Przez te wszystkie lata porzuciłam swoje życie, rodzinę i bliskich, by móc zapewnić moim synom godne życie. Wysyłałam im wszystkie zarobione pieniądze, zostawiając sobie jedynie tyle, by starczyło na jedzenie i skromne mieszkanie. Jestem wykończona życiem na obczyźnie i jedyną rzeczą, o której marzę, jest powrót do domu. Nie jestem już tą samą pełną energii i sił kobietą, którą byłam kiedyś.
Niedawno zdobyłam się na odwagę i wyznałam moim dzieciom, że chcę rzucić pracę za granicą i wrócić do ojczyzny. Nie spodziewałam się jednak, że ich reakcja będzie aż tak bolesna.
Co powinnam zrobić? Proszę, doradźcie mi!
Wychowałam moich dwóch synów zupełnie sama. Mój mąż zmarł, gdy byli jeszcze dziećmi. To był bardzo trudny czas, pełen biedy i rozpaczy. Pracowałam w przedszkolu, a moje zarobki ledwo wystarczały na jedzenie i opłaty.
Moi chłopcy dorastali, ale miłość ojca pozostała dla nich jedynie wspomnieniem.
Kiedy założyli swoje rodziny, sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. To wtedy zaproponowali, żebym wyjechała za granicę do pracy. Powiedzieli, że to będzie tylko tymczasowe – na 2-3 lata.
Zgodziłam się. Zostawiłam wszystko – dom, znajomych i wspomnienia o moim mężu. Wyjechałam z nadzieją, że będę mogła pomóc im i sobie.
Przez 10 lat wykonywałam najcięższe prace – sprzątałam i opiekowałam się starszą panią.
Wszystkie zarobione pieniądze wysyłałam moim synom, a sobie zostawiałam jedynie tyle, by przeżyć.
Przez cały ten czas marzyłam o powrocie do kraju. Niedawno obchodziłam urodziny i podczas rozmowy telefonicznej z moimi synami wyznałam, że chciałabym wrócić do domu.
Ich życzenia były serdeczne, ale reakcja całkowicie mnie załamała. Starszy syn powiedział, że to za wcześnie, bo ma długi i jeśli wrócę, to skąd weźmie pieniądze?
Nie mogłam tego słuchać. Mam 60 lat i nie jestem już tak silna, jak kiedyś. Chciałam zostawić wszystko za sobą i wsiąść do pierwszego samolotu do domu.
Jednak świadomość, że w domu nikt na mnie nie czeka, wprawiła mnie w głęboki smutek.
Co powinnam teraz zrobić?