— Znowu przyszłaś po swoje graty? No to chodź, zobacz, kto tu teraz rządzi! — powiedział mąż z szyderczym uśmieszkiem.

Advertisements

Wład wyłączył wodę pod prysznicem, wytrzeć twarz ręcznikiem i nasłuchiwał dźwięków dochodzących z sypialni. Masza nadal spała. Krople wody spływały po jego ramionach, zostawiając mokre ślady na świeżo umytej podłodze. Spojrzał przelotnie w lustro i był zadowolony ze swojego odbicia. W wieku trzydziestu siedmiu lat prezentował się naprawdę dobrze. Regularne treningi i zdrowy styl życia przynosiły efekty, a zainteresowanie kobiet podbudowywało jego ego.

Advertisements

Ostatnie tygodnie wydawały się najradośniejszym okresem od dawna. Formalności rozwodowe z Iriną nie zostały jeszcze zakończone, ale samo rozstanie dało Władowi poczucie upragnionej wolności. Spotkanie z Maszą odmieniło jego życie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio przeżywał tak silne emocje.

— Już wstałaś? — dobiegł z sypialni jej senny głos.

Advertisements

— Tak, zaraz zrobię kawę — powiedział, zakładając wygodne spodnie i wychodząc z łazienki.

Masza półleżała na łóżku, rozrzucone włosy spoczywały na poduszce. W swoje dwadzieścia osiem lat miała w sobie energię i jakąś wyjątkową witalność. Wład podszedł do niej, pocałował ją w czoło i poszedł do kuchni.

— Znowu kawa do łóżka? — uśmiechnęła się, przeciągając się. — Tak jak na początku naszego związku!

— Czemu nie? — odpowiedział z uśmiechem, wyciągając ekspres do kawy, który Irina przywiozła trzy lata wcześniej z Włoch.

Mieszkanie nadal nosiło ślady dawnego życia. Masza przeniosła część swoich rzeczy, ale wiele przypominało o Irinie. Zdjęcia w ramach Wład schował do szuflady, lecz książki na półkach, naczynia i meble zdradzały obecność innej kobiety.

— Musimy zrobić remont — powiedziała Masza, wchodząc do kuchni w jego koszulce. — Chcę, żeby to miejsce naprawdę było naszym domem.

— Oczywiście, jak tylko sprawy rozwodowe się uregulują — odpowiedział Wład, stawiając filiżanki na stole.

— A kiedy to nastąpi? — usiadła, podciągając nogę pod siebie. — Mówiłeś, że to kwestia paru tygodni.

— No, wiesz… biurokracja — wzruszył ramionami, mieszając cukier w kawie. — Ale to już nieistotne. Z Iriną ustaliliśmy wszystko, została tylko formalność.

Masza spojrzała na Włada ponad krawędzią filiżanki. Ich związek rozwijał się bardzo szybko. Od poznania się w biurze do przeprowadzki minęły zaledwie trzy miesiące. Zazwyczaj Masza nie podejmowała takich decyzji pochopnie, ale Wład był przekonujący i pewny siebie. Jego wiara, że przeszłość jest już za nimi, udzieliła się także jej.

Wład chciał opowiedzieć o planach na weekend, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi.

— Kto tu o tak wczesnej porze w sobotę?

Otworzył drzwi i zaniemówił. Na progu stała Irina — kobieta, z którą spędził sześć lat. Wyglądała zupełnie inaczej niż ostatnio. Kiedyś wycieńczona ciągłymi kłótniami i stresem, teraz była zorganizowana, pewna siebie, z prostą postawą i przenikliwym spojrzeniem. Jasnorude włosy spięte w kucyk podkreślały rysy twarzy. Miała na sobie elegancki, piaskowy garnitur, którego Wład wcześniej nie widział.

— Cześć — powiedziała spokojnym i stanowczym tonem. — Przyszłam po swoje rzeczy.

Wład szybko się otrząsnął, uśmiechnął się złośliwie i skrzyżował ręce na piersi. W myślach wielokrotnie wyobrażał sobie ten moment — gdy była żona zobaczy jego nowe życie. Czekał na łzy, wyrzuty, może nawet histerię. Ale Irina stała spokojnie, co jeszcze bardziej go irytowało.

— Przyszłaś po swoje graty? No dobrze, wejdź i zobacz, kto tu teraz rządzi!

