– Więc ty teraz odchodzisz do innej i chcesz przejąć moją mieszkanie? – zapytałam męża z niedowierzaniem, nie wierząc własnym uszom.
Olek stał przede mną, nerwowo bawiąc się guzikiem marynarki. Unikał mojego wzroku, pokazując każdą cząstką swojego ciała, jak bardzo mu jest niewygodnie i jak się wstydzi. Ale słowa, które przed chwilą wypowiedział, nie mieściły się w mojej głowie.
– Aniu, zrozum, to będzie lepsze dla nas wszystkich – wymamrotał, uważając, by nie patrzeć mi w oczy. – Jesteśmy już obcymi ludźmi, przecież sama to wiesz. A mieszkanie… Co nam po nim? Naprawdę? Jestem tu zameldowany, mam pełne prawo…
– Prawo? – zagotowałam się, zaciskając dłonie w pięści. – Ty jeszcze o prawach mówisz? To ja kupiłam to mieszkanie za swoje pieniądze, kiedy ty nawet studiów nie kończyłeś! Każdą złotówkę odkładałam, przez lata żyłam oszczędnie. A ty, więc, tylko zameldowany? No trzeba przyznać, jakie szczęście!
– Posłuchaj, nie róbmy scen – powiedział Olek łagodnie, starając się mnie uspokoić. – Nie zaprzeczam, że to twoje pieniądze, ale tyle lat tu razem mieszkaliśmy. Naprawdę uważasz, że nie mam do niego żadnych praw?
– Tyle lat mieszkaliśmy! – wybuchłam w gniewie. – A teraz nagle postanowiłeś wszystko przekreślić i zacząć nowe życie? Przejąć moją własność, za którą ciężko pracowałam?
– Nie zamierzam niczego przejmować! – krzyknął Olek, wstając gwałtownie z kanapy. – Po co mi tu histeryzujesz? Proponuję wszystko załatwić spokojnie, jak dorośli ludzie. Po co nam ta przeklęta kawalerka? Sprzedajmy ją, podzielmy się pieniędzmi i rozejdźmy. Nie rozumiesz, że te kłótnie i upokorzenia niczego dobrego nie przyniosą?
Zaśmiałam się gorzko, potrząsając głową. Oczywiście, jak mogłam inaczej myśleć? On sam zrobił mi najgorsze rzeczy, zdradził i okłamał mnie. A teraz chciałby, żeby wszystko poszło po jego myśli. Mieszkanie sprzedamy, pieniądze podzielimy, a on ruszy w nowe życie.
– Wiesz, Saszko, kiedyś to „przeklęte mieszkanie” było szczytem naszych marzeń – powiedziałam, patrząc na niego przez łzy. – Pamiętasz, jak się wprowadzaliśmy? Jak robiliśmy remont za ostatnie pieniądze? Jak kupowaliśmy meble? Ty miałeś tyle planów – mówiłeś, że teraz w końcu zaczniemy normalnie żyć, będziemy mieć dzieci…
– Boże, o co znowu chodzi z przeszłością? – przerwał mi zirytowany Olek. – To było dawno, a teraz liczy się tylko to, co teraz. Jesteśmy obcymi sobie ludźmi. Po co te sentymenty?
– Dla ciebie może minęło – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Ale dla mnie jeszcze nie. I przepraszam, ale nie zamierzam dzielić się moim mieszkaniem z tobą. Chcesz zaczynać nowe życie? Proszę bardzo, droga wolna. Ale bez mojego majątku, proszę cię.
– Ty to jak dziecko, naprawdę! – znowu wybuchnął Olek, machając rękami. – Co to znaczy „bez twojego majątku”? Przecież przez tyle lat razem żyliśmy! Zgodnie z prawem połowa mieszkania należy do mnie!
– A prawo? No dobrze, idź do sądu, niech to wszystko udowodni – zaśmiałam się złośliwie, czując, jak gniew paruje w mojej piersi. – Ale pamiętaj, ja też nie odpuszczę. Będę walczyć o to mieszkanie do ostatniego tchu. I wierz mi, nie oddam swojej połowy tylko dlatego, że mi się coś nie podoba.
