„Przyszedłem przeprosić, porozmawiać spokojnie, a ty… Histeryczka,” — powiedział mężczyzna.

Advertisements

Dwa dni później, kiedy Ksenia przygotowywała kolację, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła wysokiego mężczyznę, a u jego nóg siedziała mała pieska na smyczy.

Advertisements

— Dobry wieczór. To wasz syn ugryzł Gudwina?

— Proszę wejść, — odpowiedziała Ksenia.

Advertisements

Mężczyzna spojrzał na nią z lekkim zawahaniem, a potem przeniósł wzrok na Danka, który pojawił się w drzwiach pokoju.

— Cześć! Jak się czujesz? – zapytał, patrząc na Danka.

— W porządku, – odpowiedział chłopak.

— Przepraszam, że tak wyszło… — zaczął mężczyzna, ale Ksenia go przerwała.

— Przepraszać? A co by było, gdyby on pogryzł dzieci na placu zabaw? Po co w ogóle wzięliście psa, jeśli ciągle jesteście na delegacjach? On zrobi się biegającym psem…

Mężczyzna słuchał jej słów w milczeniu, nie spuszczając wzroku z Ksenii. Ona poczuła, jak rumieni się z emocji, ale nie mogła powstrzymać się od dalszej krytyki.

— Sąsiadka powiedziała, że wasz syn sam jest winny. To pies, zęby to jego jedyna broń obrony i ataku. Wasz syn nie jest chyba na tyle mały, żeby tego nie rozumieć. Chcę przeprosić za Gudwina i za siebie. Jestem gotów pokryć wszelkie straty moralne.

— A ile ocenisz zdrowie mojego syna? Myślicie, że pies jest ważniejszy od dziecka? Myślicie, że wszystko można wycenić pieniędzmi? – Ksenia coraz bardziej się denerwowała.

— Przyszedłem przeprosić, porozmawiać spokojnie, a ty… Histeryczka, — powiedział mężczyzna.

— Ja nie jestem histeryczką! Jestem matką! — Ksenia poczuła, jak gniew narasta w niej i nie mogła zapanować nad sobą. – Dość, nie chcę was widzieć ani waszego psa. Trzymajcie się z dala. Wasz pies wkrótce stanie się biegającym, i wtedy…

— Masz rację. Z żoną nie mieliśmy dzieci. Ona kupiła sobie psa zamiast dziecka. Potem znalazła innego męża i odeszła, a psa chciała oddać do schroniska. Gudwin już jej nie był potrzebny. Jej nowy mąż nie znosił psów. Zrobiło mi się żal Gudwina, zostawiłem go u siebie. Poprosiłem sąsiadkę, żeby się nim zajęła, ale nie pomyślałem, że może być jej trudno. Przepraszam. – Mężczyzna nagle wyszedł. Ksenia zamknęła drzwi, powstrzymując się, by nie trzepnąć nimi za mocno.

„Jaka bezczelność. Przyszedł tu… Nie interesuje mnie jego żona. A ja też nie lepsza, rozkrzyczałam się. Histeryczka.”

Po kilku dniach, wracając z pracy, Ksenia często widywała mężczyznę z Gudwinem na smyczy w podwórzu. Kiwali jej głową, ale ona zawsze odwracała wzrok, jakby go nie widziała. Złościła się na siebie i nic nie mogła na to poradzić.

Dwa tygodnie później, wczesnym niedzielnym rankiem, Ksenia usłyszała dzwonek do drzwi. Zaspana, w szlafroku, otworzyła drzwi. Na progu stał mężczyzna z Gudwinem na smyczy. Ksenia była zaskoczona, nie wiedziała, co powiedzieć.

— Ty? — zapytała, nieco zaskoczona.

— Proszę wybaczyć, nie mam waszego numeru telefonu, inaczej bym was uprzedził, — powiedział mężczyzna. On i pies patrzyli na nią z wyrazem winy na twarzy.

„Rozumiem, ale i ty mnie zrozum: żona dowiedziała się o mojej podwójnej życiowej grze”

— Muszę wyjechać na kilka dni, a nie mam komu zostawić Gudwina. Boję się go zostawić z sąsiadką. Chciałem zapytać, czy mogłabyś go przechować na ten czas? Znam twojego syna, oni się świetnie dogadują.

— Gudwin! – rozległ się radosny głos Danka zza pleców Ksenii. Pies szarpnął smycz, radośnie machając ogonem, jakby chciał się rozpaść z radości. Danyk opadł na kolana, a pies wylizał go po twarzy.

— Kiedy zdążyli się zaprzyjaźnić? – Ksenia nie mogła powstrzymać zdziwienia.

— My często razem spacerujemy. Więc, co, weźmiesz go na czas mojego wyjazdu?

— Mamo! — Danyk patrzył na Ksenie błagalnie, jak kotek z „Shreka”, w samych tylko majtkach i koszulce.

— Cóż mam z wami zrobić? — uśmiechnęła się Ksenia.

Mężczyzna oddał smycz i zaczął tłumaczyć, jak dbać o psa, kiedy go wyprowadzać…

— Danyk już wie, — machnął ręką. – Muszę już iść, inaczej nie zdążę na samolot.

Ksenia patrzyła na Danka, bawiącego się z psem, i pomyślała, że może to nawet dobrze, że mają psa. W końcu Danyk ma teraz przyjaciela, nie będzie musiał uciekać z podwórka. Nawiasem mówiąc, Wanka pojechał na działkę. Opieka nad psem przyda się synowi. Będzie musiał odpowiedzialnie zająć się innym żywym stworzeniem.

Pies rzeczywiście był bardzo miłym zwierzakiem. Danyk był szczęśliwy. Ksenia przyzwyczaiła się do Gudwina, przestała się bać, gdy słyszała stukanie jego pazurów na podłodze. Zaczęła dostrzegać jego urok i nie gniewała się na niego już tak często. Ręka Danka dawno się zagoiła. Wkrótce wróci właściciel psa, i Ksenia już wiedziała, że będzie tęsknić za nim.

Po tygodniu właściciel Gudwina znów stanął na progu z plecakiem na ramieniu i paczką w ręku. Uśmiechnął się, a jego białe zęby rzucały się w oczy na tle opalonej skóry. Przekazał jej paczkę.

— Co to? – zapytała Ksenia, zdziwiona.

— Proszę, to od nas z Gudwinem.

W paczce znalazła piękną muszlę i pudełko czekoladek.

Właściciel ukląkł i pogłaskał Gudwina, który od razu wskoczył mu na kolana, lizał po twarzy, a potem pobiegł do Danka.

— Zostanie u nas? — zapytała Ksenia.

— Tak, ale musimy pojechać, Gudwin naprawdę nie przeszkadza. — Uśmiechnął się.

Advertisements

Leave a Comment