Jak zaczęłam nowe życie po latach jako darmowa gospodyni domowa

Jak zaczęłam nowe życie po latach jako darmowa gospodyni domowa

Elena Władimirowna stała przy kuchence, mieszając zupę, gdy mąż wszedł do kuchni i położył na stole zaproszenie.

— To zaproszenie na twoją klasową reunę — powiedział Siergiej, nie odrywając wzroku od telefonu. — W sobotę.

Patrzyła na zaproszenie. Trzydzieści lat od ukończenia szkoły. Piękna karta z złotymi literami.

— Pójdziesz? — zapytała, wycierając ręce o fartuch.

— Oczywiście. Ale może wyglądaj trochę lepiej, bo wyglądasz jak zajeżdżona kura. Nie rób wstydu rodzinie.

Te słowa uderzyły ją niczym cios pod serce. Elena zamarła, trzymając chochlę. Siergiej zmierzał już do drzwi, kiedy do kuchni weszli ich synowie — Maksym i Denis.

— Mamo, co to? — Maksym wziął zaproszenie.

— Spotkanie absolwentów — odpowiedziała cicho.

— Fajnie! A pójdziesz w tym swoim starym szlafroku? — zaśmiał się Denis.

— Nie wyśmiewajcie mamy — wtrąciła się teściowa Raisa Pietrowna, wchodząc z postawą gotową udzielić mądrej rady. — Trzeba się trochę ogarnąć. Farba do włosów, porządna sukienka. Trzeba wyglądać z klasą.

Elena milcząco skinęła głową i wróciła do gotowania. W sercu wszystko bolało, lecz nie dawała tego po sobie poznać. Po dwudziestu sześciu latach małżeństwa nauczyła się ukrywać żal głęboko w sobie.

— Obiad gotowy — oznajmiła pół godziny później.

Rodzina zebrała się przy stole. Barszcz był doskonały — idealnie kwaśny, z delikatną wołowiną i aromatycznymi ziołami. Do tego świeżo pieczony chleb i pierogi z kapustą.

— Smacznie — mruknął Siergiej między kęsami.

— Jak zawsze — dodała teściowa. — Przynajmniej umiesz gotować.

Elena zjadła kilka łyżek i wyszła zmywać naczynia. W lustrze nad zlewem odbijała się zmęczona twarz kobiety mającej czterdzieści osiem lat. Siwe odrosty, zmarszczki przy oczach, przygasły wzrok. Kiedy zdążyła tak się zestarzeć?

W sobotę Elena wstała o piątej rano. Najpierw należało przygotować potrawy na spotkanie — każdy miał coś przynieść. Postanowiła zrobić kilka dań: zupę solankę, śledzia pod pierzynką, pierogi z mięsem i kapustą, a na deser ptasie mleczko.

Ręce same wiedziały, co robić — kroić, mieszać, piec, dekorować. W kuchni odnajdowała spokój. Była tam mistrzynią, nikt jej nie krytykował.

— Wow, ile ugotowałaś — zdziwił się Maksym, schodząc do kuchni o jedenastej.

— Na spotkanie — odpowiedziała krótko matka.

— A może kupiłaś coś nowego dla siebie?

Elena spojrzała na jedną porządną czarną sukienkę wiszącą na krześle.

— To powinno wystarczyć.

Do drugiej wszystko było gotowe. Elena się przebrała, pomalowała, a nawet założyła kolczyki — prezent od Siergieja z dziesiątej rocznicy ślubu.

— Wyglądasz dobrze — ocenił mąż. — Jedziemy.

Dom podmiejskiej rezydencji Swietłany Igorewnej imponował rozmachem. Była koleżanka wyszła za biznesmena i teraz gościła w luksusowym domu z basenem i kortem tenisowym.

— Leno! — przywitała ją Swietłana. — Ależ mało się zmieniłaś! Co przywiozłaś?

— Kilka potraw — Elena postawiła pojemniki na stole.

Ktoś się wzbogacił, ktoś się postarzał, ale wszyscy się rozpoznali. Elena trzymała się na uboczu, obserwując, jak koledzy z klasy opowiadają o swoich sukcesach.

— Chłopaki, kto to zrobił tę solankę? — głośno zapytał Wiktor, były przewodniczący klasy. — To bezsprzeczny majstersztyk!

— To Lena — wskazała na nią Swietłana.

— Leno! — podszedł do niej niski mężczyzna o łagodnych oczach. — Pamiętasz mnie? Paweł Michajłow, siedziałem na trzeciej ławce.

— Paweł! Oczywiście, że pamiętam — ucieszyła się.

— To ty robiłaś tę solankę? Jestem zachwycony! A te pierogi… Wydaje mi się, że nigdy nie jadłem nic lepszego.

— Dziękuję — zakłopotała się Elena.

