Kiedy partner traci ambicję: historia przemiany i granic w związku

Advertisements

Kłopoty w relacji: jak codzienność może zniszczyć miłość

Advertisements

— Znowu wracam i zastaję cię leżącego na kanapie? — westchnęła zmęczona Marina, zdejmując buty w przedpokoju. — Naprawdę nic z ciebie nie ma, Vasia.

Vasilij nie odrywał wzroku od ekranu laptopa, gdzie rozbłyskiwały barwne eksplozje kolejnej gry komputerowej. Tak mijał mu każdy dzień, bez przerwy.

Advertisements

— A co mam zrobić? Pracy nie ma — mruknął, nadal gorączkowo stukając w klawiaturę.

— Już od pół roku, a przez ten czas nawet nie podjąłeś prób — odpowiedziała Marina, idąc do kuchni, gdzie położyła torbę z zakupami na stole i zaczęła rozkładać paczki. — Chociażby mógłbyś przygotować kolację, na litość boską.

Vasilij wydał cichy dźwięk pogardy, jakby to była najzabawniejsza z żartów, po czym znów skupił się na grze. Marina pokręciła głową. Sześć miesięcy temu zrobił wielkie wejście, dramatyzował, uderzył drzwiami z dumą i oświadczył: „Znajdę coś lepszego”. Tymczasem tygodnie mijały, a pracy nie było. Na początku rozumiała — rynek niestabilny, kryzys, trudno znaleźć dobre stanowisko. Jednak z czasem zauważyła, że nawet nie próbuje. Siedział i nic nie robił, grał i oglądał seriale, podczas gdy ona harowała na dwa etaty, by związać koniec z końcem.

— Vasia, obiecałeś, że włączysz pranie — zwróciła mu uwagę, zaglądając do łazienki i widząc kosz pełen brudnych ubrań.

— Spokojnie — odrzekł bez odrywania wzroku od ekranu. — Zrobię to jutro wieczorem. Pranie się samo nie rozpadnie.

Marina zacisnęła wargi. Była wycieńczona pracą, częstokroć zabierała obowiązki do domu, by zarobić trochę więcej. A on nawet nie chciał pomóc.

— Posłuchaj — powiedziała, stając przed ekranem i dosłownie blokując mu widok. — Codziennie ciężko pracuję, zarabiam pieniądze, robię zakupy, gotuję, piorę i sprzątam. Czy naprawdę jest aż tak trudno odpalić pralkę?

Vasilij spojrzał na nią zirytowany.

— Marin, nie widzisz, że jestem na rajdzie z chłopakami? — rzucił zniecierpliwiony.

— Rajdzie? — prawie zemdlała ze złości. — Jesteś cały dzień w domu i niczego nie potrafisz zrobić?

— No cóż, mama nigdy nie narzekała na tatę — wzruszył ramionami. — On pracował, a ona zajmowała się domem. A ty pracujesz, ale nie potrafisz nic ogarnąć.

— Bo twoja mama była gospodynią domową! — podniosła głos Marina. — Ja pracuję dziesięć godzin dziennie! A poza tym, jeśli już mówisz o matce, jestem pewna, że nie byłaby zadowolona z faktu, że jej syn żyje na mój koszt!

Vasilij gwałtownie zamknął laptopa, wstał z kanapy z zranioną twarzą.

— Jak śmiesz mieszać moją matkę do tego?! — zaprotestował. — Zawsze mówiła, że kobieta powinna umieć i pracować, i prowadzić rodzinę. Ona ogarniała cały dom, gotowała, dbała o czyste ubrania. A ty? Totalny bałagan!

Marina rozglądnęła się szybkim spojrzeniem: na stole leżały opakowania po chipsach, na podłodze pustki po napojach energetycznych. Wszystko po nim.

— Ten bałagan jest twój — mówiła cicho. — Wychodzę z domu, zostawiam czyste mieszkanie, a wracam do chlewu. I potem to ja jestem złą żoną?

