Pokorna żona – historia nieoczekiwanej równowagi w małżeństwie
— Denis zostanie u nas na kilka dni, nie masz nic przeciwko? — zapytał Witia swoją żonę.
— Jeśli jest taka potrzeba — wzruszyła ramionami Lilia.
— Przygotuj dla niego łóżko na kanapie i coś do jedzenia — machnął ręką Witia, dając do zrozumienia, że może iść.
— Dobrze — odpowiedziała spokojnie Lilia i opuściła pokój.
— To jest prawdziwa tresura! — zachwycał się Denis.
— Doświadczony człowiek nie boi się pracy! — z dumą odrzekł Witia. — W domu to ja jestem panem i głową rodziny. Co powiem, to zostanie zrobione! A gdy pojawi się sprzeciw, w trzy sekundy wypada za drzwi bez możliwości powrotu!
— I jak często stosujesz takie metody? — zainteresował się Denis.
— Wystarczyły jedne zimowe wydarzenia, kiedy byłem na skraju nerwowego wyczerpania. Od tego czasu Lilia nauczyła się posłuszeństwa jakby wchłonęła to z mlekiem matki — śmiał się Witia.
— Niezłomny! — pochwalił Denis. — Jeszcze mi do tego daleko, ale widzę, do czego należy dążyć!
— Bracie, od razu się nie stawia, bo potem będą plątać cię jak sznurki! A przez osiem lat małżeństwa Lilia tylko raz się zbuntowała, i od tamtej pory jest nauczona.
Lilia spojrzała zza drzwi:
— Pościeliłam już łóżko, zaraz pójdę smażyć ziemniaki. Z cebulą czy z czosnkiem? — zapytała spokojnie.
— Z czosnkiem? — zdziwił się Denis.
— Tak, to prawdziwa uczta dla podniebienia! Trochę bardziej skomplikowany przepis niż zwykła cebula — wytłumaczyła Lilia. — Na koniec trzeba dodać jeszcze sok czosnkowy, by nadać potrawie aromatu! — Witia przełknął ślinę. — Z czosnkiem! — potwierdził żonie.
— Uhm — skinęła głową i udała się do kuchni.
— Słuchaj! — Denis patrzył z zazdrością na brata. — To jest życie! A co z tym — kliknął się po szyi — to też milczy?
— Nie nadużywam, ale sama kupuje i potem przynosi mi do telewizora! — westchnął rozmarzony Witia. — Wychowana na dobrych zasadach żona nigdy nie narobiła kłopotów żadnemu mężczyźnie! Ucz się, bracie, póki żyję!
- Relacje rodzinne oparte na wzajemnym szacunku i zrozumieniu
- Prawo głowy rodziny do ustalania porządku
- Rola zgody i spokoju w trwałym małżeństwie
— A po co powiedziałeś, że zostanę na kilka dni? Mieliśmy przecież tylko kolację jeść, a moja dziewczyna już na mnie czeka! — zauważył Denis.
— Chciałem pokazać, jak delikatnie traktujemy rodzinę! — klapnął brata po plecach Witia. — Wpuszczanie rodziny na dłużej to ostatnia rzecz, a Lilia nawet nie mrugnęła — posłała mu ciche potwierdzenie, gdy pościeliła bez wahania.
— To imponujące — pochwalił Denis. — Więc jeśli rodzice znów mnie wyrzucą za brak pracy, będę wiedział, gdzie mogę się schronić!
— I to nie tylko przetrwać, ale zrobić to w komforcie! — uśmiechnął się Witia. — A teraz przygotuj się na wielkie zakończenie!
Denis zajął czujną pozycję.
— Denis zmienia zdanie, nie zostaje! Posprzątaj łóżko! — zawołał Witia do kuchni.
— Dwie minuty — odpowiedziała Lilia. — A na kolację zostaniesz przynajmniej?
— Zjesz? — zacicho zapytał Witia.
— Jasne! — skinął Denis. — Nigdy nie próbowałem ziemniaków z czosnkiem.
— No to zjemy! — krzyknął Witia.
— Dziś planujecie prowadzić samochód? — zapytała Lilia.
— Nie! — odpowiedzieli chórem obaj bracia.
— W takim razie postawię butelkę w zamrażarce, na apetyt i trawienie! — oznajmiła Lilia.
— No i co? — duma biła z oczu Witi. — Jak smakowało?
— Jestem pod wrażeniem! — kiwając głową, odpowiedział Denis.
Lilia przygotowała obiad, nakryła do stołu i zostawiła mężczyzn sam na sam. Ten gest wywołał kolejną falę zachwytu.
Denis nie mógł znaleźć słów, by wyrazić, jak perfekcyjnie brat sobie poradził z ułożeniem żony.
Witia był szczęśliwy i potakiwał, ciągle powtarzając, kto jest w domu panem i wzmianki o domostwie zgodnie z dawnymi zasadami.
