Marina smażyła naleśniki w kuchni, gdy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. W progu stała Raisa Nikołajewna – teściowa – z lodowatym spojrzeniem i twarzą nie zdradzającą żadnych emocji.
– Nie przyszłam bez powodu – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu i weszła do mieszkania, nie czekając na zaproszenie. – Sprawa jest poważna.
– Jaka dokładnie? – zapytała Marina, ścierając ręce w kuchenny ręcznik i próbując się uśmiechnąć.
– Julia z Olegiem mieszkają u mnie po ślubie. Mieszkanie małe, we troje ciasno. A ty przecież masz wolne lokum po babci. Udostępnij im je.
– Nie. Po tym wszystkim – zdecydowanie nie – odpowiedziała Marina, splatając ręce na piersi.
– A co niby takiego zrobiłam? – zdziwiła się Raisa, jakby rzeczywiście nie rozumiała powodu.
Marina pamiętała aż za dobrze, co działo się przed miesiącem. Martwiła się wtedy o prezent na wesele Julii – w końcu z szwagierką łączyły ją serdeczne, niemal siostrzane relacje. Była przekonana, że z Aleksiejem znajdą się na liście gości jako jedni z pierwszych. Tym bardziej że Julia pożyczyła od nich pięćdziesiąt tysięcy rubli na przygotowania.
– A co, jeśli nas w ogóle nie zaproszą? – rzucił wtedy z przekąsem Aleksiej.
– Nie przesadzaj. Przecież jesteś jej bratem – uspokajała go Marina, jeszcze wierząc, że wszystko będzie dobrze.
Wcześniej przygotowała elegancką sukienkę i buty, licząc, że się przydadzą. Czekała. Ale ślub zbliżał się wielkimi krokami, a zaproszenia nie było. Ani od Julii, ani od Raisy. Trzy dni przed uroczystością Marina, z bólem w sercu, zrozumiała – zostali pominięci.
Łzy spływały jej po policzkach, gdy chowała sukienkę z powrotem do szafy. Aleksiej jak zwykle zachował spokój.
– Przynajmniej się wyśpię w wolny dzień – skwitował.
Kilka dni po ślubie zadzwoniła Raisa i oznajmiła, że wpadnie. Marina postanowiła nie owijać w bawełnę:
– Dlaczego nas nie zaprosiliście?
– No cóż… postanowiliśmy zaprosić tylko młodych. A wy już po trzydziestce – wymamrotała niezręcznie teściowa.
Marina prawie uwierzyła. Ale niedługo potem, spotykając ciotkę Raisy w sklepie, dowiedziała się, że na weselu byli zarówno starsi krewni, jak i osoby z dalszej rodziny. O wieku nikt nawet nie wspominał.
– A wy? Czemu was nie było? – zapytała ciotka szczerze zaskoczona.
Marina poczuła wstyd – nie za siebie, lecz za tych, którzy powinni być najbliższą rodziną.
W domu wszystko opowiedziała Aleksiejowi, a on zaproponował rozmowę z matką.
– Raisa Nikołajewna, proszę powiedzieć wprost: dlaczego nie zostaliśmy zaproszeni? – zapytała Marina stanowczo. – Właśnie rozmawiałam z pani siostrą – dokładnie wymieniła, kto był na weselu.
– Razem z Julią postanowiłyśmy zaprosić tylko tych, którzy są „potrzebni” – odpowiedziała chłodno Raisa. – Takich, którzy mogliby dać coś wartościowego albo się przydać.
– A te pięćdziesiąt tysięcy, które daliśmy Julii, to niby nic nie znaczy?
– Przecież mogliście sobie je zabrać z powrotem. Gdyby to był prezent, to co innego.
Marina nie poznawała tej kobiety. Czy naprawdę byli dla niej nikim?
Minęły dwa tygodnie. Raisa znów pojawiła się pod drzwiami. Bez uprzedzenia. Bez słowa przeprosin.
– Twoje mieszkanie stoi puste, a moi się duszą – zaczęła z udawaną troską.
– To nie pani własność. I nie wymaga żadnych kosztów utrzymania – odpowiedziała chłodno Marina.
– Dlaczego jesteś taka zgorzkniała? Przecież jesteśmy rodziną!
– Rodziną? Pamiętaliście o nas tylko wtedy, kiedy było wam niewygodnie. A wcześniej? Byliśmy niewidzialni – głos Mariny zadrżał ze złości.
– Ale co my ci takiego zrobiliśmy?
– Naprawdę pani nie wie?! Upokorzyliście nas, zignorowaliście, a teraz prosicie o klucze. Wie pani, że Julia nigdy nie oddała tych pieniędzy?
– Nie dasz im mieszkania, to więcej nas nie zobaczysz – rzuciła bezczelnie Raisa. – Przemyśl to sobie.
Marina nie wytrzymała – złapała szklankę z wodą i bez wahania wylała jej zawartość na twarz teściowej.
– Aleksiej, powiedz coś wreszcie! – wrzasnęła Raisa, ocierając twarz rękawem.
– Niech teraz pomagają ci, których zaprosiliście – odpowiedział spokojnie Aleksiej.
Raisa, nie mówiąc już ani słowa, odwróciła się i trzasnęła drzwiami, wychodząc.