Suzana, samotna matka, przez cały rok oszczędzała, aby zapewnić swoim synom cudowne Boże Narodzenie. Kiedy złośliwy właściciel mieszkania ukradł ich ulubioną choinkę – serce ich świąt – Suzana zamieniła smutek w niezapomnianą lekcję karmy i matczynej miłości.
Święta Bożego Narodzenia to wszystko dla mnie i moich chłopców, Ethana i Jake’a. Oszczędzałam miesiącami, żeby w tym roku kupić idealną choinkę, a widok ich radości wynagrodził mi cały trud. Ale ta radość nie trwała długo.
W Wigilię nasz właściciel mieszkania, pan Bryant, zjawił się, „przypominając” o czynszu, mimo że nie miałam żadnych zaległości. Stojąc na podwórku, jego wzrok skupił się na naszej choince.
„Ta choinka musi zniknąć” – warknął. „To zagrożenie pożarowe.”
„Co? Przecież jest całkowicie bezpieczna” – zaprotestowałam.
„Ciężarówka zabierze ją za godzinę” – rzucił, nie dając mi szansy na dalsze argumenty.
I tak po prostu kazał zabrać naszą choinkę. Moje dzieci przepłakały całą noc, zrozpaczone. Czułam się bezsilna… aż do następnego ranka.
Jadąc obok domu pana Bryanta, niemal zahamowałam gwałtownie. Tam, na jego podwórku, STAŁA MOJA CHOINKA, razem z ręcznie wykonanymi ozdobami moich dzieci. Dodał do niej tandetną złotą gwiazdę i znak z napisem: „Wesołych Świąt od rodziny Bryantów!”
Ręce mi się trzęsły, gdy zadzwoniłam do Jessie, mojej najlepszej przyjaciółki.
„On nie tylko ukradł choinkę” – powiedziałam drżącym głosem. „On ukradł święta moim dzieciom! Śnieżynka Ethana, rakieta Jake’a… one tam są, Jess. Prezentuje wspomnienia moich dzieci, jakby były jego własne!”
„Ten bezczelny…” – Jessie syknęła. „Dziewczyno, ostatni raz byłaś tak wściekła, gdy Jonathan ukradł ci pieniądze na lunch w piątej klasie.”
„Przynajmniej Jonathan tylko zabrał moje pieniądze. To jest inne. Pan Bryant… UKRADŁ nasze święta.”
„A co zrobiłyśmy wtedy Jonathanowi?”
„Wypełniłyśmy jego szafkę pianką do golenia i brokatem” – uśmiechnęłam się na to wspomnienie. „Przez tygodnie nie mógł się tego pozbyć z kurtki.”
„Dokładnie. Więc jaki masz plan? Bo wiem, że masz. Słyszę to w twoim głosie.”
„Może. Jak się czujesz na myśl o małej przygodzie o północy?”
„Dziewczyno, cały rok czekałam, żeby założyć moje czarne legginsy do ‚zbrodni’. O której mam być?”
O północy, ubrani w czarne bluzy z kapturem i wyposażeni w więcej materiałów niż sklep plastyczny, przekradliśmy się przez idealnie wypielęgnowany trawnik pana Bryanta.
„Te rękawiczki sprawiają, że czuję się jak włamywacz” – Jessie szeptała, ostrożnie zdejmując każdą ozdobę. „Choć wątpię, żeby większość włamywaczy używała wzoru w jednorożce.”
„Bardziej jak ekipa zemsty Świętego Mikołaja!” – zbierałam ręcznie wykonane dekoracje moich synów do torby, a moje serce bolało, gdy rozpoznawałam każdą z nich. „Zobacz, nawet zachował laskę cukrową, którą Jake zrobił z drucików kreatywnych.”
„Co za palant” – Jessie zmarszczyła brwi. „Hej, co to za hałas?”
Zamarliśmy, gdy przejechał samochód, a potem wybuchliśmy nerwowym śmiechem, gdy odjechał.