Chciał zobaczyć ból w jej oczach, ale kobieta lekko uniosła brew i weszła do mieszkania, nie czekając na zaproszenie.

— Kto to, Wład? — Masza wyszła z kuchni, wciąż ubrana w jego koszulkę i z filiżanką w ręku.

— To Irina, moja była — powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.

Masza zamarła, niezręcznie poprawiła koszulkę ledwo zasłaniającą biodra. Uważnie spojrzała na Irinę, starając się wyglądać pewnie, choć zdradzał ją lekki rumieniec.

— Miło cię poznać — powiedziała Irina tonem, z którego trudno było odczytać, czy mówi szczerze, czy tylko z kurtuazji. — Będę krótko, tylko po swoje rzeczy.

— Oczywiście, czuj się jak u siebie — odparła Masza, podkreślając swoje miejsce w domu.

Irina udała się do sypialni, a Wład poszedł za nią, zostawiając Maszę samą w kuchni. Była żona otworzyła szafę i zaczęła wyjmować ubrania.

— Nie uważasz, że to dziwne, że przyszłaś bez zapowiedzi? — drwiąco zapytał Wład.

— Dzwoniłam do ciebie trzy razy w ostatnim tygodniu — odpowiedziała spokojnie, składając bluzkę. — Nie odbierałeś.

— Byłem zajęty — odparł Wład, opierając się o framugę drzwi i obserwując ją.

Irina milczała, zbierając rzeczy. Jej spokój irytował Włada — nie tego się spodziewał. Chciał łez, oskarżeń, błagań…

— Widzę, że szybko znalazłeś mi następczynię — powiedziała, zamykając walizkę.

— Tak, jesteśmy szczęśliwi — nie omieszkał podkreślić swojego triumfu. — Masza jest tym, czego potrzebuję.

— Cieszę się z twojego szczęścia — spojrzała mu prosto w oczy. — Naprawdę się cieszę. Każdy zasługuje na szczęście.

Jej szczerość wybiła Włada z równowagi. Nie rozumiał takiego spokoju. Liczył na żal i zazdrość, a nie na to.

— Nawet nie zapytasz, jak długo już jesteśmy razem? — spróbował jeszcze raz.

— To nie moja sprawa — wzruszyła ramionami Irina. — Rozwodzimy się. Jesteś wolny.

Wład zaczął się denerwować. Nic nie szło po jego myśli.

— A propos rozwodu — powiedziała, zatrzymując się w drzwiach sypialni. — Kiedy oddasz pieniądze za moją część mieszkania, wtedy możemy mówić o nowej pani domu. Na razie połowa należy do mnie.

Wład zaniemówił, krew odpłynęła mu z twarzy. Omawiali tę sprawę jedynie pobieżnie, gdy podejmowali decyzję o rozstaniu. Mieszkanie zostało zakupione w trakcie małżeństwa i było własnością wspólną.

— Co znaczy „twoja część”? — Masza weszła do korytarza, najwyraźniej słyszała całą rozmowę.

— Och, a on ci nie powiedział? — Irina z lekkim uśmiechem kontynuowała. — Mieszkanie jest współwłasnością. Rozwodzimy się, więc moja część zostaje przy mnie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że mieszkasz w cudzym domu?

Masza spojrzała na Włada:

— Jak to — połowa?

Wład widział, jak pewność siebie znika z twarzy Maszy. Zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce na piersi.

— To tylko formalność — próbował tłumaczyć Wład. — I tak podzielimy majątek przy rozwodzie.

— Który, swoją drogą, jeszcze nie jest sfinalizowany — dodała Irina, kierując się do wyjścia z walizką.

— Poczekaj — zablokował jej drogę Wład — Rozwiążmy to teraz. Żądam, byś zrzekła się swojej części!

— Na jakiej podstawie? — zapytała spokojnie Irina.

— To ty odeszłaś pierwsza! — wybuchnął Wład.

— Odeszłam, bo zdradziłeś mnie z koleżanką z pracy — stwierdziła bez żalu Irina. — To nie daje ci prawa do mojej części mieszkania.

Masza cofnęła się, oczy szeroko otwarte.

— Mówiłeś, że rozstaliśmy się za obopólną zgodą.

Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli.

— To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż myślisz — próbował się tłumaczyć Wład.