Olek poczerwieniał, zaciskając pięści. Widać było, że ledwo powstrzymuje się przed powiedzeniem czegoś, czego potem by żałował. Uspokoił się z wielką trudnością, wziął głęboki oddech.
– Dobrze, Aniu, ta rozmowa nie ma sensu – powiedział zmęczonym głosem. – Widzę, że niczego nie rozumiesz, nie chcesz się dogadać.
– A dlaczego ja mam się dogadywać? – zapytałam, wciąż trzymając w rękach ściereczkę kuchenną. – To ty odchodzisz, to ty niszczysz rodzinę. A ja mam ci jeszcze oddać mieszkanie? Nie, dziękuję! Chcesz podzielić majątek? Proszę bardzo, ale tylko przez sąd. Zobaczymy, co on o tym powie!
– Rozumiesz, że nie mamy pieniędzy na prawników! – znowu wybuchł Olek. – No dobra, ja mam jakieś oszczędności, ale ty? Na co zamierzasz się przygotować, bez pieniędzy?
– To już nie twoja sprawa – odpowiedziałam, prostując plecy i patrząc mu prosto w oczy. – Poradzę sobie sama, bez twoich łask. I w ogóle, Saszko, kończmy tę rozmowę. I tak mnie nie przekonasz, a ja ciebie również. Więc idź już… do swojej nowej dziewczyny. Mieszkanie zostaw, nie jest dla ciebie.
Olek zacisnął zęby, zerwał kurtkę z wieszaka. Z impetem otworzył drzwi wejściowe, prawie wybijając szybę. Obrócił się na progu, mierząc mnie pogardliwym spojrzeniem.
– Jesteś głupia, Aniu. I naprawdę głupia! Odrzucasz szczęście, wywyższasz się. Tylko potem nie narzekaj!
I wyszedł, zatrzaskując drzwi z hukiem. Zostałam sama, stojąc w przedpokoju, z bezradnie opuszczonymi rękami. Łzy cisnęły się do oczu. Serce rozpadało się na kawałki, zrozumiałam, jak niesprawiedliwe to wszystko.
I rzeczywiście – głupia. Osiem lat z życia zmarnowanych, osiem lat poświęceń i bezgranicznej miłości. A co w zamian? Zdrada, kłamstwa, chęć przejęcia mojej jedynej własności. Porzucić mnie, umyć ręce.
Ale nie, nie pozwolę na to! Nawet jeśli będę głodować, nawet jeśli wszystko stracę — tego mieszkania nie oddam! Będę walczyć do ostatniego tchu, aż do ostatniej granicy. I niech tylko spróbuje obejść mnie, spróbować przejąć moją własność!
Wiem, będzie ciężko. Nerwy, sądy, nieskończone kłótnie. Ale dam radę, muszę. Dla siebie, dla swojego przyszłego życia. Dla tego mieszkania, za które tak ciężko pracowałam przez lata.
– Nic, Saszko, nic – powiedziałam z gniewem, ocierając łzy. – Jeszcze zapłacisz, kochanie. Zobaczysz, co to znaczy mieć do czynienia z głupią.
Wyprostowałam się, otrzepałam z twarzy resztki łez. Dość płakania, dość użalania się nad kimś, kto tego nie zasługuje. Czas się zebrać, wziąć siebie w garść. I dać im odpór, bezlitosny i stanowczy.
Bez względu na to, ile mam lat, ile sił w sobie. Nie liczy się, jak mało mam doświadczenia i znajomości. Będę walczyć do końca, będę bronić swoich praw. Bo to moje życie — i nie pozwolę żadnemu draniowi rządzić nim na własnych warunkach.
Przytaknęłam swojemu odbiciu w lustrze i, podnosząc głowę, przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, wzięłam telefon do ręki. Chwileczkę nie myślałam, patrząc na urządzenie. Potem zdecydowanie wybrałam numer.
– Cześć, mamo? To ja. Masz chwilę? Nie? Dobrze, to posłuchaj. Potrzebuję twojej pomocy. Saszko odchodzi… Tak, do jakiejś młodszej. I mieszkanie chce zabrać, wyobrażasz to sobie? W skrócie, dramat. Boję się, że nie poradzę sobie sama…