On roześmiał się z pogardą:

— A ty niby dobra? Nie potrafisz traktować mężczyzny. A moja mama…

— Zamknij się z tymi opowieściami o matce! — wybuchła Marina, wściekła. — Jeśli była taka wspaniała, może powinieneś do niej wrócić!

— Może właśnie tam wrócę! — zaryczał Vasilij. — Przynajmniej tam potrafią zajmować się mężczyzną!

— Wiesz, co myślę? — podeszła do niego Marina niemalże blisko, niemal oddychając mu w twarz. — Nie jesteś mężczyzną. Jesteś pasożytem, który uważa, że ma prawo nic nie robić, bo jest facetem. Ale ze mną to nie działa.

Odwróciła się i poszła do łazienki. Miała znowu sama uprać ubrania, ale wiedziała, że tak dalej nie może być — coś musiało się zmienić i to niedługo.

Następnego ranka zaczęły drzwi dręczące dźwięki dzwonka. Marina zerknęła na zegar: dziewiąta. Vasilij nadal spał, skulony na kanapie — pewnie grał całą noc. Próbowała go obudzić, ale on mamrotał coś i przewracał się na bok.

Dzwonek zadzwonił ponownie, głośniej i dłużej. Marina założyła szlafrok i poszła otworzyć. W progu stanęła Zinaida Petrovič — elegancka, w kosztownym płaszczu, z nienaganną fryzurą i czerwonym szminką.

— Dzień dobry! — powiedziała radośnie, wchodząc bez pytania o pozwolenie. — Przyszłam was odwiedzić, chciałam zobaczyć, jak żyjecie.

— Zinaida Petrovič, mogła pani uprzedzić… — wydusiła Marina, ogarniając panikę na widok bałaganu i własnego nieuczesanego wyglądu.

— Uprzedzać o czym? Jestem teściową, mam prawo odwiedzać swojego syna — odpowiedziała sucho, oceniając korytarz. — Czy u was zawsze jest taki bałagan? Przecież się nie myjesz?

Marina głęboko wciągnęła powietrze, starając się zachować spokój. W końcu to była matka jej męża — obowiązywała ją grzeczność mimo wszystkiego.

— Wróciłam późno z pracy, nie zdążyłam posprzątać — wyjaśniła spokojnym tonem.

— Ach, ta wasza praca… — mamrotała teściowa, ściągając płaszcz i kierując się do salonu. — Gdzie mój syn?

— Wciąż śpi — odpowiedziała Marina, podążając za nią.

Kobieta zmarszczyła brwi:

— Już poranek! Dlaczego go nie obudziłaś? Facet nie powinien leżeć do południa.

— To może pani go obudzi? — odparła Marina, wyczerpana.

Zinaida Petrovič bez pukania weszła do pokoju. Po kilku sekundach roztoczył się głośny głos:

— Vasen’ka, kochanie, wstawaj! Mama przyszła!

Marina uśmiechnęła się lekko pod nosem: „Vasen’ka”… trzydzieści lat i nadal maleństwo domu.

Z pokoju wyszedł jeszcze śpiący Vasilij, który na widok mamy ożywił się od razu.

— Mamusia! Jak miło cię zobaczyć! — uścisnął ją promiennie.

— Przyszłam się upewnić, jak się macie — powtórzyła kobieta z wymownym spojrzeniem — i muszę powiedzieć, że było warto.

Vasilij rzucił Marinie triumfalne spojrzenie.

— Co masz na myśli? — zapytała, przygotowując się do obrony.

— Rozejrzyj się! — wybuchła teściowa. — Bałagan, brak śniadania, mąż w łóżku. To ma być życie?

— Zinaida Petrovič, jest dopiero dziewiąta — próbowała się wytłumaczyć Marina — zwykle o tej porze jestem już w pracy. Dzisiaj mam dzień wolny, dlatego…

— Właśnie dlatego — przerwała jej — nie pomyślałaś, żeby przygotować mu śniadanie! Co to za żona, Vasen’ka? Masz szczęście.

