Nieoczekiwane spotkanie w domku letniskowym
„Kochanie, już odjechałem!”
„Czekaj, nie zapomniałeś czegoś? Zabrałeś jedzenie na drogę?” – zapytała Veronica z troską.
„Oczywiście. Nie zamierzam przez kilka godzin głodować.”
„Zadzwoń, kiedy dotrzesz na miejsce.”
„Tak, na pewno,” – Igor pocałował żonę w policzek i ruszył w drogę.
Veronica i Igor byli małżeństwem od ponad dziesięciu lat. To była już trzecia podróż służbowa Igora, która miała trwać miesiąc. Oczywiście, Veronica niechętnie rozstawała się z mężem, ale nie miała innego wyjścia – to była jego praca.
Kiedy Igor odezwał się z informacją, że bezpiecznie dotarł, Veronica zastanawiała się, jak zagospodarować swój czas. Wszystkie domowe obowiązki były odhaczono, a znane jej osoby prawie całkowicie zniknęły z jej życia. Z biegiem lat utraciła przyjaciół, ponieważ wierzyła, że żona nie potrzebuje bliskich znajomych.
W związku z tym nie bardzo wiedziała, czym się zająć. Owszem, mogła spotkać się z kimś z dalszych znajomych, ale nie widziała sensu, gdyż każdy miał swoje sprawy.
Nagle przypomniała sobie o ich domku letniskowym, który odwiedzili ostatnio trzy miesiące temu. Zawsze brakowało czasu na wyprawę, a sezon dopiero się zaczynał.
„Jakie masz plany?” – zapytała mama Veroniki, która mieszkała w innym mieście.
„Jeszcze nie jestem pewna, prawdopodobnie pojadę jutro do domku. Dawno tam nie byłam.”
„A co zrobisz tam sama bez Igora? Nie boisz się zostać samotna?”
„Czego się bać? Jestem tam prawowitą właścicielką i nie ma powodów do obaw.”
„A jeśli pojawią się jacyś obcy ludzie i zaczną kraść?” – matka wyrażała swoje obawy.
Veronica uśmiechnęła się do tych słów.
„Mamo, nie nakręcaj się i nie wymyślaj historii. Tam jest cicho i spokojnie.”
„Na jak długo planujesz zostać?”
„Myślałam o tygodniu.”
„Tydzień? To długo… Obiecaj, że będziesz częściej dzwonić, dobrze?”
„Oczywiście.”
Po spakowaniu niezbędnych rzeczy i sprawdzeniu samochodu Veronica ruszyła w drogę, mając nadzieję dotrzeć do domku przed południem następnego dnia.
Domek letniskowy okazał się idealnym miejscem do wypoczynku. Wiele osób chętnie zapłaciłoby duże pieniądze za relaks w kurorcie, podczas gdy tutaj nie wymagało to żadnych dodatkowych kosztów. Wszystko było znane, przytulne i domowe.
Jedyną niedogodnością była konieczność zajęcia się ogrodem, jednak minus ten nie umniejszał pozostałych zalet.
Niektórzy nawet zazdrościli rodzinie posiadania takiego miejsca.
„Fajnie mieć taki domek. Ale szczęściara!” – stwierdził brat Igora, Roman.
„Szczęściara? Igor zapracował na to sam, dlatego kupił ten domek. Ty też możesz, jeśli zechcesz.”
„Łatwo mówić. Wiesz, sytuacja finansowa każdego jest inna.” – wzdychał Roman.
Dla Veroniki były to jedynie wymówki, ponieważ wierzyła, że kto naprawdę chce pracować, ten znajdzie sposób. A kto nie, ten wymyśli powody, by nic nie robić. Z tego powodu była przekonana, że Roman po prostu szukał usprawiedliwień i zazdrościł bardziej ambitnemu bratu, który starał się osiągnąć coś więcej niż tylko biernie siedzieć.
Gdy Veronica zbliżyła się do domku, zauważyła, że brama jest otwarta. Wyraźnie ktoś tam był.
Może obawy matki nie były bezpodstawne? Ciekawość jednak wzięła górę – kim mogli być ci nieznajomi? Czy należałoby wezwać policję?
Właśnie miała wybierać numer alarmowy, kiedy dostrzegła znajomy zarys sylwetki. Odważnie podeszła więc bliżej.
„O, Veronica, ależ niespodzianka!” – zawołała Lyuba, próbując ją objąć, jednak Veronica stała nieruchomo niczym posąg.
„Co robisz tutaj?”
„No… jest taka sprawa…”
Lyuba nie dokończyła zdania, gdy obok pojawił się Roman.
„A wy co tutaj robicie? W końcu wytłumacz mi, co się dzieje.” – Veronica nie ukrywała niezadowolenia.
„O, Veronica, cześć! Tak, przyjechaliśmy na jakiś czas zamieszkać tutaj.”
„Co znaczy ‘zamieszkać tutaj’? Co to za pomysł?”
Roman wyglądając na zakłopotanego, jednak znalazł odpowiedź:
„Igor ci nie powiedział?”
„O czym?”
„Że pozwolił nam zostać. Chcieliśmy uciec od miejskiego zgiełku, więc tutaj właśnie przyjechaliśmy.”