Ostatni raz odprowadzając brata i szykując się do snu, Witia sielankowo myślał:
„Dobrze, że nie znał Lili wcześniej! Idealny zbieg okoliczności: uczył się w innym mieście, a potem bardziej ekscytowały go imprezy niż życie brata i co dzieje się w jego rodzinie! A jeszcze lepiej, że Lilia jest taka potulna! Nie trzeba było jej wychowywać, zawsze zgadza się na wszystko, jest spokojna i odpowiedzialna – świetna żona!”
Te myśli zaprowadziły Witię do snu.
Nocne przebudzenie okazało się niespodziewane. Miejsce, które powinno być strefą odpoczynku dla pleców, paliło jak ogień i przepełniało dzikością bólu.
Najgorsze było to, że nie mógł się poruszyć.
Jeśli kogoś szukać jako wzór człowieka niezwykle opanowanego, bez wątpienia należy wskazać Lilię.
Jej koleżanki opowiadały, że łatwiej rozdrażnić skały niż wyprowadzić ją z równowagi. Nawet w okresie dojrzewania zachowywała niezwykły spokój i opanowanie.
To właśnie za tę cechę i jej niewzruszoność Witia ją pojął za żonę. Miał już doświadczenie w związku z osobą wybuchową i emocjonalną.
Pół roku wystarczyło, by potem przez dwa miesiące łykać wyciąg z kozłka lekarskiego. Po tamtym związku pojawiły się u niego dwa siwe kosmyki.
Z Lilią czuł się doskonale. Ich relacje rozwijały się spokojnie, bez gwałtownych zmian i wzlotów. Do ślubu doszli bez pośpiechu i napięcia.
Rodzice Witi próbowali sprawdzić młodą żonę. Racjonalne zarzuty Lilia przyjmowała do wiadomości, a absurdalne ignorowała.
Bez względu na to, ile razy przyszła teściowa próbowała sprowokować awanturę, Lilia słuchała jak statue i spokojnie odpowiadała:
— Dobrze. To jest pańskie zdanie. Ma pani do niego prawo.
To ich zupełnie rozbrajało. Ale Alla Jurjewna twierdziła, że z Lilią jest coś nie tak.
— Normalna kobieta nie może być tak spokojna! Jest jak wysuszona ryba! Ani mrugnie! Co z nią jest, co ze ścianą!
— Mamo, ja z nią będę mieszkać, nie ty! — odpowiedział Witia. — Mnie to wszystko odpowiada!
— Ojej, ja mogę w ogóle z nią nie rozmawiać! Nawet nie pamiętać! — odparła Alla Jurjewna.
Co mama powiedziała, to zrobiła!
Witia nie zmartwiło zbytnio to, że mama przestała interesować się jego młodą rodziną. Alla Jurjewna miała trudny i bardzo męczący charakter. Tylko mąż Witi, Semion Olegowicz, potrafił wytrzymać z nią.
Miał od dzieciństwa częściową głuchotę, co pozwalało ignorować nerwowe wybuchy żony. Witia jednak podejrzewał, że mąż udaje.
Sam wiele razy widział, jak mama się darła, a tata spokojnie czytał gazetę. Po wykrzyczeniu się mama pytała:
— Kochanie, coś powiedziałaś?
To prawdopodobnie był sekret ich długiego szczęśliwego małżeństwa.
Innym powodem, dla którego Witia mógł czuć się spokojnie, był jego młodszy brat Denis. Ten stale wpadał w tarapaty, a mama nosiła się z nim jak z jajkiem. Kiedy zdecydował się studiować w innym mieście, mama odwiedzała go nawet trzy razy w miesiącu.
— Muszę wiedzieć, jak tam mój synek sobie radzi!
Po studiach, gdy Denis wrócił, nie miał chęci do pracy, a energia wrzała w nim. To dodatkowo udręczało Allę Jurjewnę.
Witia, ciesząc się spokojem z ukochaną żoną, nie miał zewnętrznych stresów.
Zaczęli spokojnie mieszać na wynajętym mieszkaniu. Tak samo spokojnie urodziła się córka. Bez napięć zaciągnęli hipotekę i bez jednego krzyku przeprowadzili remont.
Żyli, rozkoszując się wspólnym czasem.
Choć Witia nigdy nie ukrywał żony przed znajomymi, nie robił tego z rozgłosem. Kilka razy pojawili się na firmowych imprezach, urodzinach szefa lub jubileuszach kolegów.
Z czasem zaczęły napływać pytania:
— Jak udało ci się wychować żonę, że jest taka cicha i pokorna?
Witia mógłby od razu powiedzieć, że Lilia zawsze taka była, ale wolał się broić i pokazać się lepszym niż w rzeczywistości.
Zaczął fantazjować, że to wychowanie wielka sprawa, a żona powinna być wychowywana ostrzej niż owczarek.
