„Jesteś winna”
Alexandru przez dwadzieścia lat codziennie brał leki, które jego matka, Irina, podawała mu na chorobę serca. Jednak kiedy zaczął podejrzewać, że coś jest nie tak, zdecydował się na drastyczny krok i zainstalował ukrytą kamerę w domu. To, co zobaczył, kompletnie go sparaliżowało…
W przytulnym domu Iriny, skromnym, ale pełnym ciepła, pierwsze promienie porannego słońca wpadały przez okno w pokoju Alexandru. Wstał i udał się do kuchni, gdzie jego matka już przygotowywała śniadanie.
— Dzień dobry, synu — powiedziała Irina z uśmiechem, który wydawał się ciepły, ale miał coś wymuszonego, coś, czego Alexandru zaczął dostrzegać coraz częściej. — Chodź, pomogę ci z lekami.
Podeszła do szafki, wyciągnęła małe buteleczki, każdą starannie oznaczoną.
— Sasha, pamiętaj, że masz problemy z sercem, musisz codziennie brać te leki, żeby czuć się lepiej.
— To rzadka choroba — dodała, wręczając mu buteleczki, które były wyraźnie oznaczone. Alexandru, mając już 20 lat, przyjął je w milczeniu, lekko kiwając głową.
— Wiesz, synu, że każdy z tych leków został przepisany specjalnie dla twojego zdrowia. Jako farmaceutka i twoja matka, nigdy nie zrobiłabym nic, co mogłoby ci zaszkodzić.
— Zaufaj mi! — powiedziała, gdy on połknął tabletki jednym łykiem wody. Mimo to, jego wzrok nie mógł oderwać się od matki, która wciąż krzątała się po kuchni, jej ruchy były nerwowe.
Alexandru nigdy nie sądził, że będzie musiał śledzić własną matkę, ale rosnąca niepewność i wrażenie, że coś jest nie tak, zmusiły go do podjęcia tego drastycznego kroku.
— To tylko dla mojego bezpieczeństwa — mruknął do siebie, próbując usprawiedliwić swoje działania, mimo że czuł się winny.
Z kliknięciem potwierdził zakup ukrytej kamery, którą łatwo było schować w kuchni.
— Ona tego nie zauważy — pomyślał, próbując zneutralizować narastający wyrzut sumienia.
Zatrudnienie się w monitorowaniu matki, która wychowała go z miłością, wydawało się dziwne i bolesne, ale jego intuicja nie dawała mu spokoju. W nocy nie mógł zasnąć, myśli krążyły w kółko.
— A co, jeśli się mylę? Może to tylko jakieś nieporozumienie? — zadawał sobie pytania, ale nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
Kiedy kamera dotarła, zainstalował ją ostrożnie, gdy matka była w pracy. Umieścił ją w kącie, pomiędzy dwoma książkami kucharskimi, tak, by miała dobry widok na stół, przy którym Irina przygotowywała leki.
— To da mi odpowiedzi — wyszeptał, aktywując kamerę.
Nocami Alexandru zamykał się w pokoju i w milczeniu przeglądał nagrania. Stało się to jego rytuałem. Analizował każdy ruch matki, mając nadzieję, że znajdzie coś, co wyjaśni jego obawy.
W jednej z ostatnich nagrań zobaczył, jak Irina wchodzi do kuchni, by przygotować śniadanie. Wyciągnęła leki z szafki, ale tym razem coś się zmieniło. Alexandru obserwował, jak matka prawie niezauważalnie wyciągnęła białą kopertę z szuflady przy łóżku. Ostrożnie ją otworzyła i z przerażającą precyzją wymieszała zawartość koperty z tym, co normalnie podawała mu w lekach.
Serce Alexandru zaczęło bić mocniej, gdy zdał sobie sprawę, co właśnie widzi.
Tego samego dnia, po powrocie matki z pracy, Alexandru nie mógł już dłużej milczeć. Zdecydował, że musi skonfrontować się z nią.
— Mamo — powiedział spokojnie — dlaczego dodajesz coś do moich leków?
Irina spojrzała na niego zaskoczona, ale nie odpowiedziała. Aleksandru wiedział, że to już nie jest kwestia zaufania — to był moment, kiedy musiał wiedzieć całą prawdę.
Czekał, aż odpowiedź wyjdzie sama, ale nic nie padło. I wtedy po raz pierwszy poczuł, że coś, co dla niego było niewyobrażalne, było prawdą.
Zdecydował się działać.
Następnego dnia poszedł do lekarza i wykonał wszystkie niezbędne badania, w tym analizę zawartości swoich leków. Wyniki były alarmujące. Oprócz sedatywów, które miały na celu uspokojenie jego organizmu, w tabletkach były również niebezpieczne substancje, które mogły go osłabiać.
Podjął decyzję, by zgłosić sprawę na policję. Początkowo funkcjonariusze byli sceptyczni, ale dowody — nagrania, dziennik matki i wyniki badań — wystarczyły, by wszczęto śledztwo.
Pewnego ranka, gdy Irina przygotowywała śniadanie, rozległ się dzwonek do drzwi. Po ich otwarciu zobaczyła dwóch policjantów, którzy stanęli w progu.
— Pani Irino Popescu? Jest pani aresztowana za próbę zabójstwa, znęcanie się nad dzieckiem i podawanie toksycznych substancji.
Irina spojrzała na Alexandru, który stał w drzwiach, blady, ale pewny siebie.
— Sasha? Co zrobiłeś? — wyszeptała, łzy spływały jej po twarzy. — Nie rozumiesz… wszystko, co zrobiłam, było z miłości. Potrzebowałam cię… potrzebowałam cię przy sobie.
Podczas gdy zabierali ją do radiowozu, Alexandru stał w drzwiach — z mieszanką bólu, ulgi i poczucia winy.
— Odwiedzę cię — krzyknął, nie wiedząc, czy robi to z obowiązku, czy z miłości, która mimo wszystko jeszcze w nim istniała.
Irina odwróciła się, by spojrzeć na niego po raz ostatni.
— Zobaczysz, Sasha. Bez mnie się załamiesz. Znowu będziesz mnie potrzebować.
Drzwi samochodu zamknęły się, a Alexandru został sam — z nowym życiem przed sobą: życiem bez leków, bez kłamstw, bez strachu. Życiem, które w końcu było jego.
W kolejnych tygodniach zaczął doświadczać rzeczy, które wcześniej były mu obce: wolność w jedzeniu, wychodzeniu, podejmowaniu decyzji bez lęku przed „konsekwencjami” dla jego zdrowia.
Terapia pomogła mu zrozumieć, że nie powinien czuć się winny za czyny swojej matki.
Chora była ona — nie on. A kiedy Irina czekała na proces, Alexandru zaczął budować swoje własne życie — życie oparte na prawdzie, nie na manipulacji, która była ukryta pod maską miłości.
I być może kiedyś będzie w stanie jej wybaczyć. Nie dla niej — ale dla siebie. By być naprawdę wolnym.