Potrzebuję pilnej pomocy i wsparcia w tej trudnej sytuacji życiowej.

Advertisements

Lena bardzo pragnęła zostać matką. Kiedy przypadkiem zaszła w ciążę z mężczyzną, z którym spędziła tylko jedną noc, wcale się tym nie martwiła. Wręcz przeciwnie – była szczęśliwa.
Oczywiście powiedziała mu o ciąży, ale on od razu oznajmił, że nie chce dziecka i nie zamierza płacić alimentów.
Mogłaby go zmusić do tego przez sąd, ale nie miała na to ochoty. Nie ma go w ich życiu i niech tak zostanie. Ona do tego mężczyzny nic nie czuje, a dziecko wychowa sama.
Mama Leny była temu przeciwna. Mówiła, że to nieprzemyślana decyzja, że dziecko powinno dorastać w pełnej rodzinie.
– Mamo, mam już dwadzieścia osiem lat. Może nigdy nie będę miała pełnej rodziny. I przypomnę ci, że ja sama też dorastałam bez ojca.
– Nie wygaduj bzdur! – oburzyła się mama. – Przecież miałeś ojca.
– Miałam, ale kiedy miałam pięć lat, odszedł do innej kobiety. Widziałam go może kilka razy do roku.
Mama tylko prychnęła z pogardą. To zupełnie inna sprawa! Ona nie chciała czegoś takiego dla córki, po prostu tak się stało. A Lena skazuje swoje dziecko na życie bez ojca, i to jest złe.
Przyjaciółki Leny też były zaskoczone i zaniepokojone.
– I jak chcesz to wszystko sama ogarnąć? – spytała Natalia, najlepsza przyjaciółka od szkoły. – Ja ledwo radzę sobie z mężem, a o pieniądzach to nawet nie wspomnę! Chociaż alimenty wyegzekwuj!
– Nie chcę – stanowczo kręciła głową Lena. – Nie ma ojca, więc nie ma sensu. Zaoszczędzę, będę dorabiać w domu. Poradzę sobie.
– Poradzi? Jasne – prychnęła Natalia. – Wszyscy tak mówią, a potem płaczą. Przemyśl to jeszcze raz.
Ale Lena już dawno podjęła decyzję. Kochała tego maluszka, który jeszcze się nie narodził. Wiedziała, że przetrwa wszystko. Robiła to dla swojego szczęścia.
Po porodzie w szpitalu Lenę i jej synka Jarosława powitały tylko mama Leny i Natalia.
Przyjaciółka dała kwiaty i szybko wyszła, tłumacząc się tym, że mąż nie może długo zająć się dzieckiem i musi wrócić jak najszybciej.
Mama zawiozła Lenę do mieszkania, została na godzinę i też odeszła. Nie odczuwała radości z narodzin wnuka i nie spieszyła się z pomocą córce. Uznała, że skoro Lena nie słuchała rad, niech radzi sobie sama.
Na początku Lena nawet cieszyła się macierzyństwem. Jarosław był spokojnym chłopcem, dużo spał, prawie nie płakał.
Pieniędzy starczało, Lena nie była rozrzutna. Wózek kupiła używany, łóżeczko dostała od znajomej, ubrania również były podarowane, niczego nie musiała kupować.
Wydawało jej się, że to całkiem proste. „No cóż, budzi się często w nocy, bujam go nawet dwie godziny. To przecież nie takie wielkie problemy.”
Mama prawie się nie pojawiała, a jeśli już, to wcale nie pomagała. Pewnego razu Lena poprosiła ją, by wyszła na spacer z Jarosławem, żeby ona mogła zrobić domowe porządki, ale mama od razu ją skrytykowała:
– Mówiłam ci, że samotne wychowywanie dziecka jest trudne, potrzebna jest pomoc! A ja nie zamierzam cię wiecznie wyręczać!
– Mamo, to pierwszy raz cię o coś proszę – powiedziała zaskoczona Lena. – I kto powiedział, że jest mi ciężko? Po prostu zebrało się dużo rzeczy do zrobienia, a skoro już przyszłaś, mogłabyś trochę pomóc.
– Przyszłam w gości, nie żeby być niańką – odparła mama. – A nogi mnie bolą, ciężko mi chodzić z wózkiem.
– Rozumiem, mamo – powiedziała sucho Lena. – Sama się tym zajmę, odpoczywaj.
Najlepsza przyjaciółka dzwoniła tylko po to, by sprawdzić, czy Lena cierpi. Przynajmniej tak to Lena odbierała.
– No, jak tam u was? – pytała niewinnie Natalia.
– Wszystko dobrze, tylko Jarosław ma kolki, trochę marudzi. Poza tym wszystko w porządku.
– No nie gadaj, nie udawaj przede mną! Wiem, jak to jest z dziećmi! Pewnie już wariujesz od braku snu i płaczu.
– Nie, naprawdę jest dobrze – odpowiadała Lena. – Śpię średnio sześć, siedem godzin na dobę. Nieidealnie, ale da się żyć.
Natalia prychnęła, najwyraźniej nie wierząc przyjaciółce, ale pomocy nie spieszyła się zaoferować. Choć jej dziecko miało już prawie dwa lata, mogłaby wpaść w odwiedziny i coś pomóc.
Lena się tym jednak nie przejmowała. Naprawdę miała się dobrze. Owszem, bywało ciężko, ale generalnie było nawet lepiej, niż sobie wyobrażała.
Ale Jarosław rósł, a wraz z nim rosły troski i problemy.
Zaczął gorzej spać, ciągle budził się w nocy. Pewnej nocy nie zmrużył oka aż do rana, by po dwóch godzinach znowu się obudzić.
A kiedy zaczął raczkować, spokój zupełnie zniknął z życia Leny.
Do tego nie lubił wózka, nie chciał w nim spać. Lena próbowała go przyzwyczaić, ale po pół godzinie płaczu się poddawała i brała go na ręce.
Ale to nie było najgorsze. Okazało się, że zaoszczędzone pieniądze nie wystarczą. Tak, dostawała zasiłek macierzyński, ale to była kropla w morzu potrzeb.
Po pół roku mleko Leny zanikło i przeszły na mieszanki. Mieszanka kosztowała fortunę, na szczęście już wprowadzali pierwsze stałe posiłki.
A Jarosław rósł w oczach i ubrania, które dostała, już nie wystarczały – musiała kupować nowe.
Do tego dochodziły zwykłe wydatki – czynsz, jedzenie, transport.
Lena zdecydowała się dorabiać. Zaczęła spędzać kilka godzin dziennie przy komputerze, ale te kilka godzin przeciągało się na cały dzień, bo Jarosław nie lubił, gdy mama nie poświęcała mu całej uwagi.
Pomocy nie było. A do tego u dziecka zaczęły wychodzić zęby i bardzo na to reagował. Kiedy Jarosław zasypiał, Lena zapadała w taki trans – nie mogła spać ani się ruszyć…

Advertisements

— Kontynuacja w komentarzach pod postem 👇👇👇

Advertisements