłoszę kradzież. Katya rzeczywiście zabrała twoje pieniądze.”
„A on się przestraszył?”
„Nie.” – Siergiej podniósł wzrok na nią. „Powiedziałem, że jeśli nie przestaną cię nękać, wyjadę z miasta. Na stałe.”
Chwila w gardle Dasha zaciśnęła. Odwróciła się, patrząc w mokre ulice.
„Dlaczego teraz? Dlaczego nie miesiąc temu?”
„Bo…” – głos mu zadrżał, „…bo zobaczyłem, co napisali na twoim samochodzie. I zdaję sobie sprawę – nie są rodziną. Są wrogiem.”
Milczeli. Przez okno kawiarni mogli zobaczyć kelnerkę śmiejącą się z kucharzem. Normalne życie.
„Co teraz?” – w końcu zapytała Dasha.
„Teraz…” – Siergiej wciągnął głęboko powietrze, „…teraz wynajmuję pokój na obrzeżach. Pracuję na dwóch etatach. I… sam złożyłem wniosek rozwodowy. Żebyś nie musiała.”
Dasha spojrzała na niego z wszyscy siły.
„Myślisz, że to coś zmienia?”
„Nie.” – pokiwał głową. „Wiem, nie zasługuję na drugą szansę. Po prostu chciałem, żebyś wiedziała – wybieram ciebie. Nawet jeśli mnie nie wybierzesz.”
Odwrócił się, by odejść. Nagle Dasha zawołała do niego:
„Siergiej…”
Obrócił się. Deszcz płynął mu po policzkach, co dawało mu upokorzenie, jakby był dzieckiem, które płacze.
„Dziękuję,” – powiedziała. „Za oświadczenie.”
Pokiwał głową i odszedł. Dasha stała pod daszkiem, aż jego figurka zniknęła w deszczu.
Dwa tygodnie później rozprawa sądowa trwała tylko dwadzieścia minut. Nikolaj Pietrowicz się nie pojawił, nasłał notatkę od lekarza. Igor i Katya siedzieli w tylnym rzędzie, szeptając. Gdy sędzia ogłosił wyrok o rozwiązanie małżeństwa, Katya zaryknęła głośno.
W drodze do wyjścia sali sądowej Dasha stanęła twarzą w twarz ze swoim byłym teściem. Stał się oparty na laskach, z dziwnym uśmiechem.
„Gratulacje, synowa. Otrzymałaś to, czego chciałaś.”
„To nie jest zwycięstwo,” – Dasha odpowiedziała cicho. „To koniec koszmaru.”
„Myślisz źle.” – Pochylił się bliżej, a ona poczuła zapach lekarstw i starości. „Koszmar dopiero się zaczyna.”
Lecz gdy Dasha wyszła z sądu, czekała niespodzianka. Przy jej samochodzie stał Siergiej rozmawiający z… oficerem Malyszevem. Gdy zauważył ją, podszedł.
„Dash, chciałem ci tylko powiedzieć…” – zamilkł, gdy zobaczył strach w jej oczach. „Nie bój się, nie łamię zakazu zbliżania się. Przyszedłem tutaj z oficerem specjalnie, żebyś wiedziała – złożyłem doniesienie na mojego ojca i brata. Za groźby.”
Oficer potwierdził skinieniem głowy.
„Dokumenty zostały przyjęte. Zbadamy to.”
Siergiej podał jej klucze do ich – teraz tylko jej – mieszkania.
„Wziąłem ostatnie rzeczy. Nie wrócę. Chyba, że…” – przerwał.
Dasha wzięła klucze. Ich palce otarły się o siebie. Zimny metal, ciepła skóra.
„Do widzenia, Siergiej.”
„Do widzenia, Dasha.”
Kiedy uruchomiła samochód, zobaczyła go w lusterku, jak stoi w deszczu, starając się nie chronić się przed nim. Jakby liczył, że woda mogłaby zmyć wszystkie jego błędy.
Lecz Dasha wiedziała – niektóre rzeczy się nie zmywają. Tak jak słowo „SUCHA”, które pozostawiło ślad na masce nawet po profesjonalnym polerowaniu.
Położyła samochód na pierwszy bieg i ruszyła. Przed nią czekało nowe życie. Straszne i samotne.
Ale swoje.