Ostatnio moja mama zadzwoniła do mnie z nietypową prośbą

Advertisements

Ostatnio moja mama zadzwoniła do mnie z nietypową prośbą – chciała, żebym zabrała wszystkie swoje rzeczy z jej mieszkania.

Advertisements

— Przez twój bałagan nie możemy się tu ruszyć — powiedziała krótko.

Ta rozmowa miała miejsce tuż po tym, jak odmówiłam finansowej pomocy mojemu bratu, Jakubowi. Nie chodziło nawet o pożyczkę, ale o zwyczajne przekazanie mu moich oszczędności, ponieważ doskonale wiedziałam, że nigdy by mi ich nie zwrócił.

Advertisements

Jakub był przekonany, że powinnam oddać mu wszystkie swoje pieniądze tylko dlatego, że on ma rodzinę i dzieci, a ja nie. Kiedy odmówiłam, wściekły wybiegł z mojego mieszkania. Nie krył oburzenia, jakbym zrobiła coś niewybaczalnego.

Czuję, że muszę o tym opowiedzieć, bo mam wrażenie, że moja rodzina traktuje mnie bardzo niesprawiedliwie – i to tuż przed świętami.

Kiedy wyjechałam do Warszawy na studia, od razu zaczęłam pracować dorywczo. Najpierw mieszkałam w akademiku, później wynajęłam mieszkanie z koleżanką. Nie chciałam być zależna od rodziców, więc nie tylko utrzymywałam się sama, ale także starałam się pomagać mamie.

Nigdy nie przyjmowała ode mnie pieniędzy bezpośrednio, ale regularnie prosiła, żebym przywiozła jej rzeczy, które były jej potrzebne – ubrania, buty, wyposażenie do domu. A jeśli chodzi o jedzenie, za każdym razem, gdy odwiedzałam rodzinny dom, przywoziłam pełne torby zakupów.

Mama mieszka w trzypokojowym mieszkaniu razem z Jakubem. Nasz tata zmarł trzy lata temu.

Jakub nigdy nie miał ambicji do nauki. Po szkole wyjechał do Niemiec w poszukiwaniu pracy, ale jedyną rzeczą, jaką udało mu się kupić przez ten czas, było stare auto. Po powrocie do Polski zatrudnił się jako taksówkarz.

Później ożenił się z Anną i sprowadził ją do naszego rodzinnego mieszkania.

Od zawsze mieli kłopoty finansowe, bo Jakub nie potrafił planować budżetu – pieniądze, które zarobili, szybko się rozpływały. Ani on, ani Anna nie oszczędzali, wydając wszystko, co tylko mieli. Nasza mama i rodzice Anny regularnie pomagali im finansowo, więc Jakub nigdy nie czuł potrzeby, by coś zmieniać. Wiedział, że zawsze znajdzie się ktoś, kto go wesprze.

Dziś on i Anna mają już dwójkę dzieci, a kolejne jest w drodze.

Stwierdzili, że mieszkanie mamy jest dla nich za ciasne i postanowili kupić własne. Problem w tym, że nie mieli nawet na wkład własny.

Tymczasem ja mieszkam z moim narzeczonym, Michałem, w wynajmowanym mieszkaniu. Nasze dochody są stabilne – Michał pracuje jako programista, a ja prowadzę kilka sklepów internetowych. Żyjemy rozsądnie, nie wydajemy na zbędne rzeczy, tylko odkładamy pieniądze na własne mieszkanie.

Mama wiedziała o naszych planach, ale mimo to podsunęła Jakubowi pomysł, żeby zwrócił się do mnie o pomoc.

— Oni chcą kupić mieszkanie, ale nie mają oszczędności na wkład własny — powiedziała mi pewnego dnia.

Kiedy Jakub zjawił się u mnie i oświadczył, że potrzebuje pieniędzy, bezpośrednio mu odmówiłam.

Był wściekły. Uznał, że jestem mu coś winna tylko dlatego, że on ma rodzinę, a ja nie.

Niedługo po tym zadzwoniła mama:

— Nie masz za grosz sumienia. Widzisz, jak ciężko ma Jakub? To twój brat, mogłaś mu pomóc. Myślisz tylko o sobie.

Na koniec dodała jeszcze jedno zdanie, które zabolało mnie najbardziej:

— Zabierz swoje rzeczy z naszego mieszkania. Robisz tu tylko bałagan. I nie przyjeżdżaj na święta. Jakub jest na ciebie zły, a ja też nie mam ochoty cię widzieć.

Nie zamierzałam się kłócić. Po prostu zabiorę swoje rzeczy i znajdę na nie miejsce w wynajmowanym mieszkaniu. A kiedy Michał i ja kupimy swoje własne, przeniosę je tam.

Mogłam dać Jakubowi te pieniądze, ale dobrze wiem, że nigdy by ich nie oddał. A prawda jest taka, że on nawet nie prosił o pożyczkę – po prostu oczekiwał, że mu je oddam.

Tylko dlatego, że ma dzieci…

Ciekawa jestem, co wy byście zrobili na moim miejscu?

Advertisements