Spadek — to majątek pozostawiony po zmarłej osobie, przekazywany prawnie.

Advertisements

Do Eleny Nikołajewny Rybakowej przyjechała córka. Siedziały razem w kuchni, popijały herbatę i rozmawiały.

Advertisements

— Mamo, nie rozumiem, dlaczego jesteś taka uparta. Nigdy nie zajmowałaś się działką — zawsze robił to tata, a ty tylko spacerowałaś i wąchałaś kwiaty. Po co ci ta działka teraz? Raz byliśmy tam z Kostią. Gdzie są te piękne krzewy róż, które sadził tata? Gdzie lilie? Na twoich rabatach są tylko najprostsze kwiaty, które nie wymagają specjalnej pielęgnacji.

— Daszo, już mówiłam wam z Kostią, że teraz nie chcę sprzedawać działki. Dlaczego tak nalegacie? To przecież pamięć po waszym ojcu. A te kwiaty, które posadziłam, są takie, o które sama potrafię zadbać. To nie są róże, ale specjalnie dobrałam je tak, żeby rabaty były kolorowe przez całe lato — odpowiedziała mama.

Advertisements

— Mamo, nie wiem, dlaczego tata w testamencie zostawił ci wszystko: mieszkanie, działkę i samochód, ale uważam, że powinnaś nam z Kostią przydzielić część spadku. To byłoby uczciwe — mówiła dalej Dasza. — W dzieciństwie nie rozpieszczałaś nas specjalnie. Niektórzy moi koledzy z klasy, których rodziny miały mniej pieniędzy, jeździli co roku z rodzicami za granicę, a my tylko dwa razy byliśmy w Turcji. Resztę czasu spędzaliśmy na działce. My ze swoimi dziećmi staramy się nie szczędzić — już pływali w Morzu Czerwonym, Śródziemnym i Adriatyckim.

Dasza wypowiedziała te słowa z dumą, wyraźnie chcąc zwrócić uwagę na to, że ona i brat nie żałują niczego swoim dzieciom.

— Tak, wasz ojciec dobrze zarabiał, ja też nieźle — powiedziała Elena Nikołajewna. — Powiem ci sekret: bardzo chciałam spędzać wakacje nad Adriatykiem lub przynajmniej nad Czarnym Morzem. Ale twój ojciec kochał działkę. Pamiętasz, jak wczesną wiosną zbierał nasiona różnych kwiatów i pielęgnował krzewy róż? A jak troskliwie przygotowywał lilie i mieczyki na zimę — traktował je jak niemowlęta!

— A my wtedy kąpaliśmy się w pobliskim strumyku, a nie w morzu — wtrąciła Dasza.

— Nie brakowało wam ani uwagi, ani pieniędzy. Kostia trenował sport, ty tańczyłaś taniec towarzyski. To też kosztowało. Poza tym opłaciliśmy wam studia — najpierw Kostii, potem tobie. Na ślub każdy z was otrzymał kwotę pozwalającą na zakup mieszkania na kredyt. To sporo. Kiedy wasze dzieci były małe, spędzały całe wakacje na działce i wam to odpowiadało. Teraz żądacie sprzedaży działki.

— Wiesz, Kostia będzie miał córkę Kristinę w przyszłym roku, a u nas z Leszą syna Antona za dwa lata. Wybrali prestiżowe kierunki i potrzebują pieniędzy na korepetycje. Jeśli sprzedamy działkę i podzielimy się pieniędzmi, to będzie wystarczające — mówiła Dasza, sądząc, że matka ustąpi, i wtajemniczała ją w szczegóły planu.

— Kiedy Kostia będzie miał już Artioma, a ty Sonię, to wam się wyda, że wystarczy mi kawalerka, a tę trzypokojową można sprzedać, by opłacić studia drugiego dziecka — odpowiedziała Elena Nikołajewna.

Widząc rumieniec córki, zrozumiała, że nie myliła się w swoich przypuszczeniach.

— Wiesz, Daszo, twój ojciec i ja nie planowaliśmy opłacać studiów wnuków ani nie odkładaliśmy na to pieniędzy. Uważam, że zarówno Kostia z Julą, jak i wy z Leszą powinniście sami rozwiązać te sprawy.

Dasza odeszła, a Elena Nikołajewna została, rozmyślając, gdzie popełnili z mężem błąd, że dorosłe dzieci wciąż uważają, że rodzice są im coś winni. Tak, troszczą się o swoje dzieci, ale nie myślą o tym, że powinni troszczyć się o rodziców.

