— Ona nie jest dla ciebie odpowiednia! Jeśli choć trochę szanujesz naszą rodzinę, natychmiast musisz ją usunąć ze swojego życia!

Advertisements

Lena stała przed lustrem, nerwowo poprawiając włosy. Prosta granatowa sukienka, skromne kolczyki — wszystko wydawało się jej zupełnie nie na miejscu. Myślała o nadchodzącym spotkaniu z matką Maksima. Nina Wiktorowna zdecydowanie nie była osobą przyzwyczajoną do prostoty.

Advertisements

— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł… — westchnęła Lena, zwyczajowo kręcąc kosmyk włosów wokół palca. — Może przełożyć?

Maksim podszedł z tyłu, objął ją w talii, patrząc na ich odbicie w lustrze.

Advertisements

— Czego się boisz? — powiedział ciepło. — Jesteś piękna, a mama wreszcie powinna poznać dziewczynę, którą kocham.

Lena odwzajemniła uśmiech, ale niepokój wciąż tkwił gdzieś głęboko w środku. Poznali się dwa lata temu — ona była księgową w firmie budowlanej, on inwestorem pojawiającym się na spotkaniach. Lena siedziała w kącie, skupiona, notując wszystko dokładnie, a Maksim, zamiast zapytać kogokolwiek innego, zwrócił się właśnie do niej.

Maksim miał już dość dziewczyn ze swojego środowiska — powierzchownych, z idealnym manicure, prowadzących puste rozmowy o zakupach i wakacjach. Szukał czegoś innego. Lena, choć skromna, była dla niego kimś wyjątkowym — szczera, z subtelnym poczuciem humoru, bez wielkich ambicji. Nie interesowało jej jego pochodzenie czy status — widziała w nim człowieka, nie bogatego dziedzica.

— No to chodźmy, bo się spóźnimy! — powiedziała Lena, odchodząc od lustra.

Taksówka zawiozła ich do restauracji „Imperial”, gdzie Lena poczuła się jak w zupełnie innym świecie — marmurowe schody, kryształowe żyrandole, kelnerzy w eleganckich garniturach. To było zupełnie coś innego niż jej codzienność.

Nina Wiktorowna siedziała przy stoliku przy oknie, wyprostowana, w idealnym stroju i kosztownych kolczykach, wyglądając niczym postać z arystokratycznej powieści.

— Maksim, kochanie! — powiedziała, wstając i wyciągając do niego policzek, otulając go woalem drogich perfum. Spojrzała na Lenę z chłodną oceną. — To chyba Lena?

— Dzień dobry — podała rękę Lena.

Uścisk był chłodny i formalny.

— Ciekawe… sukienka — rzuciła Nina z cienkim uśmiechem. — Vintage, prawda? Teraz to modne.

— Jest nowa! — odpowiedziała Lena, czując, jak rumieńce zalewają jej twarz.

— Naprawdę? Wygląda bardzo… praktycznie — szepnęła, lekko unosząc brew.

Maksim nie zwrócił uwagi na aluzję.

— Mamo, zamówiłem twoje ulubione wino! — próbował rozładować atmosferę.

Kolacja przebiegała w napięciu. Nina rozmawiała głównie z Maksimem, a Lena czuła się jak dekoracja. Pytania padały jak z przesłuchania.

— Księgowa? Gdzie studiowałaś?

— Na miejskiej uczelni ekonomicznej.

— Ach, municypalnej — powiedziała z lekkim zaciśnięciem oczu. — Maksim mówił, że pochodzisz z dobrej rodziny?

— Mamo! — przerwał Maksim.

— Tylko pytam! — uśmiechnęła się niewinnie Nina. — Maksim zawsze przyzwyczajony był do najlepszych. Studiował w Londynie, ma ogromny potencjał… chciałabym, by miał dziewczynę na swoim poziomie.

Lena zaciskała pod stołem pięści, czując, jak paznokcie wbijają się w dłonie. Czuła się, jakby była na wystawie, badana jak eksponat.

— A czym zajmuje się twoja mama? — zapytała Nina.

— Jest pielęgniarką w przychodni rejonowej.

— Szlachetne — skomentowała Nina. — A ojciec?

— Odszedł, gdy miałam pięć lat.

— Rozumiem… — rzuciła znacząco, patrząc na syna.

Po kolacji Lena liczyła, że napięcie opadnie, ale zaczęła się prawdziwa zimna wojna.

Pierwszym sygnałem były poranne telefony Niny do Maksima, czasem już o szóstej rano.

— Maksim, musisz dziś przyjechać! — rozkazujący głos w słuchawce. — Mam problem z dokumentami do sklepu! Tylko ty możesz to załatwić!

Maksim posłusznie przyjeżdżał, mimo że wiele spraw można było rozwiązać zdalnie lub przez prawników. Dla Niny każdy problem był pilny i tylko syn mógł go rozwiązać.

