Sąsiedzi założyli kamerę na mój ogród – udzieliłam im lekcji bez sądu

Advertisements

Wszystko zaczęło się, gdy do sąsiedztwa wprowadzili się Frank i Carla. Pocątkowo wydawali się sympatyczni, choć odrobinę ekscentryczni. Chcąc okazać życzliwość, podeszłam do nich z koszem pomidorów z mojego ogrodu. „Witamy w okolicy! Jestem Zoe” – powiedziałam z uśmiechem. Carla spojrzała na mnie niepewnie, jakby szukała zagrożenia. „Dziękujemy. Bezpieczeństwo to dla nas priorytet, wie pani…” Nie do końca zrozumiałam, o co jej chodzi, ale uprzejmie pokiwałam głową. Jeszcze nie wiedziałam, jakie to będzie miało konsekwencje.

Advertisements

Kilka dni później, po powrocie od mamy, zauważyłam na swoim podwórku coś dziwnego. Odpoczywałam w bikini, doglądając pomidorów, kiedy pod okapem domu Carli zobaczyłam mały, czarny przedmiot. „Czy to kamera?” – mruknęłam do siebie, wytężając wzrok. Była wycelowana prosto w mój ogród. Krew zmroziła mi żyły.

Advertisements

Wściekła pomaszerowałam do ich drzwi, nadal w stroju kąpielowym. Frank otworzył, patrząc na mnie z irytacją. „Dlaczego wasza kamera jest skierowana na mój ogród?” – zapytałam stanowczo. Wzruszył ramionami. „Dla naszego bezpieczeństwa. Musimy kontrolować, czy ktoś nie przejdzie przez płot” – odpowiedział obojętnie. „To jest naruszenie mojej prywatności!” – oburzyłam się.

Carla pojawiła się za nim. „Mamy prawo chronić naszą własność” – odparła chłodno. Wkurzona wróciłam do domu, ale wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Zamiast angażować sąd, postanowiłam zagrać ich własnymi kartami.

Zadzwoniłam do przyjaciół. „Samantha, mam pomysł i potrzebuję twojej pomocy. Co powiesz na trochę… sztuki performatywnej?” Jej śmiech był odpowiedzią. Wkrótce do akcji dołączyli Miguel, ekspert od efektów specjalnych, i Harriet, mistrzyni kostiumów.

W sobotę wszyscy zjawili się w moim ogrodzie. Byliśmy przebrani jak na najdziwniejszy bal karnawałowy. Ja miałam tutu z pianki i neonową perukę, Samantha skafander kosmiczny, a Miguel piracki kapelusz. „Gotowi na widowisko?” – zapytałam.

Zaczęliśmy od „imprezowych” zabaw – tańce, gry – wszystko w polu widzenia kamery. Potem przyszedł czas na wielki finał. Samantha padła „drażem”, a Miguel teatralnie machnął gumowym nożem z ketchupem. „Została dżgnięta!” – krzyknęłam. „Ukryjmy ciało!” Harriet dorzuciła swoje aktorskie popisy, a my rozpierzchliśmy się, udając panikę. W końcu usłyszeliśmy syreny.

Szybko uprzątnęliśmy „miejsce zbrodni”, przebraliśmy się w normalne ubrania i udawaliśmy, że nic się nie stało. Policja zapukała do drzwi. „Zgłoszono przestępstwo” – powiedział funkcjonariusz. Z udawanym szokiem odpowiedziałam: „Ach, to był tylko spektakl! Nie myśleliśmy, że ktoś to zobaczy”. Policjant uniosł brwi. „Przecież podwórko jest dobrze osłonięte. Kto mógłby to widzieć?” Wtedy wskazałam na kamerę. Funkcjonariusze przeszli do domu Carli i Franka. Godzinę później wrócili do mnie. „Sąsiedzi nielegalnie cię nagrywali. Ich sprzęt został skonfiskowany, a sprawa trafi do sądu. Czy złożysz zeznanie?” „Oczywiście” – odpowiedziałam z powagą.

Carla i Frank wyprowadzili się tydzień później. Patrzyłam na nich z mieszanymi uczuciami. Czy posunęliśmy się za daleko? Harriet mnie uspokoiła: „To oni przekroczyli granicę, nie ty”. Z czasem poczułam ulgę i radość, że odzyskałam prywatność. Kiedy nowi sąsiedzi wprowadzili się na ich miejsce, powitałam ich z otwartością, ale z obietnicą, że zawsze będę bronić swojego ogródka.

Advertisements