Alina nigdy nie mówiła nikomu, dlaczego odeszła od swojego pierwszego męża, ale jej życie po tym wydarzeniu zmieniło się diametralnie. Zrezygnowała z pracy i postanowiła zacząć naukę na kucharza. Gotowanie zawsze było jej pasją, a już od dzieciństwa jej babcia przyzwyczajała ją do gotowania. Wiedziała, że ta umiejętność w przyszłości na pewno jej się przyda. I rzeczywiście, Alina okazała się bardzo dobrą kucharką. Przynajmniej jej szefowie doceniali jej talenty.
Teściowa jednak nie podzielała tego entuzjazmu.
Alina poznała Maxima w restauracji, w której pracowała. Poprosił, by wezwano kucharza, który przygotował jego ulubioną zupę, barszcz. Alina wyszła na spotkanie, przygotowana do obrony swojego kulinarnego dzieła. W jej przepisie było kilka nietypowych dodatków, które nie każdemu mogły przypaść do gustu. Ale Maxim nie krytykował jej barszczu. Zamiast tego zapytał:
– Czy mogłabyś podzielić się przepisem? Moja babcia robiła taki, ale moja mama zupełnie inaczej. Chciałbym jej pokazać, jak to powinno wyglądać.
Mimo że Alina nie znała matki Maxima, już miała wątpliwości, czy warto wskazywać jej błędy w gotowaniu, ale zgodziła się podzielić przepisem. Gdy Maxim sięgnął po długopis, przypadkowo zderzył go z talerzem, który niemal spadł na podłogę. Alina złapała talerz, ale ten i tak wylądował na jego jasnych spodniach.
Był to ogromny wstyd. Alina zamknęła oczy, spodziewając się krzyków i gróźb o zwolnieniu, które byłyby zupełnie uzasadnione. Zamiast tego Maxim zaczął się śmiać.
– Chyba będę musiał zrobić chromatografię, żeby odkryć przepis na ten barszcz.
Pewnie nie spodziewał się, że Alina będzie wiedziała, czym jest chromatografia, ale ona znała tę metodę. Zapytała:
– Jesteś chemikiem?
– Tak.
– Przepraszam. Czy mogę pomóc wytrzeć plamę?
Kelnerka, która kręciła się obok, miała czerwoną twarz i szeroko otwarte oczy z przerażenia.
– Cóż, teraz już po wszystkim – uśmiechnął się Maxim. – Wycierać czy nie wycierać…
– Mogę zapłacić za pranie – niepewnie powiedziała Alina.
– Tak? To pomysł. Wiesz co, zróbmy tak: zapraszam cię na kolację jutro. Jesteś wolna wieczorem?
Alina była wolna.
– Świetnie!
Tak właśnie Alina poznała Maxima. To jemu jedynemu opowiedziała o tym, co znalazła u męża na komputerze, i dlaczego tak szybko odeszła z pierwszego małżeństwa. Maksim okazał się kimś, komu można zaufać. Gdy po pół roku zaprosił ją do swojej matki, było jasne, że ich związek zmierza w stronę małżeństwa.
Teściowa okazała się być kopią Maxima w wersji kobiecej: wysoka, chuda, z twardymi, ciemnymi lokami i szarymi oczami, które miały blisko siebie. Usta miała równie wąskie, a jej uśmiech był równie oszałamiający. Ale za tym uśmiechem kryło się zupełnie inne serce niż to, które miała Maxim.
– No cóż, Maxim, znalazłeś kogoś, za kim można biegać – zaśpiewała. – Nie mogłeś znaleźć kogoś ładniejszego? A co to za biodra? Jak ona będzie rodzić?
Teściowa oceniała Alinę jak towar na targu, nie kryjąc swojej niezadowolenia ani przed synem, ani przed Aliną.
– No, mamo! – wykrzyknął Maxim. – Znowu to robisz. Nigdy ci nie dogodzę.
– Dlaczego nie? Wiesz dobrze, jak to zrobić.
Okazało się, że najlepsza przyjaciółka Antoniny Piotrownej miała córkę – starą pannę, która miała 35 lat. I choć Maxim był od niej starszy o pięć lat, to miała odpowiednią figurę, wychowanie i wykształcenie. To na niej Antonina Piotrowna chciała, aby jej syn się ożenił.
– Sama go wychowałam – powiedziała otwarcie przy pierwszej kolacji. – Wiesz, jaki jest posłuszny!