Vasilij wzruszył ramionami, zgadzając się z matką.

— U nas z tatą zawsze było czysto i schludnie — ciągnęła dalej — ja wszystko robiłam. A wy nawet nie macie dzieci, a sobie nie radzisz.

Marina spojrzała na męża, oczekując reakcji, ale on tylko westchnął:

— Mówiłem jej wczoraj, mama. Ona nie rozumie.

— To się ode mnie nauczysz — oznajmiła stanowczo Zinaida Petrovič. — Zostaję u was na tydzień. Pokażę ci, jak to się robi.

— Tydzień? — Marina poczuła, jak zatrzymał się oddech.

— Dokładnie tak — powiedziała teściowa, idąc do kuchni i otwierając szafki, krytykując ich układ. — Tu wszystko jest źle zrobione. Naprawimy to!

Marina spojrzała na Vasilija, który z uśmiechem wyraził zadowolenie.

— No proszę, nie spodziewałaś się? — mruknął z kpiącym uśmiechem. — Mama pokaże ci, jak powinny zachowywać się prawdziwe żony. Może coś się nauczysz.

Marina milczała, zgarbiona. Ten tydzień miał zdecydować o ich małżeństwie.

Trzy dni po przybyciu Zinaidy Petrovič mieszkanie przemieniło się w pole walki. Zamiast żołnierzy walczyły dwie kobiety, a Vasilij z wygodą obserwował z ekranu telewizora.

— Nie, Marin, źle składasz pościel — powiedziała teściowa pewnego popołudnia, odbierając ręce swojej synowej stertę świeżo wyprasowanego prania. — Vasen’ka, przypomnij żonie, jak u nas wyglądało wszystko: wszystko miało swoje miejsce.

— Mamo — odpowiedział Vasilij, popijając piwo — nie jest za późno, by się uczyć.

Marina zacisnęła zęby. Po pracy czekały ją kolejne bezpłatne lekcje. Teściowa zdążyła już zrewolucjonizować kuchnię, przepakować szafę Mariny (znajdując połowę jej ubrań „nieodpowiednich dla mężatki”) i przestawić meble w salonie bez pytania.

— Vasia, telefon! — zawołała matka z kuchni.

Marina podskoczyła, to był jej służbowy numer.

— Mój — powiedziała, idąc do kuchni, ale Vasilij już odebrał słuchawkę.

— Halo? … Nie, Marina jest teraz zajęta. Mówi mąż. Co jest?

Marina podeszła, próbując odzyskać telefon, ale on się cofnął.

— To była oferta pracy — wyjaśnił Vasilij, gdy odłożył słuchawkę — ale ma tu sporo do zrobienia.

— Coś ty narobił?! — eksplodowała Marina, czując, jak twarz płonie. — To była szansa na premię! Nie masz prawa decydować za mnie!

— A jednak mam — wtrąciła teściowa, wycierając ręce ręcznikiem. — Głową rodziny jest mąż. On decyduje. A ty zbyt dużo myślisz o pracy, inaczej…

— Pracuję, żebyśmy mieli co jeść! — krzyknęła Marina. — A twój syn bezczynnie siedzi od pół roku!

— Może po prostu nie chce — zasugerowała teściowa. — Mówił, że potrzebuje przerwy. Niech odpoczywa, co nie?

Ciężka cisza spowiła pokój.

— Nie chce, czy nie może? — zapytała Marina drżącym głosem, patrząc na Vasilija.

On spuścił wzrok i obojętnie wzruszył ramionami.

— Kryzys, praca jest rzadka — tłumaczył.

— Tak — przytaknęła teściowa — Vasen’ka jest wykształcony, zasługuje na coś lepszego. Nie każda oferta jest dla niego.