— Nie, Wład, to bardzo proste — Irina wyciągnęła telefon. — Chcę dostać swoją część w gotówce albo sprzedać mieszkanie i podzielić się pieniędzmi. Wybierz.

— A jeśli się nie zgodzę? — zapytał z wyzwaniem Wład.

— Wtedy będę mieszkać z wami — uśmiechnęła się chytrze Irina. — Albo wynajmę swoją część komuś innemu. Przecież mam prawo do połowy, prawda?

Wład zbledł. Uświadomił sobie swój błąd. Tak bardzo spieszył się, by zacząć nowe życie, że nie przemyślał konsekwencji. Mieszkanie było jedynym cennym majątkiem, a on zakładał, że Irina zrezygnuje ze swojej części.

— Nie możesz tak zrobić — powiedział, czując, jak pod nim wali się świat.

— Mogę — odpowiedziała spokojnie Irina. — To moje prawo.

— Wład, mówiłeś, że wszystko już ustalone! — Masza spojrzała na niego z wyrzutem.

Irina wybrała numer:

— Dzień dobry, pani Świetłano Andriejewno? To Irina. Kiedy będą gotowe dokumenty dotyczące podziału majątku?

Wład stał jak słup soli, patrząc na byłą żonę. Jego twarz bledła, jakby tracił kolory. Irina zanotowała coś w telefonie i zakończyła rozmowę.

— Prawnik przygotuje papiery do środy — powiedziała Irina, patrząc na byłego męża. — Myślę, że najlepiej będzie sprzedać mieszkanie i podzielić pieniądze po połowie. Albo możesz wykupić moją część.

Masza zerkała to na Włada, to na Irinę. Czuła się nieswojo, nerwowo przekręcając się z nogi na nogę. Koszulka wydawała się za krótka i śmieszna.

— Może się przebrać? — mruknęła i zniknęła w sypialni.

Wład milczał przez chwilę. Minutę temu życie wydawało się idealne, a teraz waliło się jak domek z kart.

— Nie możesz po prostu przyjść i zażądać swoich praw — wycedził w końcu. — Przecież mieliśmy ustalenia.

— Nie, Wład — zaprzeczyła Irina. — Nie było żadnych ustaleń. Chciałeś, żebym zniknęła i nie przeszkadzała w twoim nowym życiu. Ale mieszkanie kupiliśmy razem i moje prawa do niego są ważne.

Masza wyszła z sypialni już ubrana, w dżinsy i sweter. Włosy miała związane w koczek, a na nogach założyła buty. Zmieniła się — jakby założyła pancerz ochronny.

— Zaraz… Mówiłeś, że mieszkanie jest twoje! Teraz okazuje się, że połowa należy do twojej byłej? — zapytała, krzyżując ręce na piersi i patrząc na Włada.

Wład próbował coś powiedzieć, ale słowa zlepiały mu się w ustach. Irina wyjęła z torby teczkę z dokumentami.

— Nie mam zamiaru robić scen — spokojnie powiedziała, kładąc papiery na stoliku. — Albo wykupisz moją część, albo sprzedajemy mieszkanie i dzielimy pieniądze.

Wład poczuł, że pod nogami zapada się przepaść. Nie miał pieniędzy na wykup, a sprzedaż mieszkania oznaczała rozpad wszystkich jego planów.

— Ile mam czasu? — zapytał, próbując zyskać odrobinę czasu.

— Na co? — podniosła brwi Irina.

— No, na zebranie pieniędzy albo… — zawahał się — a jeśli zostanę tu mieszkać?

Irina uśmiechnęła się, a w jej uśmiechu było coś zdecydowanego — pewność kobiety, która zna swoje prawa.

— Wtedy sprzedam swoją część komuś innemu lub wynajmę. Przecież mam prawo do mojej połowy, prawda? — powiedziała z lekkim rozbawieniem.

Masza gwałtownie wstała z kanapy, na którą się przed chwilą usadowiła. Jej cierpliwość się wyczerpała.

— Nie zamierzam mieszkać w mieszkaniu, którego współwłaścicielką jest była żona! Wład, zdecyduj się, bo ja odchodzę — powiedziała, kierując się do sypialni, gdzie zaczęła pakować swoje rzeczy.

Wład pobiegł za nią, zostawiając Irinę w salonie.