„Przypomnij mi, dlaczego po prostu nie bierzemy choinki i ozdób twoich chłopców?” – Jessie zapytała, walcząc z wyjątkowo oporną ozdobą.
„Bo wtedy bylibyśmy złodziejami, tak jak on. Zrobimy coś o wiele lepszego.”
Pracowaliśmy metodycznie, zastępując tandetne dodatki pana Bryanta czymś wyjątkowym. Szerokie na stopę litery z srebrnej taśmy klejącej oplatały choinkę, prezentując napis: „WŁASNOŚĆ SUZANY, ETHANA I JAKE’A!”
„Czekaj!” Jessie wyciągnęła puszkę z brokatowym sprayem. „Zróbmy to świątecznie. Czerwony czy srebrny?”
„Oba. W końcu to święta.”
Następnego ranka zaparkowałam ulicę dalej z dwoma kubkami kawy i dobrym widokiem na dom pana Bryanta. O 8:15 drzwi frontowe się otworzyły.
Seria przekleństw, która rozległa się później, mogłaby zawstydzić marynarza.
„Wszystko w porządku, panie Bryant?” – zapytała pani Adams, jego sąsiadka, spacerując ze swoim pudlem. Mieszkała tam od 30 lat i nie tolerowała głupot, zwłaszcza od pana Bryanta.
„Ktoś zdewastował moją choinkę!” – gestykulował dziko w stronę błyszczącego napisu. „To zniszczenie mienia prywatnego!”
Pani Adams poprawiła okulary, mrużąc oczy na choinkę. „Czy to ozdoba rakiety małego Jake’a? A może śnieżynka Ethana?”
„Co? Nie! To moja choinka!”
„Więc dlaczego jest na niej napis ‚Własność Suzany, Ethana i Jake’a’ w gigantycznych, błyszczących literach? Zaraz, czy pan ukradł ich choinkę?”
Przed południem zdjęcia pana Bryanta i choinki krążyły po internecie. Ktoś podpisał: „Gdy Grinch spotyka karmę” i „Dlaczego kradzież cudzych świąt to ZŁY pomysł!”
Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Pan Bryant stał tam z naszą choinką ciągnącą się za nim, a jego twarz była czerwona jak dojrzały pomidor.
„Oto wasza choinka” – wymamrotał, unikając mojego spojrzenia. Brokat osiadał na jego drogich butach.
„Dziękuję, panie Bryant. Chłopcy będą bardzo szczęśliwi.”
Odwrócił się, by odejść, ale zatrzymał się. „Czynsz nadal jest do zapłacenia pierwszego.”
„Oczywiście. A panie Bryant? Może warto spłukać trawnik. Słyszałam, że brokat może się utrzymać do wiosny.”
Godzinę później kolejny dzwonek nas zaskoczył. Pani Adams stała tam z pięciorgiem innych sąsiadów, z rękami pełnymi ozdób, ciasteczek i przepięknej choinki.
„Do środka” – wyjaśniła, obejmując mnie mocno. „Żadne dziecko nie powinno płakać w święta. A pan Bryant powinien wiedzieć lepiej. Jego własna matka była samotną matką.”
Sąsiedzi pomogli nam ustawić obie choinki, podczas gdy Ethan i Jake skakali radośnie, zapominając o wcześniejszym smutku, zawieszając nowe ozdoby obok tych odzyskanych.
„Mamo!” – zawołał Jake, ostrożnie umieszczając swoją rakietę na gałęzi. „Zobacz! Teraz mamy dwie cudowne choinki!”
„To naprawdę są najlepsze święta w życiu!” – dodał Ethan, uśmiechając się szerzej niż jakiekolwiek światełko na choince.
Nasz dom wypełnił się miłością, śmiechem i świąteczną radością. A pan Bryant? Nie niepokoił nas od tamtej pory. Karma naprawdę jest prezentem, który nie przestaje dawać.