Wyobrażał sobie na bieżąco, jak ją tresował, jak stawiała opór i ile krwi go kosztowało. A końcowym efektem było jej poddanie się i zaakceptowanie jego dominacji.
„Dlatego teraz jest taka, jak jest! — chlubił się Witia. — Nie wypowie ani słowa bez pozwolenia!”
Kłamał i sam w siebie uwierzył, a potem zaczął szerzyć tę wersję.
Lilia usłyszała parę razy takie komentarze, ale z natury je ignorowała, traktując obojętnie.
— Niech sobie mówi, może tak mu łatwiej żyć — szepnęła cicho, ale nikt nie słyszał.
Opis życia Lili zaczął się od jej siedemnastu lat. Czytelnik mógł się domyślić, że przed tym okresem wydarzyło się coś, co nie zostało wspomniane.
Tak, drogi czytelniku, Lilia nie była od zawsze tak spokojna i uległa. Sama zdecydowała, że taka pozostanie przez całe życie.
Musiała zbyt wcześnie dorosnąć.
Urodziła się w zwykłej, szczęśliwej rodzinie. Mama była śledczym, a tata instruktorem walki sambo w organach bezpieczeństwa.
Praca mamy była dla niej niezrozumiała, ale działalność taty całkiem jasna. Dlatego Lilia spędzała od czterech do szesnastu lat wszystkie wolne chwile w pracy taty, sama planując zostać instruktorką.
Jednak ponadprzeciętne wydarzenia zabiły jej rodziców, gdy miała szesnaście lat. Ich koledzy szybko wykryli winnych i doprowadzili do uwięzienia, a Lili radzono, by nie czekała na zemstę.
— Dziewczyno, musisz żyć swoim życiem — mówił szef taty. — Gniew, irytacja i krzyki nigdy nikomu dobrze nie wyszły. Twoi rodzice nigdy się kłócili, dlatego byłaś taka miła i grzeczna.
— Rozumiem — odpowiedziała Lilia.
Od tej pory stała się wyspą spokoju pośród burzliwych emocji. Babcia, która ją wychowywała, dziwiła się, jak w taki sposób zmieniła się wnuczka.
— Babciu, wszystko jest dobrze — mówiła Lilia. — Czuję część siebie z rodzicami. Po co rwać sobie duszę? Gdy coś nie jest krytyczne, ustępuję, a jeśli ktoś zaczyna nadużywać – robię po swojemu.
Według tego schematu żyła z Witią.
„Chce rządzić? Proszę bardzo, niech uważa się za wodza, dopóki się nie zagalopuje!”
Ale gadki, które Witia prowadził, były dla niej coraz mniej śmieszne. Kiedy zorganizował przedstawienie przed bratem, Lilia zrozumiała, że ktoś przesadził.
— Auć! — krzyknął Witia.
W odpowiedzi otrzymał kolejny uderzenie poniżej pleców. Zapalono światło i stanęła nad nim żona z wojskowym pasem w dłoni.
— Co ty robisz? — wrzasnął Witia. — Co za bzdury?
— A ty? — spokojnie zapytała Lilia. — Kiedy ty mnie tresowałeś?
— To najwyższy czas zacząć!
Witia wyrywał ręce z pętli ręcznika, któremu go związała Lilia. Uwolnił nogi i rzucił się na nią.
Po chwili przewrócili się na łóżko.
„Twardy materac” — pomyślał.
Podniósł się powoli i ruszył ponownie. Tym razem znalazł się na podłodze.
„A materac jest miękki…”
Wstawał z trudem.
— Witia, następnym razem będzie z dobitką — spokojnie oznajmiła Lilia. — Będzie bardzo boleć. Chcesz tego?
Witia ryzykował. Powoli dochodził do siebie, a na głowie leżał mokry ręcznik.
— Lilia — wyszeptał. — Co to było?
— Witia, kocham cię, ale nie podoba mi się, jak opowiadasz bzdury — jak zwykle spokojnie powiedziała. — Gdy opowiadasz bajki obcym, nie ma sprawy. Ale to twój brat, krewny. Nie chcę, żeby miał o mnie złe zdanie. Proszę, żebyś już nie mówił takich rzeczy!
Zachowanie Lilii po nocnym incydencie nie zmieniło się. Wciąż była pokorna, spokojna i opanowana.
Jednak Witia wiedział już, że pod tą powierzchowną zgodą kryje się coś zupełnie innego, i starał się nie prowokować sytuacji.
Tak to wyglądała szczęśliwa rodzina, ale z małym sekretem.
W głębi spokojnej wody kryje się wiele tajemnic.
Każda rodzina ma własne wzloty i cienie, a prawdziwa harmonia może skrywać więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Opowieść Lili i Witi przypomina, że spokój często zewnętrzny może być maską do głębokich uczuć i przemyśleń.
Warto docenić równowagę i wzajemny szacunek, które budują trwałe i szczęśliwe relacje, nawet jeśli czasem kryją one nieoczywiste historie.