Podczas ostatniej wizyty u lekarza podejrzewano u Eleny Nikołajewny poważną chorobę i zaproponowano dalsze badania. Zadzwoniła do młodszej siostry Lidii, mieszkającej w stolicy i od dwudziestu lat pracującej w specjalistycznym ośrodku medycznym. Lidia nakazała przyjechać natychmiast.

Siostra mieszkała sama w dwupokojowym mieszkaniu, była rozwiedziona i nie miała dzieci. Elena Nikołajewna wiedziała, że nikt jej tam nie będzie przeszkadzał i już po dwóch dniach była w Moskwie.

Niestety diagnoza się potwierdziła, ale lekarze uspokoili Elenę Nikołajewną:

— Jeśli leczenie zacznie się od razu, prognozy są korzystne.

Po powrocie natychmiast trafiła do szpitala. Aby nie czekać tygodniami na badania i zabiegi, wybrała prywatną klinikę. Miała jeszcze pieniądze na leczenie, a jeśli się skończą, wtedy planowała sprzedać działkę.

Po hospitalizacji rozpoczęła leczenie ambulatoryjne i pod koniec lata wyjechała na działkę. W osadzie było już niewielu mieszkańców, rodziny z dziećmi przenosiły się do miasta, przygotowując się do szkoły.

Wychodząc z domu do ogrodu, Elena Nikołajewna cieszyła się ciszą i spokojem. Pogoda była słoneczna, ale chłodna — czuć było zbliżającą się jesień. Klon przy ogrodzeniu miał już połowę liści żółtych, a wśród nich przebijały się czerwono-pomarańczowe barwy. Elena Nikołajewna siedziała w altance i obserwowała ptaki latające wokół krzewów porzeczek i agrestu, które dziobały owoce. Przypomniała sobie, że nie zebrała jeszcze porzeczek z dwóch krzaków czarnej porzeczki i poszła sprawdzić, czy coś jeszcze zostało.

Na gałęziach nic już nie było — ptaki wszystko zjadły — ale w środku krzaków wciąż wisiały duże kiście czarnych jagód. Poszła do domu po miskę i zebrała pełną misę porzeczek. Jagody były duże i bardzo aromatyczne. Ten zapach przywołał dawne czasy, gdy babcia Praskowia gotowała dżem, a one z siostrą Lidią, jeszcze jako małe dzieci, cierpliwie czekały na gliniany talerz z pianką, który babcia stawiała przed nimi.

Wchodząc na ganek, zawołała ją sąsiadka. Sąsiedzi — Iwan Michajłowicz i Nina Pietrowna — mieszkali w osadzie cały rok i pilnowali domu Rybaków zimą.

— Pani Nikołajewna, czy zamierza pani sprzedać dom? — zapytała Nina.

Elena Nikołajewna odstawiła miskę na ławkę, zeszła z ganku i podeszła do płotu.

— Może kiedyś, ale nie teraz — odpowiedziała.

— To dobrze, bo my z Michaiłem już się martwiliśmy, jacy będą nowi sąsiedzi. Z wami już się oswoiliśmy, jak z rodziną.

— Skąd wzięłaś, Nina Pietrowna, że sprzedajemy dom? — zapytała zdziwiona.

— No bo około półtora tygodnia temu byli u was Dasza z mężem i Kostia z Julą. Kostia pytał, ile kosztują domy w osadzie. Michaił skierował go do domu Kislicynów — ci sprzedali go wiosną nowym właścicielom i wyprowadzili się do miasta.

Elena Nikołajewna wtedy przebywała w szpitalu. W ciągu dwóch tygodni odwiedziła ją Dasza raz, Kostia ani razu. Julię, synową, przysłali — przyszła, przyniosła pomarańcze, usiadła na chwilę i wyszła. Dzwonili co drugi dzień, pytając o zdrowie, ale mówili, że nie mają czasu na wizyty.

— A na wizytę u mnie czas znaleźli — pomyślała gorzko Elena Nikołajewna.

Po kilku dniach przyszły deszcze. Z pomocą Iwana Michajłowicza zabezpieczyła dom i wyjechała do miasta.

Przyzwyczaiła się trochę i zadzwoniła do ciotki Zoi Konstantinownej — ciotki po mężu.

— Ciociu Zosiu, tu Lena. Jak się masz?

— Świetnie! Przyjedź do mnie, pogadamy, bo całe lato o tobie nic nie było słychać — zaprosiła ciotka.

— Leżałam w szpitalu, ciociu Zosiu. Jutro przyjadę i wszystko opowiem — obiecała Elena.