— Naprawdę serio mówię. Mieszkam od dziesięciu lat w Belgradzie, tam bardzo lubią rosyjską kuchnię, jest mnóstwo rosyjskich restauracji, ale takiego poziomu jeszcze nie spotkałem. Masz może wykształcenie kucharza?

— Nie, jestem zwykłą gospodynią domową.

— „Zwykłą”? — Paweł pokręcił głową. — Masz wielki talent.

Przez cały wieczór ludzie podchodzili do Eleny, pytali o przepisy i chwalili potrawy. Po raz pierwszy od wielu lat czuła się ważna i potrzebna.

Tymczasem Siergiej opowiadał o swoim serwisie samochodowym, co jakiś czas patrząc na żonę z niedowierzaniem — skąd ta popularność?

Poniedziałek zaczął się jak zwykle: śniadanie, sprzątanie, pranie. Elena prasowała koszule synom, gdy zadzwonił telefon.

— Halo?

— Leno? Tu Paweł, widzieliśmy się w sobotę.

— Paweł, cześć — zdziwiła się.

— Myślałem… Mam do ciebie propozycję biznesową. Spotkamy się? Pogadamy?

— O czym?

— O pracy. W Serbii. Chcę otworzyć restaurację rosyjskiej kuchni, potrzebny koordynator. Ktoś z gustem, kto może szkolić kucharzy, układać menu. Dobra pensja plus udział w zyskach.

Elena usiadła na krześle. Serce zaczęło mocno bić.

— Paweł, nie wiem, co powiedzieć.

— Przemyśl to. Zadzwonisz jutro, dobrze?

Cały dzień chodziła jak w transie. Praca w Serbii? Restauracja? Zwykła gospodyni domowa?

Przy kolacji próbowała powiedzieć rodzinie.

„Wyobrażacie sobie, dostałam propozycję pracy…”

„Jakiej pracy?” — parsknął Denis. — „Nie potrafisz nic poza gotowaniem.”

„Właśnie, gotowanie mi zaproponowali. W Belgradzie, w restauracji.”

— Belgrad? — zapytał Siergiej. — Co za brednie?

— Mamo, o czym mówisz? — Maksym odłożył widelec. — Ile masz lat? Czterdzieści osiem?

— Poza tym — wtrąciła teściowa — kto będzie się zajmował domem? Gotował?

— Pewnie ktoś sobie żartuje — machnął ręką Siergiej.

Elena milczała. Może mieli rację? Może to naprawdę niedorzeczne?

Następnego dnia sytuacja powtórzyła się. Przy śniadaniu Siergiej krytycznie się jej przyglądał.

— Trochę się zaokrągliłaś — stwierdził. — Trzeba zacząć ćwiczyć.

— Mamo, i tak nie przychodź na mój bal maturalny — powiedział Denis, smarując masłem chleb.

— Dlaczego? — zdziwiła się Elena.

— Bo wszyscy rodzice wyglądają stylowo, a ty jakoś… przestarzale.

— Denis ma rację — dodał brat. — Nie złości się, po prostu nie chcemy, żeby ludzie potem plotkowali.

Teściowa kiwała głową zgodnie z ich słowami:

„Trzeba o siebie dbać. Kiedyś kobiety były piękne aż do starości.”

Elena wstała od stołu i poszła do swojego pokoju. Tam z drżącymi rękami wybrała numer Pawła.

— Paweł? To Lena. Zgadzam się.

— Naprawdę? — w głosie było słychać radość. — To świetnie! Ale uprzedzam — praca nie będzie łatwa. Duża odpowiedzialność, dużo pracy, decyzji. Jesteś gotowa?

— Jestem — odpowiedziała stanowczo. — Kiedy zaczynam?

— Za miesiąc. Trzeba załatwić dokumenty i wizę. Pomogę w tym.

Miesiąc minął niepostrzeżenie. Elena załatwiała formalności, uczyła się serbskiego, układała menu dla przyszłej restauracji. Rodzina była sceptyczna, uważała to za chwilową fanaberię.

— Pewnie po miesiącu-dwóch wróci, zrozumie, że w domu jest lepiej — mówił Siergiej znajomym.

— Ważne, by na tym nie straciła finansowo — wtórowała teściowa.

Synowie w ogóle nie traktowali poważnie jej planów. Dla nich matka była elementem wystroju mieszkania — gotowała, prasowała, sprzątała. Co ona może robić w obcym kraju?

Dzień wyjazdu Elena wstała wcześnie. Przygotowała zapasy na tydzień i zostawiła instrukcje dotyczące prania i sprzątania. Do lotniska jechała sama — wszyscy byli zajęci.

— Zadzwonimy — mruknął Siergiej na pożegnanie.

Belgrad przywitał ją deszczem i nowymi zapachami. Paweł czekał na lotnisku z bukietem kwiatów i szerokim uśmiechem.

— Witaj w nowym życiu — powiedział, obejmując ją.