— Nie rozumiem, dlaczego masz jeździć przez całe miasto dla jednego podpisu! — zapytała Lena.

— To rodzinny biznes! — odpowiedział zirytowany Maksim. — Nie mogę ignorować próśb mamy.

— Ale dlaczego tak wcześnie? Nie może poczekać do godziny pracy?

— Jest przyzwyczajona do natychmiastowych decyzji! — wzruszył ramionami Maksim.

Po tych porannych telefonach zaczęły się „przypadkowe” wizyty Niny w biurze Maksima, zawsze z drogimi prezentami i nowymi pomysłami.

— Synku, jechałam obok i przywiozłam ci nową koszulę! — mówiła, odkładając kolejny markowy ciuch na stół. — A w niedzielę zaprosiłam Wiktorię Sieriebriakową na naszą rodzinną kolację! Pamiętasz ją? Wróciła z Paryża, ukończyła Sorbonę!

Na takie spotkania Lena nie była zapraszana. Maksim tłumaczył, że to rozmowy biznesowe, a ona by się nudziła. Jednak po takich kolacjach wracał spięty i zdystansowany.

— Jak było na kolacji? — pytała Lena.

— Normalnie, rozmawiali o nowych sklepach na północy miasta — odpowiadał unikając spojrzenia.

— A co z Wiktorią? — próbowała dowiedzieć się Lena.

— Skąd wiesz? — zaskoczony Maksim.

— Sam mówiłeś o niej.

— Ah, tak. Zwykła dziewczyna z towarzystwa, nic specjalnego.

Lena przypadkiem zobaczyła w telefonie Maksima zdjęcia z kolacji — on siedział z efektowną blondynką w dopasowanej sukience, a Nina patrzyła na nich z aprobatą.

— Kim jest ta dziewczyna? — zapytała, pokazując zdjęcie.

— To Wika, córka partnera biznesowego mojego ojca! — szybko schował telefon Maksim. — Mama ją zaprosiła, nawet nie wiedziałem, że będzie.

— Dlaczego mówiłeś, że „nic szczególnego”? Ona wygląda jak modelka!

— Lena, przestań! Robisz z tego problem!

Coraz częstsze spotkania z córkami wpływowych rodzin i późne powroty Maksima zaczęły tworzyć między nimi mur nieporozumienia.

Nina zaczęła plotkować w ich otoczeniu.

— Ona nie jest dla ciebie odpowiednia! Jeśli choć trochę szanujesz rodzinę, wyrzuć ją ze swojego życia!

— Wiesz, co powiedziała mi Olga z księgowości? — zwierzyła się Lena. — Mama pytała, czy mam problemy finansowe, bo ty mówisz, że ciągle proszę o pieniądze!

— To nieporozumienie! — zirytował się Maksim. — Nigdy takich rzeczy nie mówiłem!

— Twoja mama mnie nienawidzi! Robi wszystko, by nas rozdzielić!

— Przesadzasz! Ona się po prostu o mnie martwi!

Ale naciski Niny stawały się coraz natarczywsze. Dzwoniła nawet w nocy, skarżąc się na zdrowie, a Maksim natychmiast do niej jechał, choć wtedy zawsze czuła się lepiej.

Pewnego dnia, wracając z pracy wcześniej, Lena zastała Niny w ich mieszkaniu. Teściowa spokojnie siedziała na kanapie, przeglądając dokumenty.

— Co pani tu robi? — zapytała Lena, zamykając za sobą drzwi.

— Maksim zawsze ma zapasowy klucz do mieszkania. Dzisiaj go użyłam, gdy przyjechałam do syna — odpowiedziała bez skrępowania Nina.

— Wzięła pani klucz bez pozwolenia?

— Co za nonsens! To klucz mojego syna do jego mieszkania, które opłaca! — odparła, wstając z elegancją.

Lena stłumiła gniew, czując w sobie narastającą burzę. Z zaciskanymi zębami chciała wykrzyczeć wszystko, co myśli.

— Płacimy za to mieszkanie razem! Mam prawo wiedzieć, kto tu bywa, gdy mnie nie ma!

Nina nie zmieniła wyrazu twarzy, ale zbliżyła się, a jej drogi zapach perfum wypełnił pokój.

— Posłuchaj — powiedziała z uśmiechem, choć głos miała zimny — mam dla ciebie propozycję biznesową. Tak jak u nas w rodzinie bywa.

Wyjęła telefon, pokazała aplikację bankową, a atmosfera zrobiła się ciężka.

— Powiedz sumę, która pozwoli ci zacząć nowe życie. Przeleję ci ją od razu.

Lena zamarła na chwilę, oczy jakby zaszły mgłą.

— Chcecie, żebym odsunęła się od Maksima za pieniądze?

