Mężczyzna długo nie mógł zrozumieć, co jest nie tak z jego narzeczoną, dopóki nie pojechał do jej rodziców.
— Mamo… Chyba nie będziesz musiała czekać na wnuki, — powiedział Paweł, zajadając ulubione pierogi, które Irina właśnie wyjęła z pieca i hojnie nakładała mu na talerz.
— Skąd ci to przyszło do głowy? — zdziwiła się matka.
— A jak to… Mam już ponad trzydzieści lat, a nie mam nawet cienia narzeczonej. Sanek ma już syna, który chodzi do szkoły, a drugi jest w drodze. A ja nie mam nawet żadnej kandydatki.
— Znajdziesz jeszcze — uśmiechnęła się ciepło Irina. — Żenić się tylko po to, by dogonić innych i uszczęśliwić nas z ojcem wnukami, to głupi pomysł. Szczerze mówiąc, uważam, że lepiej być bez wnuków, niż oglądać, jak mój syn będzie nieszczęśliwy w małżeństwie.
— Mamo, jesteś złotem! Lepsza niż każdy psychoterapeuta. A tak w ogóle, będą te pierogi?
Minęły dwa lata od tej rozmowy, a młody człowiek zaczął poważnie obawiać się samotności.
Co prawda, sama idea samotności nie martwiła go szczególnie.
Dopóki był młody i pełen energii, jego czas wolny niemal w całości wypełniały spotkania z przyjaciółmi, znajomymi i kolegami. Cieszył się, kiedy udało mu się spędzić chwilę samemu, ale świadomość, że kiedyś stanie się starym, samotnym kawalerem, zaczynała go powoli przytłaczać.
A co potem? Kiedy telefony przestaną dzwonić z zaproszeniami na grilla lub prośbami o „wpadnięcie na chwilę”? Co wtedy?
Nie, Paweł nie chciał takiej przyszłości. Zrozumiał, że nie może dłużej czekać — musiał podjąć decyzję.
W tym czasie spotykał się z Nastką od pół roku.
Na pierwszy rzut oka wszystko w niej było w porządku: była wystarczająco dorosła, ale nie za młoda, piękna, z doskonałą sylwetką, intelektualnie rozwinięta (potwierdzone dwoma dyplomami), pracowała w renomowanej firmie. Jednak… Pawełowi brakowało tego uczucia, które sprawia, że serce zatrzymuje się z czułości, czy unosi się z radości.
Dlatego nadal się wahał, nie potrafiąc podjąć ostatecznego kroku.
Dodatkowo w środku pojawiły się nieokreślone wątpliwości, których nie potrafił precyzyjnie określić.
Drobne zachowania Nastki drażniły jego intuicję, ale nie docierały do jego świadomości. Zostawiały jedynie lekki niepokój w duszy, który szybko znikał.
Sama Nastka zresztą jakby nie zauważała jego wahań i wyraźnie widziała ich wspólną przyszłość.
Już miesiąc po rozpoczęciu związku przedstawiła go swoim rodzicom, jednoznacznie sugerując, że uważa go za swojego narzeczonego.
A w ogóle, nie przedstawia się rodzicom kogoś tak po prostu.
Później coraz częściej zaczęła poruszać temat wspólnej przyszłości, marząc o domu, podróżach, planach.
A niedawno zaskoczyła go, proponując wybrać imię dla przyszłego dziecka.
— O co chodzi? — Paweł był gotów na każdą odpowiedź, a może nawet nie miałby nic przeciwko, gdyby usłyszał: „Będziemy mieli dziecko”.
— Po prostu tak, na przyszłość — zaśmiała się Nastka. — Nie martw się. Ale właściwie… dlaczego nie miałbyś przedstawić mnie swoim rodzicom?
Paweł uważnie spojrzał na dziewczynę.
— W zasadzie ona naprawdę jest świetna… Będzie doskonałą żoną… Dzieci będą piękne… — pomyślał, a na głos powiedział: — Oczywiście, przedstawię. A poza tym, proponuję ci zostać moją żoną.
— Oho, jaki romantyk! Jak w filmach! — zaśmiała się Nastka i wyciągnęła rękę, pogłaskując Pawła po włosach. — No dobra, nie denerwuj się. Wszystko jest świetne, nawet trochę niezwykłe. Propozycja nad jeziorem, pod opadającymi złotymi liśćmi, a nie banalnie przy świecach i muzyce.
I zakręciła się w tańcu, śpiewając popularną piosenkę.
— Mamo… Chcę ci przedstawić moją dziewczynę… Składamy wniosek o ślub, a twój syn wkrótce stanie się mężczyzną — zadzwonił Paweł do matki. — Halo… Halo… Mamo, dlaczego milczysz? Nie cieszysz się?
— Czemu nie cieszę się? Cieszę się… Tylko…
— Co „tylko”? Nie rozumiem. Przecież nawet nie widziałaś Nastki, nie rozmawiałaś z nią, a już jesteś niezadowolona.
— Skąd wiesz, że jestem niezadowolona? Dobra, koniec tych pustych rozmów. Kiedy przyjdziecie?
— W sobotę wieczorem. Pasuje? — zapytał Paweł.
Irina nacisnęła przycisk rozłączenia i zamyśliła się. Dobrze rozumiała, dlaczego ta wiadomość nie wywołała u niej radości. Ale nie zamierzała wyrażać swoich myśli synowi.
Jak powiedzieć mu, że matczyne serce trudno oszukać?
Nie widziała w jego oczach tego błysku, który pojawia się u zakochanego człowieka. Nie zauważyła skrzydeł za jego plecami, jak to bywa, gdy ktoś jest naprawdę szczęśliwy.
Zatem zdecydował się na małżeństwo tylko dlatego, że „czas już na to”.
Cóż, która matka byłaby zachwycona taką nowiną?
Nastka bardzo przeżywała spotkanie z przyszłą teściową — doskonale zdawała sobie sprawę, że pierwsze wrażenie jest kluczowe.
Dlatego starannie dobrała ubranie — miało wyglądać stylowo, ale nie zbyt wyzywająco. Makijaż był subtelny, skromny.
I jak jej się wydawało, zrobiła na rodzicach Pawła całkiem pozytywne wrażenie.
Tata Pawła wręcz zakwitł, obsypując ją komplementami.
Za to przyszła teściowa, na którą Nastka bała się najbardziej, zachowała się powściągliwie i uprzejmie, nie dając żadnych oznak negatywnego nastawienia, ani tym bardziej agresji.
— No i jak, podobają ci się moi rodzice? — zapytał potem Paweł.
— Normalni. Szczególnie tata.
— Tak… Tata to mój bohater! A mama — wielka strateg.
Następnego dnia mama poprosiła Pawła, by wszedł na poważną rozmowę…