Zazdrosny i pijany desperat porwał swoją ukochaną.

Advertisements

Nieudane porwanie, które zmieniło moje życie
W czasach szkolnych zakochałem się w koleżance z klasy. Uczucie było odwzajemnione, więc szybko zostaliśmy parą. Razem zdecydowaliśmy się pójść na ten sam uniwersytet, aby nawet na chwilę się nie rozstawać. Jednak moje wyniki w nauce pozostawiały wiele do życzenia i w końcu zostałem skreślony z listy studentów.

Advertisements

Wtedy mój wujek z Warszawy zaproponował mi pracę. Nie prowadził wielkiego przedsiębiorstwa, ale było to dla mnie szansą na zarobienie pieniędzy. Ustaliliśmy z dziewczyną, że kiedy ona skończy studia, pobierzemy się i zorganizujemy ślub oraz wesele.
Przeprowadziłem się do Warszawy, a ona została w Poznaniu. Utrzymywaliśmy kontakt przez listy i okazjonalne rozmowy telefoniczne, bo w latach 90. telefony komórkowe nie były jeszcze powszechne. Niestety, z czasem jej wiadomości pojawiały się coraz rzadziej, aż w końcu zupełnie ustały.

Postanowiłem pojechać do niej i dowiedzieć się, co się stało. Po przyjeździe do Poznania, od razu skierowałem się do jej domu. Otworzyła mi jej matka i bez ogródek powiedziała:
— Zapomnij o niej, wychodzi za mąż.
Byłem w szoku. Po powrocie do domu rodzice wyjaśnili mi, że w moim rodzinnym mieście szybko znalazł się ktoś inny – starszy, bogaty biznesmen, który jeździł luksusowym samochodem i był gotów spełniać jej wszystkie zachcianki.
Czułem jednocześnie złość i niedowierzanie. Jak mogła tak łatwo mnie zostawić? Chcąc zagłuszyć ból, kupiłem butelkę wódki. Kiedy byłem już solidnie pijany, wpadłem na pomysł – porwę ją i zabiorę do Warszawy, a tam w końcu zrozumie, że powinna być ze mną!
Pomysł był idiotyczny, ale w tamtej chwili wydawał mi się genialny. Zebrałem wszystkie potrzebne rzeczy – linę, koc, knebel i nawet dziesięciometrowy sznurek.

Advertisements

W nocy podjechałem pod akademik, w którym mieszkała. Wiedziałem, że portierka – starsza pani – zazwyczaj zasypia przy biurku, a drzwi i tak nigdy nie zamykała na klucz. Cicho zakradłem się na jej piętro, otworzyłem drzwi nożem (co nie było mi obce, bo kiedyś wchodziłem do niej w ten sam sposób) i w półmroku podszedłem do jej łóżka.
Z ostrożnością założyłem jej knebel, związałem ręce i owinąłem w prześcieradło, po czym wyniosłem z budynku i wsadziłem do samochodu. Zaskakujące było to, że prawie się nie opierała.
W połowie drogi uświadomiłem sobie problem – jak miałem przewieźć ją pociągiem?!
Nie mając innego wyjścia, postanowiłem zatrzymać się na działce mojego wujka. Tam zamierzałem ją przekonać, żeby pojechała ze mną dobrowolnie.

Gdy dotarliśmy na miejsce, ostrożnie wniosłem ją do środka, ułożyłem na kanapie i zacząłem odwiązywać koc. To, co zobaczyłem, zmroziło mi krew w żyłach.
Na kanapie leżała związana, zakneblowana kompletnie obca dziewczyna, która patrzyła na mnie wzrokiem pełnym furii.
Osłupiały, wyjąłem knebel i wydusiłem:
— Kim ty jesteś?!
Dziewczyna, która przed chwilą była moją “zakładniczką”, odpowiedziała, że nazywa się Alicja i od niedawna mieszka w tym samym pokoju co moja była dziewczyna. Okazało się, że tego wieczoru miała urodziny, źle się poczuła i zemdlała, więc koleżanki położyły ją spać. Obudziła się już w moim samochodzie, przerażona, nie wiedząc, co się dzieje.

Nie miałem wyboru – musiałem jej powiedzieć prawdę. O tym, jak pomyliłem osoby i że moje “porwanie” było zwyczajnym błędem.
Ku mojemu zdziwieniu Alicja, zamiast wezwać policję lub wpaść w histerię, po prostu zaczęła się śmiać.
Odwiozłem ją do miasta, a po drodze zatrzymaliśmy się na kolację.
Moja pierwsza miłość wyszła za tego biznesmena. A ja? Nie żałuję niczego, bo już od trzech lat jestem mężem Alicji, a nasza córeczka właśnie skończyła roczek.
Czasem myślę, że najdziwniejsze zbiegi okoliczności prowadzą nas tam, gdzie powinniśmy być.

Advertisements