Bezrobotna studentka wychodzi za mąż za sześćdziesięcioletniego mężczyznę — a podczas ich nocy poślubnej pada od niego niespodziewane, szokujące pytanie.

Advertisements

Anna wierzyła, że jej los jest już przesądzony. Tego wieczoru odkryła jednak, że narzucony związek małżeński może skrywać cichą formę miłości.

Advertisements

Stała przed ogromnym oknem swojej sypialni, wpatrując się w ogród oświetlony blaskiem księżyca. Jej dłonie lekko drżały, gdy odczepiała spinkę, pozwalając ciemnym włosom opaść na ramiona.

Wiedziała, co się zaraz wydarzy. Od momentu, gdy rodzice ogłosili jej „wielką nowinę” — zaręczyny z Ivanem Sergiejewiczem, bogatym biznesmenem w wieku około sześćdziesięciu lat, który był od niej trzykrotnie starszy, lecz znacznie zamożniejszy niż ktokolwiek z ich otoczenia — przygotowywała się na tę chwilę.

Advertisements

Drzwi za jej plecami się otworzyły. Usłyszała kroki na drewnianej podłodze, ale nie odwróciła się.

— Anno — odezwał się zaskakująco łagodnym głosem — usiądź, proszę. Musimy porozmawiać.

Powoli odwróciła się w jego stronę. Ivan Sergiejewicz stał przy fotelu. Zdjął już swoją galową marynarkę, ale wciąż miał na sobie nienagannie białą koszulę i ciemne spodnie. Jego siwe włosy były starannie ułożone, a szare oczy wpatrywały się w nią z intensywnością, której nie potrafiła odczytać.

Anna usiadła na brzegu łóżka, serce biło jej jak oszalałe, obawiając się chwili, którą uważała za nieuniknioną — momentu, gdy odebrana zostanie jej godność.

Jednak Ivan Sergiejewicz nie wykonał żadnego ruchu. Ze złożonymi rękami w kieszeniach milczał, patrząc na nią.

— Wiem, że nie wybrałaś tego małżeństwa — powiedział spokojnie. — Wiem, że to twoi rodzice cię do tego zmusili… a może raczej zmusili.

Anna podniosła wzrok, zaskoczona tą niespodziewaną szczerością.

— Zanim pójdziemy dalej, chciałbym cię o coś prosić — kontynuował.

Wstrzymała oddech.

Podszedł do stolika nocnego, wyjął z niego gruby teczkę i podał jej ją.

— Obiecaj mi, że ukończysz studia medyczne.

Anna zaniemówiła.

— Co proszę?

— Jesteś na trzecim roku, prawda?

Skinęła głową, wciąż w szoku.

— W tej teczce znajdziesz dokumenty do konta na swoje nazwisko, na którym jest wystarczająco dużo środków, by pokryć czesne, koszty mieszkania i codzienne wydatki aż do ukończenia studiów. Jest tam także umowa najmu mieszkania w pobliżu twojej uczelni.

Anna otworzyła teczkę drżącą ręką. Zobaczyła wyciągi bankowe, umowę najmu, potwierdzenia płatności… Ale litery tańczyły jej przed oczami pełnymi łez.

— Nie rozumiem… Dlaczego?

Ivan usiadł w fotelu, nagle wyglądając na starszego i bardziej zmęczonego.

— Moja żona, Ekaterina, zmarła pięć lat temu — powiedział powoli. — Była onkologiem. Wybitną, oddaną, promienną kobietą. Ratowała życia… tylko swojego nie.

Zamilkł na chwilę, wzrok miał utkwiony gdzieś w dal.

— Kiedy zobaczyłem cię na tym charytatywnym przyjęciu — tym, na którym twój ojciec desperacko próbował zwrócić na siebie moją uwagę — dostrzegłem w twoich oczach tę samą pasję, którą miała Ekaterina do medycyny. Ten sam płomień.

Anna słuchała poruszona.

— Więc… dlaczego to małżeństwo? — zapytała. — Dlaczego po prostu mi nie pomogłeś?

Ivan uśmiechnął się smutno.

— Twój ojciec zaproponował mi umowę. Oddał mi twoją rękę w zamian za umorzenie jego długów. To nie był mój pomysł. Ale widząc twoją rodzinę w rozpaczy… i rozumiejąc, że mogłabyś porzucić studia, by im pomóc, zgodziłem się. Nie dla niego, dla ciebie.

Wstał i spojrzał w noc przez okno.

— Nie jestem twoim mężem, Anno. Nie w taki sposób, jak myślisz. Jestem starym człowiekiem. Ty masz przed sobą całe życie. Chcę tylko, byś została lekarzem, o jakim marzysz. Takim, z którego Ekaterina byłaby dumna jako ze swojej koleżanki.

Anna nie mogła uwierzyć własnym uszom. Cały nagromadzony strach rozpadł się w niej.

— A… moi rodzice? A inni? Co pomyślą?

— Oficjalnie jesteś moją żoną. Będziesz mieszkać w tym mieszkaniu. Ja zostanę tutaj. Spotkamy się na kilku oficjalnych wydarzeniach, jak przystało. Resztę czasu poświęcisz nauce, będziesz iść naprzód.

Odwrócił się i tym razem w jego szarych oczach nie było ani dystansu, ani chłodu. Była życzliwość.

— Kiedy ukończysz specjalizację, dyskretnie się rozwiedziemy. Będziesz wolna, Anno. Całkowicie. I będziesz mogła żyć tak, jak wybierzesz — z kim tylko zechcesz. Proszę cię tylko, byś swój talent wykorzystywała dla dobra. Tak jak ona by to zrobiła.

Anna wstała, trzymając teczkę, łzy swobodnie spływały po jej policzkach.

— Dlaczego… dlaczego to robisz dla mnie?

Ivan się uśmiechnął. Prawdziwy, rzadki, szczery uśmiech.

— Bo widziałem zbyt wiele żyć zmarnowanych przez egoizm i chciwość. Bo chcę wierzyć, że w tym, co mam, wciąż jest odrobina światła. I może… bo Ekaterina gdzieś tam nadal na mnie patrzy. I chcę, żeby była ze mnie dumna.

Poszedł do drzwi.

— Twój pokój jest gotowy — pierwszy w lewo na korytarzu. Odpocznij. Jutro zabiorę cię do twojego nowego mieszkania i wszystko ci wytłumaczę.

Zanim wyszedł, dodał cicho:

— A tak przy okazji… gratuluję pierwszej nagrody w ostatnim konkursie z anatomii. Ekaterina byłaby zachwycona, mogłaby cię poznać.

Drzwi cicho się zamknęły.

Anna została sama, trzymając teczkę, serce miała rozbite.

Nie była więźniem. Nie była ofiarą. Była… wspierana.

Tej nocy po raz pierwszy od miesięcy Anna zasnęła spokojnie. Nie z obawą o przyszłość, ale z nadzieją na wszystko, co może osiągnąć.

Trzy lata później doktor Anna Sergiejewna weszła do gabinetu. W białym kitlu, ze stetoskopem na szyi, była gotowa przyjąć swojego pierwszego pacjenta jako stażystka.

Stała prosto, z jasnym spojrzeniem i skupionym umysłem. Ale gdzieś w zakątku serca żyło cenne wspomnienie: mężczyzny o srebrnych włosach, który uwolnił ją, nie żądając nic w zamian.

Człowieka, który wierzył w nią, gdy ona sama wątpiła.

Człowieka, który zrozumiał, że najpiękniejszą formą miłości jest czasem dać drugiemu wolność.

Advertisements

Leave a Comment