Historia Marjuszki: Skromność i bogactwo ducha ukryte za płaszczem

Advertisements

Na opustoszałej, wieczornej ulicy szła kobieta w średnim wieku, odziana w zużyty, wełniany płaszcz. Z trudem stawiała kroki, zmęczenie wyraźnie malowało się na jej twarzy. Jasnobrązowe włosy z przedwczesną siwizną wymykały się spod wyblakłego beretu, który dawno utracił swój dawny blask. W jej dłoniach znajdowała się ciężka, znoszona torba, będąca niemym świadkiem jej życia – podobnie jak jej cały wygląd.

Advertisements

Przed wejściem do jednej z pięciopiętrowych kamienic grupka nastolatków szeptała między sobą, rzucając pełne kpiny spojrzenia. Kobieta każdego wieczoru mijała ten budynek, skracając sobie drogę do swojej starej chaty, samotnie stojącej na końcu ulicy. Niegdyś osiedle pełne było domów jednorodzinnych, lecz teraz bloki mieszkalne wrosły w zastępstwie dawnych posesji. Jej dom pozostał jedynym świadectwem minionych czasów, a sąsiedzi zostali przesiedleni wiele lat temu. Chatka, zapomniana przez wszystkich, ciągle trwała, pomijana i niepotrzebna.

Kobieta sunęła powoli, wzroku nie podnosiła, a zza jej pleców unosiły się szeptane osądy:

Advertisements

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

– Żebraczka! Jak można się tak zaniedbać? Mogłaby chociaż zmienić ten płaszcz, wygląda na łachmany… A przecież gdzieś pracuje…

– Pewnie przepija pensję, dlatego musi oszczędzać na ubraniach…

– Rano i wieczorem sprząta klatki schodowe. Ogarnia kilka budynków dziennie…

– I co z tego? Słabo płacą? Mogłaby się trochę ogarnąć, aż szkoda patrzeć…

– Ten płaszcz wydaje się jeszcze z czasów sowieckich, może jakąś pamiątką dla niej jest…

– Pamiątki trzyma się w szafie, a nie nosi na sobie…

Kobiety syczały, pełne pogardy rzucając w jej stronę spojrzenia.

Małe dzieci widziały w niej postać pełną tajemnic. Marzyły, by zajrzeć do jej domu, lecz wysoki, chociaż stary płot skutecznie osłaniał podwórze od ciekawskich oczu. Dla maluchów była Babą Jagą, pewne, że za płotem ukrywa się coś niezwykłego – zarówno przerażającego, jak i baśniowego.

Nastolatki z kolei uważali ją za pozostałość dawnych dni, drwiąc z jej powolnego, schorowanego chodu, staromodnych ubrań oraz wiecznie posępnej, zmęczonej twarzy. Każdy z nich tworzył własne domysły na temat jej losów, lecz prawda pozostawała nieznana.

Chociaż kobieta nierzadko słyszała szydercze głosy skierowane ku niej, zdawały się one nie robić na niej większego wrażenia. Kontynuowała swoją drogę, pogrążona w myślach.

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

– Dlaczego ciągle kręcicie się koło jej płotu? – pewnego dnia zapytali starsi chłopcy. – Nie ma nic lepszego do roboty?

– Jesteśmy ciekawi, kim tak naprawdę jest – odparł najbardziej odważny z nich.

– To Baba Jaga! – szepnęła z przekonaniem mała dziewczynka. – A za płotem pewnie ma zaczarowany dom i kota…

– Ach, marzyciele! – przerwał im chłopak. – Jeśli chcecie się przekonać, kim jest naprawdę, zorganizujcie śledztwo. Pobawcie się w detektywów – zasugerował, wywołując salwy śmiechu.

Chłopcy wymienili spojrzenia pełne zrozumienia. Pomysł im się spodobał i następnego dnia urządzili zasadzkę przy furtce, licząc na to, że uda im się zajrzeć na podwórko kobiety. Wszystko jednak pozostało takie samo.

Po cichu podążali za nią do kolejnego kwartału, ukrywając się za rogiem, lecz szybko stracili zainteresowanie. Kobieta zeszła do piwnicy, po chwili wyszła z wiadrem i mopem, wzięła się za sprzątanie klatki schodowej. Po trzydziestu minutach wróciła, wylała wodę w ogródku, wyrzuciła śmieci i ruszyła do następnego budynku. Choć rutyna ta wydawała się monotonna i nieciekawa, aura tajemniczości wokół niej nadal rozpalała dziecięcą wyobraźnię i podsycała plotki wśród dorosłych.

Zmęczeni i niezadowoleni chłopcy powrócili na swoje podwórko. Ich twarze zdradzały rozczarowanie, a oczy straciły dawny blask.

