Mój mąż rzucił we mnie pogniecionym banknotem 50 dolarów i powiedział: „Zrób wystawną kolację wigilijną dla mojej rodziny. Nie pozwól, żeby wyszło na to, że nie umiesz nic przygotować!”

Advertisements

Nie muszę chyba mówić, jak bardzo mnie to zabolało. Siedziałam w kuchni, patrząc na ten banknot, i wiedziałam, że mam dwa wyjścia: przyjąć to z pokorą i przełknąć tę zniewagę albo wykorzystać tę sytuację, by dać mu lekcję, której długo nie zapomni. Jak myślisz, co wybrałam?

Advertisements

Każdego roku Greg nalega, abyśmy organizowali wigilię u nas w domu. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby traktował to jako wspólne przedsięwzięcie. Ale on zawsze rzuca na mnie cały ciężar przygotowań, jakby to był mój obowiązek, a nie jego sprawa. W tym roku jednak przeszedł samego siebie, sprowadzając wszystko do obraźliwego gestu.

Advertisements

Kilka dni wcześniej próbowaliśmy omówić plany na wigilię. No, właściwie ja próbowałam, a on przeglądał telefon, rzucając tylko zdawkowe odpowiedzi.

– Powinniśmy już ustalić menu, bo twoja rodzina zawsze oczekuje pełnego stołu – powiedziałam. – Musimy kupić wszystko z wyprzedzeniem, żeby nie było problemów.

Greg spojrzał na mnie znad telefonu, wyciągnął z portfela banknot 50 dolarów i rzucił go na stół z triumfalnym uśmiechem.

– Proszę, wystarczy. Nie zawiedź mnie, Claire.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Greg, 50 dolarów? Przecież to nie wystarczy nawet na indyka, nie mówiąc o całej kolacji dla ośmiu osób.

– Moja mama zawsze potrafiła przygotować wspaniałą kolację z niczego – odparł zadowolony z siebie. – Po prostu bądź zaradna. Jeśli nie dasz rady, to powiem rodzinie, żeby nie oczekiwali cudów. Ale wtedy wszyscy będą wiedzieć, że nie potrafisz sobie poradzić.

Zacisnęłam pięści, starając się powstrzymać złość. Byłam zmęczona ciągłymi porównaniami do jego matki, która rzekomo potrafiła wszystko zrobić perfekcyjnie. Ale zamiast się kłócić, przybrałam sztuczny uśmiech i powiedziałam:

– Nie martw się, Greg. Dam radę.

Przez kolejne dni udawałam, że szukam promocji, wycinam kupony i robię wszystko, żeby rozciągnąć te nieszczęsne 50 dolarów. Greg był przekonany, że przygotowuję się do tej kolacji najlepiej, jak mogę. Nie wiedział jednak, że miałam zupełnie inne plany.

Korzystając z oszczędności, które zbierałam od dłuższego czasu, postanowiłam zorganizować kolację, jakiej jego rodzina jeszcze nie widziała. Wynajęłam catering, zamówiłam dekoracje i przygotowałam menu, które sprawiłoby wrażenie luksusu.

W dniu wigilii nasz dom wyglądał jak z okładki magazynu. Światła, girlandy, elegancko nakryty stół – wszystko było dopięte na ostatni guzik. Kiedy Greg wszedł do jadalni, jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.

– Claire, to niesamowite! – powiedział z niedowierzaniem. – Naprawdę zrobiłaś to za te 50 dolarów?

– Zrobiłam, co mogłam – odparłam z uśmiechem.

Kiedy jego rodzina zaczęła przychodzić, byli zachwyceni. Linda, jego matka, spojrzała na wszystko z krytycznym okiem, ale nie mogła znaleźć żadnego uchybienia.

– To wygląda na bardzo kosztowne – powiedziała. – Nie przesadziłaś z wydatkami, prawda?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Greg pochwalił się:

– Nie, mamo! Claire była niesamowicie zaradna. Nauczyła się tego od najlepszej.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że kulminacja mojej zemsty dopiero nadejdzie.

Podczas deseru, kiedy wszyscy zachwycali się trójwarstwowym tortem, wstałam i podniosłam kieliszek wina.

– Chciałabym podziękować Gregowi – zaczęłam z uśmiechem. – To dzięki jego hojności udało się zorganizować tę kolację. Wręczył mi 50 dolarów i powiedział, żebym była zaradna.

W pokoju zapadła cisza. Linda spojrzała na swojego syna z niedowierzaniem.

– 50 dolarów? – powtórzyła.

– Tak – potwierdziłam. – Ale żeby wszystko było tak, jak należy, dołożyłam z własnych oszczędności. W sumie kolacja kosztowała około 750 dolarów.

Twarz Grega poczerwieniała, a reszta jego rodziny spojrzała na niego z dezaprobatą.

– Gregory, jak mogłeś tak potraktować swoją żonę? – spytała Linda surowym tonem.

– Claire, możemy porozmawiać na osobności? – syknął Greg.

– Nie ma potrzeby – odpowiedziałam. – Wszyscy powinni wiedzieć, jak wygląda prawda.

Na zakończenie wyciągnęłam kopertę i wręczyłam ją Gregowi.

– To mój prezent dla siebie – powiedziałam z uśmiechem. – Weekend w spa. Zasłużyłam na to po tak ciężkiej pracy.

Bracia Grega wybuchnęli śmiechem, a Linda pokręciła głową z dezaprobatą.

Wieczór zakończyłam w świetnym humorze, zajadając tort w towarzystwie jego rodziny, podczas gdy Greg zmywał naczynia. A spa? Już zarezerwowane. Tym razem Greg nigdzie się nie wybiera.

Advertisements