Moja własna córka przyjęła mnie jak obcą osobę. A ja chciałam tylko przytulić mojego wnuka…
„Mamo, dlaczego przyjeżdżasz bez zapowiedzi?” – krzyknęła Franziska już od drzwi, nie patrząc na mnie.
Postawiłam ciężką torbę, w której były świeże warzywa z ogrodu, marynowane ogórki, domowy dżem i kawałek wędzonego mięsa. Chciałam jej sprawić radość, przynieść coś pysznego, ułatwić jej życie codzienne. A w odpowiedzi – tylko zirytowane wyrzuty. Żadnego „Cześć”, żadnego „Jak była podróż?”. Tylko oskarżenia.
Podróż nie była łatwa: cztery godziny w autobusie z przesiadką w Bremie. Ból pleców, ciężkie nogi, a serce ściskało się z niepokoju. I ten wiek – mam 71 lat, już nie jestem młodą kobietą. Dzieci dorosły, każde mieszka gdzie indziej, tylko mój mąż i ja mieszkamy wciąż w naszym domu na wsi koło Oldenburga. Nie narzekamy, ale lata dają o sobie znać. Tęskniłam za wnukiem, więc postanowiłam odwiedzić ich. Myślałam, że się ucieszą. A tu… wszystko potoczyło się inaczej.
Nasz najstarszy syn, Jakob, od lat mieszka w USA. Ma tam trójkę dzieci, widzimy je tylko przez video rozmowy. On nigdy nie przyjeżdża, zawsze coś staje na przeszkodzie. Ile razy prosiliśmy – nic to nie daje.
Lukas, nasz środkowy syn, mieszka w Monachium. Ma swoją rodzinę i pracę. Nie zapomina o nas, ale rozmowy są rzadkie. Rzadko przyjeżdża – za daleko, za drogo.
Franziska, najmłodsza, zawsze była moją ulubienicą. Wszystko jej wybaczano. Po rozwodzie została sama z synem. Najpierw mieszkała u nas, a potem znalazła pracę w Hamburgu. Zabrała małego Finna – od tego czasu prawie się nie odzywa. Brak telefonów, brak listów, brak zaproszeń.
Często o niej myślałam. Jak się czuje? Jak Finn? Tęsknota stała się nie do zniesienia. Więc postanowiłam – pojadę. Chciałam przynajmniej go zobaczyć, przytulić. Mój mąż chciał pojechać, ale miał za wysokie ciśnienie, więc został w domu. Spakowałam torbę, kupiłam bilet i wyruszyłam.
„Mamo, mogłaś przynajmniej zadzwonić!” – narzekała znowu, patrząc na mnie, jakbym była ciężarem.
„Franzi, mój telefon się rozładował w drodze. Tęskniłam za wami… Martwiłam się, chciałam po prostu zobaczyć Finna” – próbowałam wyjaśnić.
„Nie mogłaś poczekać, aż się odezwę? Dlaczego od razu?”
Z kuchni dochodził zapach podgrzanego jedzenia. Moja córka biegała po mieszkaniu, sprzątała zabawki i laptop. Stałam w korytarzu jak obca osoba i nagle zrozumiałam: nikt tu na mnie nie czekał.
Potem Finn wrócił do domu. Pobiegałam do niego, pocałowałam go w policzki. Ale on zrobił grymas, odsunął się. Zapytałam o szkołę, o przyjaciół – odpowiedział oschle i zniknął w swoim pokoju.
Na kolację była dokładnie jedna kotlet na osobę, trochę ryżu i dwa pokrojone ogórki. Wtedy wiedziałam: z pieniędzmi jest krucho. Postanowiłam dać jej na pożegnanie kilka setek euro – dlaczego nie? Myślałam, że się ucieszy.
Po kolacji powiedziała:
„Jak długo zostaniesz?”
„Myślałam, że tydzień… Dziadek jest chory, może byś się nim zajęła? Potem wrócę.”
„Kupie ci bilet na powrotną podróż na jutro. Rozumiesz, mam stres w pracy, nie mam czasu.”
Serce mi pękło. Ani jednego wieczoru nie spędziła ze mną. Zawsze miała jakieś spotkania, zawsze telefon przy uchu. A ja siedziałam w kuchni, przypominając sobie, jak jako mała dziewczynka biegała do mnie z warkoczami i ulubionym misiem.
Potem usłyszałam, jak Finn mówił do niej:
„Mamo, kiedy ona w końcu wyjedzie? Wkurza mnie, ciągle coś pyta. Mam dość.”
Wtedy coś pękło we mnie. Cicho wstałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy.
„Mamo, co robisz?” – zapytała nagle Franziska.
„Wracam do domu. Wygląda na to, że nie byłam zaproszona. Bilet zmienię sama. Przepraszam, że przeszkodziłam.”
Na dworcu wieczorne bilety były już wyprzedane. Musiałam czekać do rana. Całą noc spędziłam w poczekalni. Nie spałam – płakałam. Z bólu. Z rozczarowania. Jak to możliwe, że życie może być takie okrutne? Daliśmy dzieciom wszystko. Wszystko dla nich. A teraz… teraz jesteśmy obcymi. Niepotrzebnymi.
Mojemu mężowi nic nie powiedziałam. Kiedy wróciłam, tylko się uśmiechnęłam:
„Wszystko w porządku. Franziska była miła. Ale tęskniłam za tobą – dlatego wróciłam wcześniej.”
Teraz wiem: pozwól dzieciom odejść. Nie czekaj. Nie miej nadziei. Nie narzucaj się. I nie rób sobie złudzeń. Inaczej to boli. Tak strasznie boli.