Veronica nie mogła pojąć tej śmiałości. Nawet jeśli to rodzina, powinni byli uprzedzić ją o tym. Nie rozumiała też, dlaczego mąż nie zająknął się o tym wcześniej.
„Nie wiem, co mąż wam pozwolił, ale ja nikomu niczego nie zezwoliłam.”
W tym momencie do rozmowy dołączyła Lyuba:
„Veronica, przestańcie się kłócić. Przecież jesteśmy rodziną. Zawsze się dogadamy. Poza tym usmażyłam ziemniaki, chodźmy do stołu.”
„Wymiotuję!” odparła Veronica i udała się na górę.
Roman zauważył, że atmosfera robi się napięta i starał się rozładować sytuację:
„Veronica, chcielibyśmy zostać przynajmniej tydzień. Nie masz nic przeciwko?”
„Mam.”
„No daj spokój, rodzinnie. Igor sam nas zaprosił. Wiesz, wziąłem nawet urlop dla tego celu. Lyuba tak mnie namawiała, że nie uwierzysz.”
W końcu Veronica doszła do wniosku, że nie warto się zbytnio spinać i zgodziła się. W rezultacie krewni zamieszkali na parterze, a ona na piętrze.
Wyglądało na to, że sprawa została zapomniana i mogli spokojnie rozmawiać. Gdyby nie jeden problem – Roman i Lyuba byli bardzo bałaganiarzami.
Rzadko myli naczynia, brudzili podłogi i zaniedbywali basen. Na wszystkie uwagi odpowiadali żartobliwie lub obiecywali sprzątać później.
„Już mam serdecznie dość tego bałaganu!” – powiedziała Veronica zniecierpliwiona.
W odpowiedzi słyszała:
„Nie przesadzaj. Przecież tylko kilka okruchów zostało, co z tego?” – wzruszyła ramionami Lyuba.
„No właśnie! Nie chcę tutaj hodować myszy!”
Ostatecznie udało jej się zmusić ich do sprzątania po sobie, chociaż często sama musiała zabierać się do porządków, bo łatwiej było posprzątać od razu niż ciągle prosić i czekać kolejne trzy dni.
Nagle przyszło jej do głowy genialne rozwiązanie – następnego ranka zdecydowała się obudzić gości bardzo wcześnie.
„Wstawajcie!”
„Veronica, czemu tak wcześnie? Co się stało?” – Roman przecierał oczy.
„Pójdziemy pracować w ogrodzie, zanim słońce za mocno zagrzeje. Potem będziecie mogli spać do woli. Ty też, Lyuba – wstawaj.”
Lyuba leniwie przeciągnęła się w łóżku.
„A ja dlaczego?”
„Bo też musisz pomóc. Jesteście tutaj, więc nie ma co tracić czasu.”
W końcu Veronica wygrała i wszyscy wyszli na dwór.
„Co musimy zrobić?”
„Pracy jest od groma. Na przykład musimy odchwaścić cały ogród, podlać rośliny, a najlepiej też przesadzić kwiaty.”
Do południa wszyscy ciężko pracowali w ogrodzie.
„Nie męczy cię to, Veronica?” – ziewnęła Lyuba.
„Nie. Jeśli chcesz mieszkać w domku, to trzeba pracować. Myślałaś, że ludzie tu tylko odpoczywają?”
Lyuba zamilkła, na co Veronica znała odpowiedź.
„Dobra, dokończymy wieczorem.”
„Co znaczy ‘wieczorem’? Kiedy w takim razie odpoczniemy?” – zdziwił się Roman.
„Jak się ściemni.”
Po obiedzie Veronica zauważyła, jak szybko goście zaczęli się zbierać.
„Dokąd idziecie?”
„Wyjeżdżamy.”
„Jak to? Chcieliście zostać tydzień. Myślałam, że fajnie będzie, mogliście pomóc.”
Roman i Lyuba rozejrzeli się po sobie.
„Dostałem telefon z pracy. Nie możemy zostać. Może innym razem.”
„No dobrze,” – Veronica ledwo powstrzymała uśmiech.
Gdy goście odjechali, postanowiła zadzwonić do Igora, aby wyjaśnić sprawę.
„O jakich kluczach mówisz? Niczego nikomu nie dałem!” – zaprzeczył mąż.
„No to jak oni w ogóle mieli do nich dostęp?”
„Właśnie to musimy wyjaśnić.”
Igor przypomniał sobie, że Roman kiedyś odwiedził go w pracy i był w biurze, gdy właśnie dzwonił – najprawdopodobniej w tajemnicy zrobił kopie kluczy. Jak on mógł?
Mieli więc poważną rozmowę przed sobą. Igor był również dumny z przebiegłości żony. Udało jej się zaangażować ich do pracy, dzięki czemu zrozumieli, że nie powinni swobodnie włóczyć się tam, gdzie nie są oczekiwani.
Kluczowa nauka: Czasem spryt i stanowczość mogą rozwiązać najbardziej kłopotliwe sytuacje rodzinne i ochronić nasze zasoby przed nieproszonymi gośćmi.
Ta historia przypomina, jak ważne jest jasno ustalenie granic i komunikacja w rodzinie, aby uniknąć nieporozumień i niechcianych niespodzianek.