— Jeśli tego chcesz… — Nina skrzywiła się lekko — to propozycja korzystna dla wszystkich. Dostaniesz pieniądze na nowy start — może mieszkanie albo własny biznes. A Maksim będzie mógł mieć żonę z odpowiedniego środowiska. To dla jego dobra. Dla kariery!

Serce Leny ścisnęło się mocno. Połykała ślinę.

— A jeśli powiem Maksimowi, co mi pani zaproponowała?

— Myślisz, że on ci uwierzy? — Nina uśmiechnęła się szyderczo. — Kto mu więcej ufa — matka czy dziewczyna, z którą jest od dwóch lat? Zwłaszcza jeśli powiem, że próbowałaś wymusić na mnie pieniądze?

Lena poczuła zimny dreszcz.

— Wynoś się! — powiedziała stanowczo, starając się nie pokazać paniki.

Nina przez chwilę milczała, po czym położyła na stoliku wizytówkę, jakby mimochodem.

— Przemyśl to! Moja oferta ważna do końca tygodnia! — powiedziała i wyszła.

Wieczorem Lena z zaciśniętymi zębami opowiedziała Maksimowi o wizycie matki. On słuchał bez emocji, a gdy skończyła, spytał tylko:

— Gdzie jest wizytówka?

Lena podała mu kartę, a Maksim bez słowa rozdarł ją na kawałki.

— Porozmawiam z nią. Posunęła się za daleko.

Rozmowę z matką musieli odłożyć, bo Maksim wyjechał na trzy dni w delegację, a Lena została sama. W tym czasie Nina dzwoniła codziennie, powtarzając swoje warunki i stopniowo je obniżając.

— Tracisz szansę! Po tygodniu nie dam ci ani grosza!

Gdy Maksim wrócił, matka zażądała natychmiastowego spotkania. Zaprosił ją do domu, by wszystko wyjaśnić raz na zawsze.

Nina przyszła punktualnie, ubrana jak na bal. Spojrzała na prostą kuchnię i zaczęła:

— Kiedy wreszcie przeprowadzisz się do normalnego mieszkania? — jej głos był lodowaty. — Znalazłam świetne mieszkanie w centrum! Trzy sypialnie, widok na park. Możesz się tam wprowadzić w przyszłym miesiącu!

— Mamo, nie o to ci chodziło, gdy cię zapraszałem! — próbował przerwać Maksim.

— Oczywiście, że o to! — skinęła głową Nina. — Ta sytuacja nie może trwać! Maksim, przestań udawać, że ta tania kawalerka i ta tania dziewczyna to coś normalnego! — wskazała na Lenę, jakby była zbędnym dodatkiem.

Maksim zamarł.

— Mamo… — ledwo się powstrzymywał.

— Nie, pozwól mi dokończyć! — nie odpuszczała. — Jesteś następcą rodzinnego biznesu, a nie chłopcem, który może sobie pozwolić na wątpliwe związki. Potrzebujesz żony na swoim poziomie! Poważnej kobiety z dobrymi kontaktami i wykształceniem! A ta… — znów spojrzała na Lenę.

Maksim zbledł, a jego twarz stwardniała.

— Ani słowa więcej! Wynoś się stąd i nie wracaj, dopóki nie przeprosisz Leny! — jego głos był stanowczy.

— Przeprosić? Ją? — zaśmiała się Nina. — Zwariowałeś! Czy ona cię zaczarowała? Wybrałeś jakąś tanią dziewczynę, a ja mam się przed nią kajać?

— Wybrałem człowieczeństwo, a nie twój snobizm! — odpowiedział Maksim. — Wynoś się!

Minęło sześć miesięcy. Maksim i Lena wzięli ślub — bardzo skromny, tylko w urzędzie stanu cywilnego. Małe przyjęcie z bliskimi przyjaciółmi i matką Leny, która z roku na rok stawała się coraz bardziej ciepła, mimo ciężkiej pracy przez całe życie.

Nina Wiktorowna nie przyszła. Zamiast niej nadeszła chłodna wiadomość: „Nie błogosławię tego małżeństwa.”

Nowożeńcy kupili mały dom na przedmieściach. Maksim założył własną firmę konsultingową, decydując się zaczynać od zera. Lena dalej pracowała jako księgowa w jego firmie. Gdy po jakimś czasie dowiedziała się, że jest w ciąży, siedzieli razem na werandzie i rozmawiali.

— To będzie chłopiec! — powiedziała Lena z pewnością, kładąc rękę na brzuchu. — Czuję to!

Maksim uścisnął ją i uśmiechnął się.

— Skąd to wiesz?

— Po prostu czuję! — odpowiedziała. — Myślisz, że damy radę?

— Oczywiście, że tak! — powiedział pewnie. — Wszystko będzie dobrze!

