Mąż wyznał żonie, że jest nią znudzony, a ona tak bardzo się zmieniła, że to teraz ona znudziła się nim.

Advertisements

Dwa lata temu usłyszałam od męża zdanie, które utkwiło mi w pamięci na zawsze: „Jesteś tak przewidywalna, że zaczynasz mnie nudzić”. Choć dla Jana nasze życie wydawało się monotonne, ja byłam z niego całkowicie zadowolona. Codziennie rano wstawałam wcześniej, jadłam śniadanie, wykonywałam ćwiczenia, a potem szykowałam się do pracy. Zanim jednak wychodziłam, najpierw zajmowałam się mężem, przygotowując go na jego dzień. Dbałam, by wszystko było w porządku, a potem sama ruszałam do swoich obowiązków.

Posiłki zawsze robiliśmy w domu. Przygotowywałam lunch do pracy dla nas obojga, a po drodze z pracy do domu robiłam zakupy. Wieczorami gotowałam, sprzątałam, prałam, a potem razem oglądaliśmy film przed snem. W weekendy przeprowadzałam gruntowne porządki, piekłam ciasta i gotowałam coś wyjątkowego. Często zapraszaliśmy przyjaciół lub wychodziliśmy na miasto. W niedziele odwiedzaliśmy rodziców – najpierw jednych, potem drugich. Pomagaliśmy im w drobnych pracach i spędzaliśmy razem czas.

W domu zawsze panowała cisza, harmonia i porządek. Żyliśmy spokojnie, bez kłótni i dramatów. Jednak pewnego dnia Jan powiedział mi, że jest zmęczony takim życiem. Zaczął mówić, że nasi znajomi żyją ciekawiej, pełniej, mają więcej radości z życia. My nawet się nie kłócimy, jakby brakowało nam pasji. A potem po prostu wyszedł.

Byłam zadowolona z naszego życia i nie chciałam zmian, ale z miłości do męża byłam gotowa na wszystko. Zaczęłam od siebie – wymieniłam garderobę, obcięłam włosy, przefarbowałam je. Kupiłam nowe ubrania za oszczędności, które miały pójść na dom. Znalazłam nową pracę – już nie w biurze, ale jako organizatorka imprez. Odkryłam świat zabawy, nowych doświadczeń i ludzi.

Kiedy tydzień później Jan wrócił, był w szoku. Obiecałam mu, że nasze życie będzie inne, bardziej ekscytujące. I dotrzymałam słowa. Od tamtego dnia rzadko bywaliśmy w domu. Ciągłe wyjścia, podróże, nowe znajomości. Każdy wieczór to klub, restauracja, impreza, spotkanie u znajomych. Zaczęliśmy jeździć na rowerze, kajakiem, spędzać weekendy w innych miastach.

Po kilku miesiącach tego szalonego tempa, Jan zaczął mówić, że tęskni za spokojem. Zabrakło mu domowych posiłków, moich ciast, a ja nie miałam czasu na gotowanie. Nagle zrozumiał, że życie, które tak bardzo chciał zmienić, było dla niego idealne.

Tydzień później oświadczył, że nie może żyć w takim tempie. Chciał wrócić do starego stylu – ciche wieczory w domu, wyjazdy do rodziców, domowe obiady. Ale ja już nie byłam zainteresowana powrotem do tamtego życia. Polubiłam nowe tempo i nie chciałam z niego rezygnować. Gdy Jan powiedział, że chce przywrócić dawne czasy, wybuchła prawdziwa kłótnia.

Roztrzaskane naczynia, sąsiedzi w drzwiach, wezwana policja. Jan spakował rzeczy i poszedł do matki. Może myślał, że gdy wróci, znajdzie mnie taką jak dawniej. Ale to niemożliwe. Nie jesteśmy bohaterami z filmu, nie można nas zmieniać na zawołanie. Kiedy Jan wróci, na stole znajdzie papiery rozwodowe i notatkę, że teraz to ja się nim znudziłam, a mieszkać razem już nie możemy.