— Masza, poczekaj, porozmawiajmy — szepnął, zamykając za sobą drzwi. — To tylko nieporozumienie. Wszystko załatwię.

— Nieporozumienie? — Masza rzucała ubrania do torby. — Okłamałeś mnie! Mówiłeś, że mieszkanie jest twoje, że rozwód jest prawie sfinalizowany, że rozstaliście się zgodnie. A ty zdradziłeś żonę! Teraz ona ma prawo do połowy mieszkania, które ja planowałam urządzić!

Wład próbował ją zatrzymać, prosił o wyrozumiałość i obiecywał, że wszystko naprawi, ale Masza nie chciała słuchać. Spakowała się i wyszła.

— Przepraszam za scenę — rzuciła do Iriny. — Miło było poznać.

— Wzajemnie — odparła była żona.

Wład patrzył zdezorientowany, jak Masza otwiera drzwi wyjściowe. Pobiegł za nią, ale dziewczyna już schodziła po schodach, nie odwracając się.

— Masza! Poczekaj! — krzyknął z progu, ale usłyszał tylko huk zamykających się drzwi.

Wrócił do mieszkania i zobaczył Irinę stojącą w przedpokoju. Była spokojna, poprawiała kołnierz marynarki, jakby nic się nie stało.

— Myślę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy — powiedziała, zapinając torbę. — Jeszcze wrócę po kilka rzeczy, ale uprzedzę wcześniej.

— Specjalnie tak zrobiłaś, prawda? — prychnął Wład. — Przyszłaś, wiedząc, że nie będę sam. Chciałaś wszystko zniszczyć.

— Przyszłam po swoje rzeczy, Wład — odpowiedziała spokojnie Irina. — I dzwoniłam do ciebie kilka razy w tym tygodniu. To nie ja wszystko zepsułam.

Wład zacisnął pięści. Chciał krzyczeć, uderzyć, ale ogarnęła go niemoc. Irina wyszła, rzucając przez ramię:

— Masz dwa dni, żeby załatwić sprawy notarialne. Jeśli nie dogadacie się polubownie, sprawa trafi do sądu.

Drzwi za nią się zatrzasnęły, a Wład został sam w przedpokoju. Minęły minuty, nim wstał z miejsca. Wrócił do salonu, usiadł na kanapie i objął głowę dłońmi.

Mieszkanie nagle wydało mu się za duże i puste. Na stoliku zostały dwie filiżanki z niedopitą kawą — jego i

Maszy. Poranek, który zaczął się tak dobrze, przemienił się w koszmar. Wład sięgnął po telefon — może Masza odbierze, może uda się wszystko wyjaśnić? Ale co dokładnie miałby powiedzieć?

Wykręcił numer, usłyszał sygnał zajętości. Masza zablokowała go. Wład odchylił się na oparcie kanapy, wpatrując się w sufit. Dotarło do niego, że stracił wszystko naraz — dziewczynę, wygodne życie, pewność jutra. Zostało tylko puste mieszkanie, którego połowa już nie była jego.

Irina zaś, wychodząc z budynku, poczuła ulgę. Słońce łagodnie ogrzewało jej twarz, a ona zamknęła oczy, czując dziwne połączenie smutku i wolności. Odeszła nie tylko z mieszkania, ale i z przeszłości, w której była niedoceniana. Pół roku temu, gdy odkryła wiadomości w telefonie męża, myślała, że świat się zawalił. Teraz wiedziała, że dopiero się zaczyna.

Wyjęła telefon i napisała wiadomość: „Zrobiłam wszystko zgodnie z planem. Odebrałam rzeczy i dokumenty. Miałeś rację — teraz jest lepiej.”

Po chwili nadeszła odpowiedź: „Dobra robota. Wieczorem świętujemy twoją wolność przy kolacji?”

Irina uśmiechnęła się i odpisała: „O siódmej?”.

Odpowiedź przyszła natychmiast: „Czekam z niecierpliwością”.

Telefon wsunęła do torebki i ruszyła w stronę samochodu. Życie, które pół roku temu wydawało się rozbite na kawałki, powoli zaczynało się układać na nowo. W tej nowej rzeczywistości nie było już miejsca dla kogoś, kto nie potrafił docenić tego, co miał.

Advertisements

Leave a Comment