Nazwali syna Artemem. Narodziny dziecka całkowicie odmieniły ich życie: nieprzespane noce, karmienia, pierwsze uśmiechy — małe, a jednocześnie ogromne radości. Lena powoli przyzwyczajała się do nowej rzeczywistości, a mały Artem każdego dnia stawał się coraz bardziej radosny i żywy.

Jednak Nina Wiktorowna, ignorując informację o wnuku, pojawiła się dopiero po dwóch miesiącach.

Gdy Lena otworzyła drzwi, nie spodziewała się tak szybkiej wizyty.

— Przyjechałam zobaczyć wnuka! — oznajmiła Nina Wiktorowna, jakby to było najzupełniej naturalne.

Choć elegancka, kobieta wydawała się przygaszona, a w jej oczach pojawiło się coś nieuchwytnego — zmęczenie czy może żal. Miała w rękach ogromną torbę z zabawkami, zapewne z ekskluzywnego sklepu dla dzieci.

— Maksim nie ma w domu — Lena stanęła w drzwiach, nie pozwalając jej wejść.

— Nie przyszłam do niego, lecz do mojego wnuka! — Nina próbowała zajrzeć za jej plecy, wyraźnie chcąc wejść do środka. — Nie możesz mi zabronić go widywać!

— Mogę — odpowiedziała spokojnie, ale stanowczo Lena. — Po tym wszystkim, co zrobiłaś, naprawdę myślisz, że pozwolę ci zbliżyć się do mojego dziecka?

— To też mój wnuk! Moja krew! — głos Niny był o

stry. — Nie masz prawa odbierać mu babci!

— Tej samej babci, która nazywała jego matkę biedaczką i dziwaczką? — Lena skrzyżowała ramiona, wzmacniając swoją postawę. — Która próbowała mnie przekupić, żeby Artem w ogóle się nie urodził?

W tym momencie rozległ się dziecięcy płacz z głębi mieszkania.

— Obudził się! Chcę go zobaczyć! — Nina zrobiła krok do przodu, ale Lena nie pozwoliła jej przejść.

— Nie! — odpowiedziała stanowczo, zasłaniając przejście. — Poczekajcie na Maksima! On też musi podjąć decyzję!

Nina Wiktorowna stała w drzwiach, nie chcąc odejść. Lena próbowała ją przekonać do wyjścia, ale ta nie ustępowała. Minuty ciągnęły się w nieskończoność.

Kiedy Maksim wrócił, Lena nie mogła już ukryć swojego zdenerwowania.

— Co się dzieje? — zapytał, podchodząc do drzwi.

— Twoja matka chce zobaczyć Artema! — odpowiedziała.

— Po dwóch miesiącach milczenia? — Maksim spojrzał na matkę z niedowierzaniem. — Co się zmieniło, mamo?

— Mam prawo widywać swojego wnuka! Jestem jego babcią! — Nina powtórzyła stanowczo, ale Maksim, nie dając się naciskom, odpowiedział spokojnie.

— Wiesz, babcia to nie tylko tytuł nadany z urodzenia! — powiedział stanowczo. — To relacje, które trzeba budować! Nie możesz ignorować nas przez lata, a potem nagle przyjść i wymagać dostępu do dziecka!

— Co proponujesz? Żebym przed twoją żoną pełzała na kolanach? — Nina uniosła dumnie brodę, wyraźnie urażona.

— Proponuję, żebyś zaczęła szanować mój wybór i moją rodzinę! — Maksim był nieugięty. — Przeprosiny wobec Leny byłyby dobrym początkiem!

— To nie do pomyślenia! — Nina wyprostowała się z dumą, nie pokazując słabości. — Nie będę się poniżać!

— W takim razie nie mamy o czym rozmawiać! — Maksim wziął Lenę za rękę. — Żegnaj, mamo!

— Pożałujesz tego! Wszyscy pożałujecie! Artem nigdy nie pozna, co to znaczy być częścią naszej rodziny! — Nina rzuciła na Maksima pogardliwe spojrzenie, ale nic więcej nie powiedziała, nawet się nie obejrzała. Odeszła.

Maksim, nie odwracając się, powiedział:

— Może to i lepiej. Chcę, żeby nasz syn rósł na dobrego i otwartego człowieka, a nie snoba, który ocenia innych przez pryzmat portfela.

Nina Wiktorowna rzuciła prezent na podłogę i odeszła, nie oglądając się za siebie.

Gdy wrócili do domu, Lena wzięła na ręce obudzonego Artema.

— Jesteś pewien, że postąpiłeś słusznie? — zapytała cicho męża, który już do niej podszedł.

— Jestem pewien! — odpowiedział bez wahania, delikatnie dotykając małej rączki syna i uśmiechając się ciepło. — Nasza rodzina to my troje! I nie pozwolę nikomu zniszczyć tego, co stworzyliśmy.

Advertisements

Leave a Comment