Alicja ledwo wyciągnęła wózek z bliźniakami z pięciopiętrowego budynku, w którym nie było windy, i, mimo że zauważyła starsze panie na ławce, ruszyła na spacer do parku. – Jak ona pięknie wygląda! Ale co zrobiła, że mąż ją zostawił? Przecież nie bez powodu opuścił ją, gdy była w ciąży, wiedząc, że nosi pod sercem bliźniaki – szepciły kobiety za nią. Tak, Alicja rzeczywiście wychowuje swoich synków bez pełnej rodziny, ale czy to jej wina?
Alicja ledwo udało się wyciągnąć wózek spod klatki schodowej. I nie dziwne, bo ich pięciopiętrowy blok bez windy, z wąskimi schodami, wcale nie był przystosowany do szerokiego wózka. Na szczęście bliźniaki nie obudziły się przez wstrząsy. Gdyby się obudziły, byłby to podwójny krzyk na całe podwórko. Kobieta ruszyła w stronę parku, daleko od bloku, a szczególnie od babć, które zawsze okupowały ławkę. Znowu będą zadawać dociekliwe pytania o jej życie, a potem będą ją komentować. Stare pokolenie po prostu nie akceptuje rodzin, które nie są “pełne”.
Alicja też by chciała, żeby jej rodzina była pełna, ale niestety… Jej mąż nie był gotowy na życie rodzinne, a szczególnie na dzieci. Po prostu ich nie znosił. Kiedy dowiedział się, że Alicja jest w ciąży, zaczął ją namawiać, żeby zrobiła coś z tym. Ona się jednak postawiła. W końcu to jej dziecko, jej obowiązek je nosić i wychować. Mąż próbował ją przekonać, by pozbyła się malucha, a gdy dowiedział się, że będą dwa, po prostu zniknął. Nawet nie zabrał wszystkich swoich rzeczy.
Co zrobiła Alicja? Płakała, trochę się wygadała i uspokoiła. Tym bardziej, że chłopcy zaczęli mocniej się wiercić. Kobieta pocieszała się tym, że rozmawiała z nimi, śpiewała im piosenki, a oni odpowiadali jej radosnymi kopniakami. W głębi duszy miała nadzieję, że po narodzinach bliźniaków, jej mąż wróci, ale tak się nie stało.
Alicja próbowała poradzić sobie sama, ale były rzeczy, z którymi drobne kobiece ręce sobie nie radziły. W pokoju dziecięcym od miesięcy stał nierozłożony fotel, na którym chciała spać przy łóżeczku maluchów, ale nie miała siły go złożyć. Musiała każdej nocy spać na składanym łóżku.
Przeglądając darmową gazetę, Alicja natrafiła na ogłoszenie „mężczyzna na godzinę”. To było dokładnie to, czego teraz potrzebowała. Kobieta wzięła telefon i zadzwoniła pod numer.
„Mężczyzna” przyjechał po około dwóch godzinach. Wysoki, elegancki, od razu wszedł do pokoju dziecięcego i zabrał się za składanie fotela. Bliźniaki zaczęły go obserwować, a potem wybuchły płaczem. A Alicja, na dodatek, miała problem z mlekiem, które wykipiało na kuchence. Pobieżała tam, martwiąc się o krzyk dzieci, ale kiedy wróciła, była zaskoczona.
W pokoju, obok łóżeczka maluchów, siedział „mężczyzna na godzinę”. Rozmawiał z dziećmi, mówił do nich w ich języku. Małe chłopczyki patrzyły na niego poważnie i odpowiadały.
– Widzę, że dobrze radzisz sobie z dziećmi – powiedziała Alicja. – Może powinieneś zostać wychowawcą.
– Mam dwójkę… było – odpowiedział mężczyzna, odwracając wzrok.
– Może napijemy się herbaty? – zaproponowała Alicja, próbując złagodzić sytuację.
Po tym, jak wyciągnęła dzieci z wózka, usiedli obok siebie, a Alicja nalała mu herbaty.
– Przepraszam za moją reakcję – powiedział mężczyzna, który przedstawił się jako Wiktor. – Rok temu straciłem żonę i dwóch synów. Może słyszałaś… Nie mogłem tam żyć, więc wróciłem do rodzinnych stron. Dzieci naprawdę kocham, ale nigdy się nie przyzwyczaję do myśli, że już nie jestem tatą. Chociaż na zawsze nimi będę.
Kiedy to mówił, Alicja nie mogła powstrzymać łez. A potem, pod wpływem impulsu, podeszła i objęła Wiktora. Siedzieli w milczeniu, płacząc razem przez kilka minut.
Potem Wiktor cicho zapytał:
– Czy mogę przyjść jutro?
Alicja skinęła głową i uśmiechnęła się przez łzy…
Wiktor rzeczywiście wrócił. I szybko się zadomowił. Każde z nich znalazło w drugim to, czego desperacko potrzebowało…