— Jasne — zgodził się on — nie mogę pracować jako sprzedawca czy dozorca.

Marina patrzyła na nich, czując, jak zasłona opadła. Dotarło do niej, że ani mąż, ani teściowa nie uważają za normalne, iż ona haruje na najwyższych obrotach. Dla nich była jedynie kobietą, która utrzymuje dom, ale nie potrafi nim zarządzać. Im bardziej się starała, tym mniej ją szanowali.

Kluczowe spostrzeżenie: Sytuacja, w której kobieta pracująca zawodowo jest nieustannie krytykowana i niedoceniana przez otoczenie, często prowadzi do narastających napięć w rodzinie.

— Vasia, powiedz mi — zapytała spokojnie — gdzie masz swoje CV? Pokaż mi emaile od potencjalnych pracodawców.

On przełknął ślinę i rzucił szybkie spojrzenie na matkę:

— Właściwie… więcej dzwoniłem niż wysyłałem listy.

— Kochanie — odezwała się Zinaida Petrovič — nie musisz się przed żoną tłumaczyć. Powinna Ci ufać.

Marina już jednak otworzyła swój laptop i szukała w skrzynce pocztowej.

— Dziwne — powiedziała, czytając z ekranu — tu jest mail od Sergeja Michajłowicza z „Technologii Przyszłości”. Pisał, że miałeś zacząć dwa miesiące temu i się nie pojawiłeś…

Twarz Vasilija zrobiła się blada, a teściowa zapaliła się, próbując ukryć zakłopotanie.

— Vasia — głos Mariny stał się surowy — proponowano ci pracę i ją odrzuciłeś?

— No cóż, płacili mało, a biuro było daleko — próbował bagatelizować.

— Trzydzieści tysięcy tygodniowo to mało?! — wybuchła ona. — Sama zarabiam tyle w miesiąc z trudem, a ty odmawiasz!

— Vasia zasługuje na więcej — odezwała się teściowa — ma duże umiejętności, musi znaleźć odpowiednią pracę.

Wtedy Marina zrozumiała wszystko: teściowa przekonała go, że jest zbyt dobry na „zwykłą pracę”, dzięki czemu mógł bezczynnie żyć na cudzy koszt.

Następnego wieczoru, wracając do domu, Marina zastała ponownie całą swoją bieliznę przemokniętą: teściowa wrzuciła jej rzeczy do pralki i zostawiła swoje na namoczenie.

— Nawet z pralką nie umiesz sobie poradzić — powiedziała, rozwieszając pranie — trzeba było oddzielić kolory, a nie wszystko mieszać.

Marina schroniła się w kuchni, ledwo powstrzymując gniew. Vasilij siedział przy stole, pożerając pulpety z puree — kolację przygotowaną przez matkę.

— Chcesz? — zapytał, nie odrywając wzroku od talerza. — To prawdziwe pulpety, nie takie jak twoje.

To była kropla przelewająca czarę goryczy. Marina rzuciła torbę i postawiła się przed nim z determinacją.

— Vasia, mam ci coś pokazać — powiedziała.

Wyszła i wróciła z teczką dokumentów. On patrzył na nią zaciekawiony.

— Co to takiego?

— Dokumenty mieszkania — wyjaśniła Marina, kładąc je na stole. — Spójrz uważnie.

— Dlaczego teraz? — zapytał zirytowany, podczas gdy ona nabierała powietrza.

— Bo jesteśmy małżeństwem od czterech lat, a ja kupiłam to mieszkanie, samochód i meble. To ja pracuję, a przez ostatnie pół roku utrzymywałam ciebie.

Zinaida Petrovič, wyczuwając napięcie, weszła do kuchni:

— Co się dzieje?

— Tłumaczę twojemu synowi, że wszystko, co mamy, należy do mnie — odpowiedziała Marina stanowczo — mieszkanie jest na mnie, kupiłam je przed ślubem. Auto należy do moich rodziców. Nie mamy wspólnych rachunków ani żadnego wspólnego dokumentu.