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

– Więc co, detektywi? Udało się wam coś odkryć? – drwili starsi chłopcy.

– Nic szczególnego – odpowiedział jeden z nich. – Po prostu sprząta schody.

– To coś – sarkastycznie skomentował drugi. – Baba Jaga raczej nie myje podłóg.

W południe kobieta znów wyszła z domu, a chłopcy, nie zastanawiając się długo, ruszyli za nią. Chowali się za drzewami i rogami budynków, podążając za nią, starając się pozostać niewidoczni. Byli zmuszeni nawet przejechać na gapę trolejbusem, co dodało całemu przedsięwzięciu emocji. Mieli wrażenie, że została zauważona, lecz udawała obojętność.

Gdy weszła do szpitala, zatrzymali się nieruchomo. Ogarnął ich strach, lecz ciekawość wzięła górę. Ostrożnie podążali za nią do holu, widząc, jak zamknęły się za nią drzwi windy, która wjechała na piąte piętro. Choć próbowali ją śledzić, nie mogli przejść dalej niż do krótkiego korytarza.

– Pewnie tu też sprząta – mruknął zirytowany jeden z chłopców. – Chodźmy, jestem głodny.

– Spójrzcie! – szepnął inny, wskazując na uchylone drzwi.

Kobieta wyszła z sali owinięta białym fartuchem, trzymając basen sanitarny. Kierowała się w stronę dalszej części korytarza.

– Gorzej niż myśleliśmy – westchnął rozczarowany trzeci z chłopców. – Nie myje podłóg, a opróżnia nocniki…

Z ciężkim sercem chłopcy opuścili głowy i wrócili do domów, przytłoczeni smutną prawdą.

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

– Nic nadzwyczajnego – narzekali. – A myśleliśmy, że odkryjemy coś intrygującego…

Kiedyś, błądząc bez celu po podwórku, znów znaleźli się przy płocie kobiety. W tym momencie z furtki wyszedł elegancko ubrany mężczyzna, widocznie z innego świata. Podążył w stronę przystanku trolejbusowego. Chłopcy pobiegli za nim, usiedli dyskretnie obok, obserwując go ukradkiem.

Trolejbus pojawił się szybko, a mężczyzna zniknął za jego drzwiami. Wracając na podwórko, chłopcy byli gotowi podzielić się nowym odkryciem.

Po kilku dniach tajemniczy nieznajomy ponownie zjawił się na ich terenie. Szedł w kierunku starego domu, a dzieci zaczęły szeptać między sobą. Gdy minął ich blok, mała dziewczynka głośno zapytała:

– Proszę pana, czy idzie pan do Baby Jagi? Nie obawia się pan?

– Co? – uśmiechnął się mężczyzna, kucając obok niej. – O co chodzi?

– Idzie pan do tego domu? – wskazała dłonią na dom kobiety. – Czy mieszka tam Baba Jaga?

Mężczyzna roześmiał się, a dzieci zaciekawione wstrzymały oddech, czekając na odpowiedź.

Zauważywszy ich szczere zainteresowanie, usiadł na ławce i spojrzał ciepłym wzrokiem, rozpoczynając opowieść:

– Tak, idę do tego starego domu. Mieszkają tam dobrzy ludzie…

– Dobry ludzie? – przerwał starszy chłopiec. – Przecież tam mieszka tylko żebraczka…

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

Mężczyzna uśmiechnął się, jednak w jego oczach pojawił się cień smutku.

– Nazwałeś ją żebraczką, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo naprawdę jest bogata…

Do gromady dzieci dołączyły dwie kobiety, a z okien zaczęły wychylać się zaciekawione twarze. Powoli ludzie wychodzili z bloków, przyciągnięci rozmową.

– Czy naprawdę posiada jakiś skarb? – spytał nieco odważniejszy chłopiec.

– Tak – odpowiedział mężczyzna. – Jej największy skarb tkwi w duszy.

Westchnął głęboko i, zdając sobie sprawę, że nie wyjdzie stąd bez wyjaśnień, opowiedział dalej:

– Nazywam się Kirył i znam Maryjkę od dzieciństwa. Kiedyś mieszkałem tu. W tym miejscu stał mój dom. Tam — wskazał na blok — mieszkał mój przyjaciel Paszka. Pod tamtym ogromnym drzewem, widzicie? – często się spotykaliśmy. Za placem budowy jeździliśmy na rowerach. Byliśmy liczną grupą, ale ja, Maryjka i Paszka trzymaliśmy się szczególnie blisko. Oboje z Paszką byliśmy w niej zakochani, lecz ona wybrała jego. Musiałem to zaakceptować, lecz przyjaźń przetrwała do dziś. Teraz mieszkam w innym mieście, lecz często tu wracam…

– A mąż Maryjki? – nie wytrzymała jedna z kobiet, wołając z tłumu.

