Irina otrzepała okruszki z parapetu, postawiła filiżankę zielonej herbaty i usiadła przy laptopie. W tym domu wszystko było zaplanowane: piątkowe wieczory to czas na „papierkową robotę”. Otwieranie rachunków, porządkowanie paragonów, bilansowanie wydatków — rytuał, który stał się nawykiem doświadczonej księgowej.
„Muszę złożyć deklarację w przyszłym tygodniu,” pomyślała, otwierając dokumenty elektroniczne. Wśród rachunków, umów i starych skanów znalazły się pliki o nieznanych nazwach. Jeden z nich miał tytuł: „Umowa\_2024\_KredytOnline.”
Irina zmarszczyła brwi.
„Jaki to bank?” pomyślała, widząc logo internetowego banku, z którego nigdy wcześniej nie korzystała.
Dokument otworzył się powoli. Irina czekała cierpliwie, ale już czuła niepokój rosnący w jej piersi. A oto był — standardowy kredyt. Kwota — 600 000 rubli. Kredytobiorca — ona. Na dole — podpis elektroniczny wygenerowany przez portal „Gosuslugi”.
Zamarła. Wstała nagle i podeszła do biurka, by sprawdzić paszport, NIP i inne dane, które mogły zostać „wycieknięte”. Wszystko było w porządku.
Wiedziała, że nie podpisała tej umowy. Ale… czy ktoś mógł użyć jej danych na Gosuslugi?
„Tylko Valerii znał hasło…” przemknęło jej przez głowę. „A ja znam jego. Korzystaliśmy z tych loginów, gdy trzeba było szybko składać wnioski lub coś załatwić dla drugiej osoby. Było… zaufanie.”
„Valerii!” krzyknęła, jej głos drżał od zimna, które rozchodziło się po jej ciele. „Wziąłeś kredyt na moje nazwisko przez Gosuslugi?!”
„Co? Jaki kredyt?” odpowiedział jego roztargniony głos z kuchni.
Wbiegła do kuchni. Valerii siedział przy stole, gryząc jabłko, trzymając w rękach starą gazetę. Spojrzał na nią obojętnie przez okulary.
Irina bez słowa postawiła laptopa przed nim. Spojrzał na ekran, a w jego oczach było widać — poznał to.
„A, to… No, miałem ci to powiedzieć. Lena tego potrzebowała.”
„Użyłeś mojego konta, Valerii? Podpisałeś umowę kredytową przez moje dane na Gosuslugi?”
Uśmiechnął się krzywo, jakby to była błahostka.
„Irina, mamy wspólny dostęp. Robiliśmy to już setki razy. Gdybym cię poprosił, sama byś to podpisała.”
„Ale nie poprosiłeś! Zrobiłeś wszystko za moimi plecami!”
„Po co się denerwujesz? To tylko kredyt. Lena ma trudną sytuację, firma się rozpada. Ma dziecko, potrzebowała tego…”
„Nie obchodzi mnie to,” głos Iriny drżał. „Sfałszowałeś mój podpis. Elektroniczny. Przez oficjalny portal. Bez ostrzeżenia. Bez mojej zgody.”
„Nie dramatyzuj,” Valerii wstał i podszedł do niej. „Jesteś księgową, poradzisz sobie. Obliczysz to, spłacisz. Potem Lena ci to zwróci.”
„Zwróci mi?” Irina prawie się roześmiała. „Jesteś chyba szalony! Właśnie dostałam powiadomienie o opóźnieniu płatności! Druga rata kredytu jest już zaległa. I nikt mi nawet nie powiedział!”
Valerii spojrzał w dół, zakłopotany.
„No… Lena trochę się spóźniła. Miała jakieś problemy. Ale to tymczasowe.”
Irina spojrzała na niego, jak na obcego.
„Czy ty w ogóle rozumiesz, co zrobiłeś?”
On wzruszył ramionami.
„Pomogłem córce. A ty… no cóż, i tak byś się zgodziła. Zawsze nam pomagałaś.”
Tego wieczoru Irina ledwo spała. Leżała w ciemności, słuchając spokojnego oddechu Valeriego. W jej głowie kręciły się liczby, daty, oprocentowanie. 600 000 rubli. 18% oprocentowanie. Dwa miesiące opóźnienia. Kary, grzywny. To wszystko teraz była jej odpowiedzialność.
Rano nie zrobiła śniadania. Po prostu się ubrała i wyszła z domu. Idąc do pracy, postanowiła — nie będzie milczeć. Niech Valerii myśli, że „zawsze wszystko wygładzam”. Nie tym razem.
W porze lunchu zadzwoniła do Leny.
„Cześć, Lena,” zaczęła zimno. „Musimy się spotkać. Osobiście.”
„O, Irina, cześć! Przyjeżdżasz? Mamy teraz wyprzedaż — ręcznie robione cukierki, nowe dostawy…”
„Nie, Lena. Chcę porozmawiać z tobą, ale nie o słodyczach. Chciałam porozmawiać o kredycie, który wzięłaś na moje nazwisko przez twojego ojca.”
Na drugim końcu zapadła śmiertelna cisza.
„Eee… O tak. On powiedział, że wiesz o tym…”
„Dowiedziałam się pojutrze. Z powiadomienia banku o opóźnieniu płatności. Czy możesz mi wyjaśnić, jak do tego doszło?”
Lena westchnęła głośno, jakby przerwano jej ważne zajęcia.
„Słuchaj, szczerze mówiąc, byłam zalatana. Nie sądziłam, że tak ostro zareagujesz. Wszystko spłacimy. Tata obiecał, że zrozumiesz.”
„Zrozumieć? Że sfałszowaliście mój podpis, użyliście moich danych osobowych, a teraz bank grozi mi procesem?”
„Cóż, to ty nie pójdziesz do sądu! To tylko formalność!”
„Nie, Lena. To przestępstwo. Złożę zawiadomienie na policję. A jeśli kredyt nie zostanie przerejestrowany na twojego ojca lub ciebie — bank pozwie mnie. Wtedy ty i Valerii będziecie musieli wytłumaczyć się przed śledczym.”
„Czekaj! Dlaczego od razu takie ostrzeżenia? Przecież jesteśmy rodziną…”
„Nie, Lena. Nie jesteśmy rodziną. Ledwo się znamy. Nie zadzwoniłaś, nie przeprosiłaś, nie zaoferowałaś się spłacić. Po prostu użyłaś mnie jako źródło pieniędzy.”
„Myślałam, że to za wzajemną zgodą!” Lena podniosła głos. „Tata powiedział, że sama się zgodziłaś, tylko przez niego to przetworzyliście.”
„On kłamał. A ty o tym wiedziałaś.”
Irina rozłączyła się.
Wieczorem, wracając do domu, znalazła Valeriego w kuchni. Gotował coś, starając się unikać jej spojrzenia.
„Rozmawiałaś z Leną?” zapytał obojętnie.
„Tak. Ona myśli, że przesadzam. Że to „formalność.”
Valerii rzucił na nią spojrzenie.
„Cóż, w pewnym sensie to prawda. Wiedziałem, że nie zrobisz sceny. Zawsze wszystko rozwiązujesz. Jesteś silna, rozsądna…”
„Nie, Valerii. Mam dość bycia „rozsądna”. Mam dość bycia tą, która sprząta po wszystkich.”
Położył łyżkę, wytarł ręce.
„No cóż, nie rób tego publicznie. Po co od razu policja? To sprawa między nami. Jesteśmy rodziną.”
„Zawsze używasz jej jako tarczy, kiedy robisz coś podłego. Potem chowałeś się za słowem „rodzina”…”