Vasilij odłożył widelec, twarz mu się zaczerwieniła.

— Co masz na myśli?

— Mówię, że mam dość — oznajmiła Marina, prostując się — mam dość bycia waszą służącą, portfelem i obiektem krytyki. Nigdy wam nie dogodzię, ale wystarczy, by ktoś opłacił rachunki, i już wszystko jest w porządku.

— Jak śmiesz! — wrzasnęła teściowa — Vasia jest twoim mężem, należy mu się szacunek!

— Szacunek za co? — odpowiedziała Marina, patrząc jej w oczy — za to, że cały dzień gra? Za to, że odrzucił porządną pracę, bo mama uważa, że zasługuje na więcej? Za to, że ja się wykańczam, a potem mnie krytykuje?

Vasilij wstał gwałtownie:

— Nie ośmielaj się obrażać mojego syna! — krzyczała teściowa — On jest bardzo wartościowy!

— Może — przyznała Marina — ale ja zasługuję na prawdziwego mężczyznę, a nie na urosłe dziecko. Więc: róbcie walizki i wyjdźcie. Teraz.

Vasilij zaniemówił, zaskoczony.

— Żartujesz? — warknął.

— Nie żartuję, Vasia. Mówię serio.

— Nie odejdę!

— W takim razie pomogę ci — rozbrzmiały słowa Mariny wyraźnie — wyprowadzisz się z mojego domu już teraz! Idź do mamy, jeśli uważasz, że ona lepiej się tobą zajmie.

— Nie możecie nas wyrzucić! — zawołała teściowa — To mój syn!

— Mam do tego pełne prawo — odparła Marina, wskazując dokumenty — to mieszkanie jest moje. Ja decyduję, kto w nim mieszka. A wy już nie jesteście częścią tego życia.

Zinaida Petrovič objęła syna ramionami:

— Chodźmy, Vasen’ka. Nie musisz się nam kłaniać w pas. Znajdziesz lepszą kobietę!

Vasilij ruszył z matką do drzwi, ale na progu zatrzymał się i odwrócił:

— Marin… naprawdę nie żartujesz? Ciągle mnie kochasz?

Marina spojrzała na niego, widząc człowieka, którego kiedyś kochała, a teraz już nie poznawała.

— Kochałam cię — odparła cicho — ale wy dwaj wszystko zniszczyliście. Żegnajcie, spakujcie się i idźcie.

Po kilku minutach Marina patrzyła z okna na taksówkę odjeżdżającą z Vasilijem i jego matką. Nie czuła bólu ani żalu, jedynie ulgę, jakby zrzuciła z siebie ogromny ciężar.

Zdawała sobie sprawę, że czeka ją trudna walka prawna, plotki i sądowe rozprawy. Ale jedna rzecz była pewna: podjęła właściwą decyzję. Marina zasługiwała na życie, w którym będzie doceniana, a nie wykorzystywana; na prawdziwego mężczyznę, a nie pasożyta ukrywającego się za spódnicą mamy.

Telefon na stole zaczął wibrować: wiadomość od szefa, zapraszająca ją do kontynuowania rozmów o projekcie, który poprzedniego dnia przerwał rodzinny chaos.

Marina uśmiechnęła się, sięgnęła po telefon i odpowiedziała z pewnością siebie. Wreszcie mogła skupić się na sobie, karierze i przyszłości — bez pasożytów, manipulantów ani rozpieszczonego dziecka, które uważa, że świat należy mu się na tacy.

Podsumowując, historia Mariny ukazuje, jak brak zaangażowania partnera oraz toksyczna obecność teściowej mogą zatruć związek. Jednak dzięki zdecydowanej postawie i jasnemu określeniu granic można odzyskać kontrolę nad swoim życiem i zacząć je układać na nowo, opierając się na szacunku oraz równowadze.

Advertisements

Leave a Comment