Ciotka Zosia była ciekawą osobą. Miała 92 lata, ale świetnie radziła sobie sama. Kiedy chodziła do sklepu, pytała młodszą sąsiadkę, co jej kupić, bo ta już ledwo chodziła. Miała jeden pokój w mieszkaniu całkowicie wypełniony książkami — tak czysto, że nie było tam kurzu.

Przez całe życie wykładała literaturę obcą na uniwersytecie i doskonale pamiętała treść dzieł. Potrafiła do każdej sytuacji życiowej przytoczyć literacki przykład, często bardzo oryginalnym językiem.

Po wysłuchaniu opowieści Eleny Nikołajewny o chorobie i naciskach dzieci na sprzedaż działki, ciotka Zosia powiedziała:

— Posłuchaj, Lenko: nic im nie dawaj. Czy oni głodni? — Nie! Dasza ma samochód, jej Leszek też, Kostia również, a Jula nie, bo nie potrafi zdać prawa jazdy. Jeśli oddasz wszystko, zostaniesz jak król Lear — nagi i samotny. Ten też oddał cały majątek dwóm córkom, a potem dostał od nich kopniaka i poleciał jak wiatr wprost w burzę.

Zainteresuje Cię też:

Pamiętasz je? Najgorętsze piękności lat 80.: Co się z nimi stało
Brainberries

Oto ona! Jak wygląda żona najprzystojniejszego Araba (zdjęcia)
Herbeauty

Dlaczego Sophia Loren ignorowała golenie? Poznaj prawdę
Brainberries

Dlaczego ukochana babcia ZSRR skończyła w psychiatryku?
Brainberries

Ciotka Zosia przez chwilę milczała, po czym dodała:

— A co do choroby: nikt nie powie ci, ile czasu ci zostało. Nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że sami nie wiedzą. Trzy lata? Pięć? Dziesięć? Po prostu żyj każdym dniem, jakby był ostatnim. Czego pragnęłaś, ale nie mogłaś zrobić?

— Chciałam podróżować, zobaczyć nieznane miejsca. Byłam tylko w Turcji. Chciałam zobaczyć piramidy, odwiedzić Chiny i wiele innych miejsc.

— Więc zacznij spełniać swoje marzenia. Nie czekaj — zbieraj się i ruszaj! Ile zdążysz!

Elena Nikołajewna spędziła u ciotki trzy cudowne godziny, potem wzięła taksówkę i wróciła do domu. Dwa dni później zadzwonił do niej miejscowy lekarz i poinformował, że ciotka Zosia nie żyje. „Kolejna w naszej rodzinie będę ja” — pomyślała Elena Nikołajewna, „tylko że nie dożyję takiego wieku, więc muszę zacząć działać. Ale gdzie pojechać?”

Ostatecznie sprawa rozwiązała się sama: Lidia zaproponowała wspólny wyjazd do sanatorium na Ałtaju.

— Chcesz lecieć samolotem do Barnaułu, a potem do Biełokurichy autobusem lub taksówką? Możesz też jechać pociągiem do Bijska, ale to ponad sześćdziesiąt godzin podróży, a potem godzinę autobusem. W końcu września jest już chłodno, ale nam z naszymi dolegliwościami gorąco nie służy. Za to kąpiele w basenie jak najbardziej. Jedziesz? To chodź do mnie, załatwimy karty sanatoryjne.

Tak Elena Nikołajewna rozpoczęła swoją pierwszą podróż. Siostry postanowiły jechać tam pociągiem, by po drodze zwiedzić kraj, a wracać samolotem.

To były trzy wspaniałe tygodnie! Elena i Lidia codziennie wracały do pokoju tylko na przebranie się. Oprócz zabiegów miały napięty plan dnia od rana do wieczora.

Zwiedziły kilka miejsc przyrodniczych, podziwiały skały i źródła termalne. Lidia zachwyciła się gorącymi źródłami, a Elena wolała kompleks „Świat Wody” z gejzerami.

Nowy Rok Elena Nikołajewna spędziła w Egipcie. Nie udało się jej zobaczyć piramid, ale rejs po Nilu, świątynia w Karnaku, Dolina Królów i świątynia Hatszepsut były dla niej dobrą rekompensatą.

W marcu przejęła spadek po ciotce Zoi Konstantinownej. Wszystkie książki, jak prosiła, oddała do biblioteki uniwersytetu, a mieszkanie wyremontowała. Bez książek pokoje stały się jaśniejsze, ale też bardziej puste.

Pod koniec marca zadzwonił do niej syn:

— Mamo, dawno się nie widzieliśmy. Może spotkamy się wszyscy razem, opowiesz nam o podróży. My też niedawno wróciliśmy z Emiratów — pokażemy zdjęcia.