Następne miesiące mijały jak jeden dzień. Elena zajmowała się rekrutacją personelu i sporządzaniem menu. Okazało się, że potrafi nie tylko gotować, ale też zarządzać, planować i podejmować decyzje.

Po trzech miesiącach przyszli pierwsi klienci. Sala była pełna, ludzie stali w kolejce. Barszcz, solanka, pielmieni, naleśniki — wszystko znikało błyskawicznie.

— Masz złote ręce — mówił Paweł. — I bystry umysł. Udało nam się stworzyć coś wyjątkowego.

Elena patrzyła na zadowolone twarze gości, słuchała pochwał i rozumiała — odnalazła siebie. W wieku czterdziestu ośmiu lat zaczęła nowe życie.

Pół roku później zadzwonił Siergiej.

— Leno, jak się masz? Kiedy wracasz?

— Wszystko w porządku. Pracuję.

— A kiedy wrócisz? Ledwo sobie radzimy.

— Zatrudnijcie sprzątaczkę.

— Kogo? Na jakie pieniądze?

— Na takie, jakie ja przez dwadzieścia sześć lat dostawałam.

— Co masz na myśli?

— Nic szczególnego. Po prostu przez lata byłam dla was darmową sprzątaczką. A potem, na swoje okrągłe urodziny, wyjechałam za granicę za pracą.

Na linii zawisła cisza.

— Leno, może porozmawiamy normalnie? Bez urazy?

— Siergiej, nie jestem urażona. Po prostu żyję. Po raz pierwszy w życiu naprawdę żyję.

Rozmowy z synami wyglądały podobnie. Nie mogli pojąć, jak ich matka stała się niezależna, sukcesywna, potrzebna nie tylko im.

— Mamo, przestań już bawić się w bizneswoman — mówił Maksym. — Bez ciebie dom się wali.

— Nauczcie się sami żyć — odpowiadała Elena. — Macie już po dwadzieścia pięć lat.

Siergiej nie sprzeciwił się rozwodowi. Był to jedynie formalny akt potwierdzający fakt.

Minął rok. Restauracja „Moskwa” stała się jedną z najpopularniejszych w Belgradzie. Elena otrzymała propozycje od inwestorów na otwarcie sieci, zapraszano ją do programów kulinarnych, pisali o niej krytycy gastronomiczni.

„Rosyjska kobieta, która podbiła Belgrad” — taki tytuł widniał w lokalnej prasie.

Paweł oświadczył się jej w dniu pierwszej rocznicy restauracji.

Elena długo się zastanawiała, zanim powiedziała „tak”.

Nie z powodu braku zaufania do niego — był dobrym człowiekiem. Po prostu lubiła być samodzielna.

— Nie będę ci codziennie gotować ani prasować koszul — uprzedziła go.

Podczas drugich urodzin restauracji przyleciał Siergiej z synami. Widząc pewną siebie, odnoszącą sukcesy kobietę w eleganckim garniturze, odbierającą gratulacje od lokalnych celebrytów, zaniemówili.

— Mamo, zmieniłaś się — wymamrotał Denis.

— Stałaś się piękna — dodał Maksym.

— Stałam się sobą — poprawiła Elena.

Siergiej przez cały wieczór chodził w milczeniu, z rzadka patrząc na byłą żonę ze zdziwieniem. Wieczorem, gdy goście się rozeszli, podszedł do niej.

— Przepraszam, Leno. Nie rozumiałem…

— Czego dokładnie?

— Że jesteś człowiekiem. Osobą. Że masz talent, marzenia, potrzeby. Myślałem, że jesteś tylko częścią domu, rodziny.

Elena skinęła głową. Nie było złości, była tylko żal za straconym czasem.

— Może zaczniemy od nowa? — zaproponował.

— Nie, Siergiej. Mam już inne życie.

Dziś Elena ma pięćdziesiąt lat. Posiada sieć restauracji, własny program kulinarny w lokalnej telewizji i bestsellerową książkę kucharską. Jest żoną mężczyzny, który ceni ją jako osobę, a nie darmową gospodynię domową.

Czasem dzwonią synowie. Mówią, że wiele zrozumieli, są z niej dumni, chcą przyjechać w odwiedziny. Elena cieszy się, słysząc ich, lecz nie czuje już winy, że żyje dla siebie.

Często stoi na kuchni swojej flagowej restauracji, obserwując kucharzy przyrządzających jej specjalności i myśli: „Co by było, gdybym wtedy się nie zdecydowała? Gdybym nadal była kurą w szlafroku?”

Szybko odgania te myśli. Życie nie oferuje drugich szans każdemu. Ona miała szczęście i z niej skorzystała.

Wniosek: Rozpoczęcie nowego etapu życia w wieku prawie pięćdziesięciu lat może budzić strach, ale właśnie wtedy możemy naprawdę odkryć, kim jesteśmy. Historia Eleny pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmianę i odnalezienie własnej wartości oraz pasji.

Advertisements