Zaledwie chwilę przed ceremonią dotarła do mnie prawda, która zmieniła wszystko.

Advertisements

Zaledwie kilka minut przed tym, jak miałam stanąć przed ołtarzem i poślubić mężczyznę, którego uważałam za miłość mojego życia, mój świat rozsypał się na kawałki. Prawda, która wyszła na jaw, była tak druzgocąca, że nie mogłam spojrzeć ani na niego, ani na zgromadzonych gości. Nie myśląc wiele, rzuciłam bukiet i wybiegłam. Tusz do rzęs spływał mi po twarzy, a ja w mojej białej sukni przemierzałam pustą drogę, nie wiedząc, dokąd zmierzam.

Advertisements

Każdy słyszał o pannach młodych, które uciekły sprzed ołtarza, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że ja mogłabym być jedną z nich.

Stałam tam, opuszczając własny ślub, drżąca i zalana łzami. Nie mogłam zmusić się, by kontynuować, bo na kilka minut przed ceremonią odkryłam coś o Grancie, co przekreśliło wszystko, w co wierzyłam.

Advertisements

Wydawało mi się, że moje życie układa się idealnie. Miałam 30 lat, satysfakcjonującą pracę w marketingu, piękny dom i mężczyznę, którego kochałam od 16. roku życia. Grant był moim najlepszym przyjacielem, moim oparciem, kimś, kto sprawiał, że czułam się najważniejsza na świecie. Przysięgał mi, że zawsze będzie przy mnie.

„Jesteś moim na zawsze” – mówił, głaszcząc mnie po włosach.

Byłam przekonana, że przeszliśmy razem przez tyle wzlotów i upadków, że nic nie mogłoby nas rozdzielić. Więc kiedy trzy lata temu Grant poprosił mnie o rękę, odpowiedziałam „tak” bez chwili wahania.

To był idealny dzień – klęczał przede mną nad jeziorem, a ja płakałam ze szczęścia. Przez trzy lata przygotowywałam się do ślubu, wyobrażając sobie ten wyjątkowy moment. I wszystko układało się dokładnie tak, jak powinno. Aż do tamtej chwili.

Kościół lśnił w blasku świec, ozdobiony białymi różami, jak w moich marzeniach. Stałam w cieniu, czekając na sygnał, by wejść do środka.

Wtedy pojawiła się Lila, moja najlepsza przyjaciółka. Twarz miała bladą, a dłonie drżały, gdy podawała mi telefon.

„Musisz to zobaczyć” – powiedziała, patrząc na mnie z niepokojem.

Zmarszczyłam brwi. „Lila, teraz? Ceremonia zaraz się zacznie.”

„Sadie, to ważne. Musisz to zobaczyć teraz.”

Sięgnęłam po telefon, czując narastający niepokój. Na ekranie widniał post na Reddit.

Tytuł brzmiał: „Kiedy twój narzeczony świętuje z kimś, kto nie jest panną młodą.”

Moje palce zamarły na ekranie.

Patrzyłam na zdjęcie Granta, zrobione dwa dni wcześniej na jego wieczorze kawalerskim. Siedział w barze, a na jego kolanach spoczywała kobieta. Ich usta były złączone w pocałunku.

Zrobiło mi się słabo. Nie mogłam oderwać wzroku od obrazu, który w jednej chwili zniszczył wszystko, co znałam.

„To niemożliwe” – szepnęłam, kręcąc głową.

Lila ścisnęła moją dłoń. „To prawda, Sadie. Sprawdziłam. To on.”

Osunęłam się na najbliższą ławkę, czując, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa.

Mężczyzna, którego kochałam przez połowę swojego życia, zdradził mnie. I to w taki sposób, że cały internet mógł się o tym dowiedzieć.

„Nie mogę tego zrobić” – wyszeptałam.

Lila uklękła przede mną. „Nie musisz. Ale musisz zdecydować, co chcesz teraz zrobić.”

Spojrzałam na nią przez łzy. „Na sali jest 150 osób, które czekają na mnie.”

„Zapomnij o nich” – powiedziała stanowczo. „To twoje życie.”

Wzięłam głęboki oddech. W każdej innej sytuacji stanęłabym twarzą w twarz z Grantem i żądałabym wyjaśnień. Ale nie dzisiaj.

„Odchodzę” – powiedziałam, zrzucając z siebie welon.

Lila pokiwała głową. „Chodź, pomogę ci.”

Bez oglądania się za siebie wyszłam bocznymi drzwiami.

Nie wiedziałam, gdzie idę. Szłam przed siebie, aż znalazłam się na ulicy. Ludzie patrzyli na mnie zdziwieni, niektórzy zatrzymywali się, inni trąbili na widok panny młodej idącej poboczem. Moja suknia była brudna od kurzu, a łzy mieszały się z tuszem do rzęs.

Nagle obok mnie zatrzymał się samochód dostawczy.

Podniosłam wzrok i zobaczyłam, jak kierowca wychyla się przez okno.

„Sadie?” – zapytał niepewnie.

Spojrzałam na niego i natychmiast go rozpoznałam. To był Ethan, starszy brat Granta.

„Co się stało?” – jego twarz była pełna troski. „Dlaczego jesteś tutaj? Wsiadaj, gdziekolwiek chcesz, zawiozę cię.”

Zawahałam się, ocierając twarz. „Tylko jeśli obiecasz, że mnie stąd zabierzesz.”

Kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. „Obiecuję.”

Wsiadłam.

Nie wiedziałam, dokąd jedziemy.

Wiedziałam tylko jedno – już nigdy nie wrócę.

Advertisements