— Dobrze, przyjdźcie w sobotę. Tylko uprzedzam, że nie mogę długo stać przy kuchni, ale upiekę „Napoleona”.

— Nie ma problemu, my zamówimy sushi, a dla dzieci pizzę.

Podczas spotkania rozmowy krążyły wokół podróży. Pokazywali sobie zdjęcia, opowiadali o miejscach, które odwiedzili.

— Dwudziestego ósmego maja lecę do Tunezji — oznajmiła Elena Nikołajewna. — Długo wybierałam kurort, w końcu zdecydowałam się na Susę. Chcę zobaczyć Kartaginę i El-Dżem — marzę o zobaczeniu tuniskiego Koloseum.

Wszyscy zamilkli. Jako pierwsza odezwała się Dasza:

— Mamo, czy to nie za dużo?

— Za dużo czego? — zdziwiła się Elena.

— Za dużo podróżujesz? Wnuki już zapomniały, jak wyglądasz. I ile pieniędzy na to wydajesz?

— Daszo, od kiedy wnuki dorosły, prawie ich nie widuję — tylko przy rodzinnych okazjach. A pieniądze wydaję własne, nie pożyczone od was. Tak, pojadę do Tunezji, a we wrześniu z Lidią lecimy do Dubaju.

Dasza spojrzała na brata — nadszedł jego czas, by „zaatakować”.

— Mamo, co zrobisz z mieszkaniem ciotki Zoi Konstantinownej?

— Nie wiem jeszcze, Kostiku — odpowiedziała. — Może wynajmę, sprzedam albo przeprowadzę się tam i wtedy sprzedam to mieszkanie. Muszę się jeszcze zastanowić i poradzić z Lidią.

— A nas zapytasz o zdanie? — spytała Dasza.

— Nie. Wasza opinia jest dla mnie jasna od dawna: „Oddajcie wszystko nam, my potrzebujemy bardziej” — odparła z żalem.

— Dlaczego tak myślisz? — zdenerwowała się Dasza. — My naprawdę się o ciebie martwimy. Częste wyjazdy mogą zaszkodzić twojemu zdrowiu.

— Pewnie dlatego, że Dasza była u mnie w szpitalu tylko raz, a Kostia i wnuki nawet raz — odparła Elena Nikołajewna. — Po wypisie po trudnych zabiegach musiałam brać taksówkę do pustego mieszkania z zakurzonymi mebl

ami. Wiecie, ile kosztują leki, które biorę? Kto z was pytał o to lub proponował pomoc? A potem mówicie, że się o mnie martwicie?

— Gdybyś powiedziała… — zaczęła Dasza.

— Więc mówię: dopóki mam zdrowie i pieniądze, będę jeździć, gdzie chcę. Kiedy zabraknie sił, pójdę do hospicjum — mam już na to pieniądze na osobnym koncie.

Chwilę milczała, po czym dodała:

— Wiesz, dlaczego tak zdecydowałam? Kiedy pierwszy raz byłam w Moskwie na konsultacji, spotkałam kobietę, która rozdała cały majątek dzieciom, a sama została z kawalerką i niewielką emeryturą. Gdy zachorowała, nie miała pieniędzy na leki, a dzieci mówiły, że ledwo wiążą koniec z końcem. Postanowiłam, że ze mną tak nie będzie.

Spełniła swoje plany: w ciągu czterech lat, gdy choroba jeszcze się nie ujawniła, odwiedziła Wielki Mur Chiński, spacerowała ulicami Casablanki, widziała Kartaginę, błękitne miasto Sidi Bou Said, błękitny meczet w Stambule, była w Wietnamie, Tajlandii, Indiach, podróżowała po Złotym Pierścieniu, podziwiała słynne skały Lena, zwiedzała Kazań i odbyła rejs morski z Soczi do Stambułu. Lata spędzała też na działce.

Miała jeszcze inne plany, ale było jasne, że już ich nie zrealizuje. Ostatnie lato spędziła na działce. Potem poprosiła siostrę Lidę, by ją odwiozła. Razem sprzedały działkę i mieszkanie Eleny Nikołajewny, a ona przeprowadziła się do mieszkania siostry.

Odwiedziły notariusza, Elena sporządziła pełnomocnictwo na siostrę i testament.

Po trzech miesiącach Lidia przewiozła ją do prywatnego hospicjum w Moskwie. Pobyt tam finansowano ze sprzedaży nieruchomości — siostra również sprzedała swoje mieszkanie.

Odwiedzała ją tylko siostra. Elena Nikołajewna żyła jeszcze pół roku. Pozostałe pieniądze z testamentu Lidia przekazała fundacji pomagającej chorym dzieciom.

Advertisements

Leave a Comment