Kiedy zaszłam w ciążę po raz drugi, mój mąż przejął na siebie wszystkie obowiązki. Przygotowywał nam posiłki, odwoził moją córkę do szkoły i na zajęcia taneczne, sprzątał, pomagał jej w odrabianiu lekcji… Krótko mówiąc, robił wszystko, żebym mogła się skupić na sobie i odpoczynku. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że potrafi być aż tak troskliwy. Gdy zaczęłam odczuwać skurcze, nie czekał na karetkę, tylko zabrał mnie do szpitala swoim samochodem. Skurcze zaczęły się w środku nocy, a nasz syn przyszedł na świat o 7 rano. Mój mąż przez całą noc stał przed szpitalnym oknem, z niecierpliwością czekając na pierwsze spotkanie z naszym dzieckiem.
Jednak, obok radości, poczułam również ogromne zaskoczenie… Kiedy pierwszy raz zobaczyłam naszego synka, przez moment nie mogłam uwierzyć, że to moje dziecko. Moją uwagę od razu przykuły jego rude włosy. Ja mam jasnobrązowe, mój mąż ma ciemne – a nasz syn urodził się z bujną czupryną ognistych włosów. Nie mogłam zrozumieć, po kim odziedziczył taki kolor. Nasza rodzina zebrała się na dziedzińcu szpitala, a ja, w tłumie bliskich i przyjaciół, zauważyłam pełne radości spojrzenie mojego męża. Chciałam jak najszybciej przedstawić mu syna, ale w środku targały mną obawy, jak zareaguje.
Stres i emocje wzięły górę, rozpłakałam się. Położna próbowała mnie uspokoić, mówiąc, że nie powinnam psuć tego szczęśliwego momentu. Położyłam się na łóżku, zmęczona, i zasnęłam, a w śnie zaczęłam się śmiać, choć nie byłam pewna, czy ze szczęścia, czy z nerwów. Bałam się, że mój mąż może nie zaakceptować naszego syna i zażąda testu na ojcostwo, choć przecież nigdy nie zdradziłam go.
W końcu nadszedł czas, by się spotkać. Kiedy mój mąż wszedł na oddział, zatrzymałam go przy drzwiach i powiedziałam: “Kochanie, najważniejsze, żeby się nie denerwować!”. Jego twarz od razu się zmieniła, a on podszedł do naszego syna. Gdy zbliżył się, wykrzyknęłam: “On jest rudy!”. Mój mąż spojrzał na chłopca i zareagował ogromną radością.
Powiedział, że martwił się tylko o zdrowie syna, a kolor włosów zupełnie mu nie przeszkadza. Pomyślał, że może nasz syn urodził się z jakąś poważną wadą. Dopiero później dowiedziałam się, że babcia mojego męża, Antonina, miała również rude włosy. Niestety, nigdy jej nie poznałam, bo zmarła wiele lat temu. Teraz, na każdym przyjęciu urodzinowym naszego syna, który ma już 17 lat, z uśmiechem wracamy do tej historii i wspominamy naszą babcię Antosię.