– O jej mężu… – mężczyzna westchnął. – Chciałem opowiedzieć właśnie o tym. Siedem lat temu, gdy te bloki powstawały, cała ich rodzina wyjechała autem pod miasto. Na drodze doszło do czołowego zderzenia z ciężarówką. Paweł zrobił, co mógł, ale niestety… Wszyscy ucierpieli. Maryjka spędziła kilka miesięcy w szpitalu z wieloma złamaniami. Paweł doznał uszkodzenia kręgosłupa i od tamtej pory pozostaje przykuty do łóżka. Ich syn ucierpiał najbardziej.

Po chwili ciszy mężczyzna dodał:

– Gdy Maryjka wyszła ze szpitala, porzuciła swoją ukochaną pracę – kierowniczkę działu w fabryce lalek. Zatrudniła się jako sprzątaczka, by móc spędzić więcej czasu z rodziną. Opiekuje się mężem i codziennie znajduje siłę, by walczyć o syna. Chłopak przeszedł wiele operacji, wymagał ciągłej rehabilitacji, na którą Maryjka sprzedawała wszystko, co miała – rodzinne klejnoty, wszystko, co posiadała. Jej oddanie doprowadziło do postępu: syn, choć lekarze twierdzili, że nie będzie chodził, uczy się nawet ze szpitalnego łóżka. Matka kupiła mu laptop z dostępem do internetu. Niedługo ma wrócić do domu na własnych nogach.

Wszyscy słuchali w milczeniu. Część opuściła głowy, inni skrępowani czerwienili się, a niektórzy cicho ocierali łzy. Kirył kontynuował:

– Kilka lat po wypadku proponowałem Maryjce, aby pozwoliła oddać Pawła do specjalistycznej placówki z opieką. Mówiłem, że powinna pomyśleć o sobie. Spojrzała na mnie wtedy tak, że do dziś żałuję swoich słów. Powiedziała, że nie mogłaby żyć myśląc tylko o sobie, wiedząc, jak bliscy cierpią.

– Tak właśnie wygląda wasza „żebraczka”, jak ją nazywacie… – zakończył.

Mężczyzna powstał i skierował się ku staremu domowi. W tłumie zapadła cisza, a ludzie nie mieli odwagi zabrać głosu. Powoli zaczęli się rozchodzić, a od tego dnia nikt już nie nazywał Maryjki żebraczką. Teraz mówiono o niej z szacunkiem – Marjuszka. Spotykając ją, ludzie kłaniali się z ciepłem i powagą.

Minęło kilka miesięcy. Marjuszka zaskoczyła wszystkich, zapraszając sąsiadów do siebie na przyjęcie. Jej syn pokonał przeciwności i wrócił na własnych nogach. Na podwórzu jej domu rozstawiono długi stół uginający się od domowych smakołyków. W centrum stał zabytkowy samowar – jedyna pamiątka po prababci, symbol ciepła i siły jej duszy.

Wyzywali ją od żebraczek, śmiali się za jej plecami, wytykali palcami – dopóki nie dowiedzieli się, jak bardzo jest bogata…

Sąsiedzi chętnie przyjęli zaproszenie, przynosząc podarunki na znak wdzięczności. Dom Marjuszki, kiedyś uważany za tajemniczy i niedostępny, ukazał się im teraz w nowym świetle – przytulny i pełen życia. Na podwórku, półleżąc w wózku inwalidzkim, siedział mąż, obejmując swoją żonę z wyrazem wdzięczności w oczach. Dzięki jej trosce powoli odzyskiwał siły i wierzył, że jeszcze kiedyś stanie na nogi.

Na przyjęciu obecny był także Kirył, przyjaciel rodziny, który przyniósł dla Marjuszki kwiaty, a dla jej syna nowy komputer. Jego obecność była świadectwem wielkiego szacunku i miłości, jaką darzono tę niezwykłą kobietę.

Atmosfera przy stole była pełna ciepła – ludzie pili herbatę z samowara, śmiali się i opowiadali historie, poznając lepiej Marjuszkę. Jej dawne, krytykowane ubrania teraz wydawały się urocze i serdeczne. Nie była już tą „żebraczką”, o której szeptano za plecami, ale kobietą o niezwykłej sile i dobroci, której obecność sprawiała, że każdy czuł się wyjątkowy.

Wniosek: Historia Maryjki pokazuje, że powierzchowna ocena człowieka może być myląca. Za pozorną skromnością i zmęczeniem kryć się może niezwykła siła ducha, oddanie rodzinie i prawdziwe bogactwo wartości. Przysłuchując się plotkom i uprzedzeniom łatwo jest przeoczyć to, co naprawdę ważne – ludzką godność, poświęcenie i miłość.

Advertisements

Leave a Comment