„Pozbądź się go natychнит!” – powiedziała o moim kocie, który był ze mną od dziesięciu lat.
Jakiś czas temu, razem z moją dziewczyną Kingą, postanowiliśmy zamieszkać razem. Spotykaliśmy się przez prawie osiem miesięcy, wszystko układało się dobrze, więc zaproponowałem, by się do mnie wprowadziła. Nasze wspólne życie miało wyglądać tak: ja, Kinga i mój wierny kot, Filemon.
Filemon towarzyszył mi przez dziesięć lat. Wziąłem go od rodziców, kiedy wyprowadziłem się do innego miasta. Stał się moim towarzyszem, przeżyliśmy razem samotność, sukcesy, a także nieudane związki. Filemon zawsze wracał do mnie, spał obok mnie, mruczał w trudnych chwilach. Nie tylko go kochałem – on był częścią mojej rodziny.
Na początku Kinga nie miała zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie – czasem głaskała Filemona, mówiąc, że jest „uroczy”. Myślałem, że razem stworzymy spokojny dom, we trójkę. Jednak radość nie trwała długo.
Po kilku tygodniach Kinga zaczęła się źle czuć. Ciągle kichała, miała czerwone oczy, kaszel, bóle głowy. Zdecydowałem, że pójdziemy do lekarza. Diagnoza była jak cios: alergia na sierść kota.
— Ale jak to możliwe? — zapytałem zdumiony. — Przecież wcześniej miała kontakt z kotami, nawet bawiła się z Filemonem…
— Alergia to podstępna sprawa — powiedział lekarz. — Reakcje mogą się kumulować. Kiedy nie miała stałego kontaktu z alergenem, nie występowały objawy. Teraz, kiedy mieszka z kotem, reakcja może się nasilić. Stan może się pogorszyć.
Poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce. Czułem się rozdarty między miłością do Kingi a lojalnością wobec Filemona. Kochałem ją, ale co miałem zrobić z kotem, który był ze mną, gdy nikogo innego nie było?
Wracając do domu, już myślałem o tym, by tymczasowo oddać kota do rodziców. Byłem gotów poświęcić coś, żeby zdrowie Kingi było w porządku. Jednak gdy tylko przekroczyliśmy próg, ona, nawet nie zdejmując płaszcza, rzuciła:
— Kiedy w końcu się go pozbędziesz?
— Co znaczy „pozbędziesz”? — zapytałem oszołomiony. — Dopiero co wróciliśmy, możemy porozmawiać…
— Nie ma o czym rozmawiać — odpowiedziała chłodno. — Czuję się coraz gorzej. Chcesz, żebym się udusiła?
Zamarłem. Od jej tonu, od tych słów. Do tej pory byłem gotów na kompromis. Ale słowo „pozbyć się” uderzyło we mnie jak nóż w serce. Nie widziała w moim przyjacielu żywej istoty, do której byłem przywiązany całym sercem. Dla niej był tylko niewygodą.
— Jeśli ktoś ma wyjść, to ty — powiedziałem cicho. — Filemon zostaje. I koniec.
Kinga milczała przez chwilę, a potem zaczęła pakować swoje rzeczy. W kilka godzin po niej nie zostało śladu.
Na początku poczułem pustkę, ale potem przyszło dziwne uczucie ulgi. Zrozumiałem, że ktoś, kto każe ci pozbyć się części twojego życia, nie potrafi naprawdę kochać. Tak, mogłem spróbować znaleźć rozwiązanie, przekonać ją. Ale po co? Żeby potem żyć w ciągłym strachu przed „reakcją alergiczną”?
Nie żałuję. Czasami zwierzęta są bardziej lojalne niż ludzie. Filemon leżał obok mnie tej nocy, kiedy piłem mocną herbatę i patrzyłem przez okno. Mruczał, jakby mówił: „Jestem z tobą. Wszystko będzie dobrze”.
I wiecie co? Będzie. Życie nie kończy się na jednej miłości. Ale jeśli ktoś żąda, byś pozbył się kogoś, kto był przy tobie, gdy było ciężko, to nie jest miłość. To egoizm.
Teraz znów mieszkam tylko z Filemonem. Może kiedyś pojawi się ktoś, kto zrozumie, że moja rodzina to nie tylko ja. To również mój stary, mądry, puchaty przyjaciel.