Jednak z posłuszeństwem szybko się rozpędziła. Albo Maxim po raz pierwszy postanowił jej się sprzeciwić, ale po pół roku poprosił o rękę Aliny.
– Nie zwracaj uwagi na mamę – powiedział. – Ma zły charakter, a serce jak kamień. Ale nic, jak pojawią się wnuki, to serce jej zmięknie.
Alina i Maxim łączyły optymistyczne spojrzenie na życie: pomimo wszystkich niezadowoleń teściowej, Alina była przekonana, że ta w końcu się pogodzi. W końcu była samotna, a syn był jedyny – co mogła od niej oczekiwać? Alina starała się dogodzić teściowej: gotowała jej ulubione potrawy, nosiła kupione przez nią nietrafione sukienki i nigdy się nie obrażała.
Po ślubie młodzi zamieszkali z teściową. Alina próbowała przekonać Maxima, że dwie gospodynie w jednym domu to trudne zadanie, ale on powiedział:
– Mamy się bała, że po ślubie cię porzucę. A my pokażemy, że po ślubie nic się nie zmieni. Tym bardziej, że mamy dużą mieszkanie, więc możemy prawie się nie spotykać.
Ale okazało się, że Antoninie Piotrownej nie trzeba spotykać się z nikim, by zrobić komuś na złość. Maxim, który pracował w instytucie naukowym, często wyjeżdżał na delegacje, a w jego nieobecności Antonina Piotrowna mogła szaleć. Raz wymieniła zamki w drzwiach, nie informując Aliny, a gdy wróciła do domu i nie mogła otworzyć drzwi, udawała, że to Alina zapomniała o nowych kluczach. Alina zadzwoniła do męża, ponieważ Antonina Piotrowna nie odbierała telefonu. Ale kiedy zadzwonił Maxim, od razu odebrała.
– Jest na działce u cioci Daszy – powiedział z przeprosinami Maxim. – Lubka ma urodziny.
Lubka – ta sama dziewczyna, którą Maxim miał kiedyś poślubić.
– I jak mam dostać się do domu?
– Cóż, proponuje pojechać na działkę…
Działka była za miastem, już zapadał zmrok, a Alina nie miała ochoty iść w obce towarzystwo, gdzie na pewno będą ją porównywać z Lubką.
– Pójdę do przyjaciółki – powiedziała. – Przekaż mamie moje podziękowania.
Jej przyjaciółka mieszkała także dość daleko, więc Alina, zanim dotarła na miejsce, była wyczerpana. A zanim się to stało, nigdy nie odgrywała się na teściowej, ale teraz nie wytrzymała.
To, że Alina była kucharką, od razu nie spodobało się teściowej. Często wyśmiewała ją, nazywając ją kucharką, kuchareczką, podkreślając, że taki zawód w ich rodzinie nie jest w cenie. Ciągle krytykowała Aliny gotowanie, mimo że Alina starała się jak najlepiej. I wtedy Alina, wykorzystując swoją złość i nieobecność męża, dodała do zupy tyle pieprzu, że zapach był tak mocny, że oczy łzawiły. Sama przygotowała sobie oddzielną porcję, spokojnie siedziała i jadła, obserwując, jak teściowa nalewa sobie „ogniście” gorącą zupę. W ostatniej chwili chciała ją powstrzymać, ale wtedy teściowa powiedziała:
– Zaprosiłam Lubkę na urodziny Maxima. Ona chętnie udostępni nam swoją działkę, będziemy tam świętować.
Alina milczała. Od razu tego pożałowała, widząc zaczerwienioną twarz teściowej i jej wytrzeszczone oczy. Było to jednocześnie zabawne i żal jej było teściowej.
– Zrobiłaś to specjalnie! – krzyczała Antonina Piotrowna. – Wszystko powiem Maksimowi!
Na urodzinach Maxima teściowa oczywiście dała z siebie wszystko: nie tylko to, że przy wszystkich usadziła Lubkę obok syna, mówiąc, jak to Maksimowi z żoną się nie udało, ale jeszcze zaprosiła jakąś staruszkę, by zdjąć „klątwę” z Aliny.
– Pół roku po ślubie, a dzieci nie ma. Mówiłam, że nie będzie!
Wieczorem, po hucznej zabawie, kiedy i teściowa, i Maxim zasnęli, Alina zmieniła melodię dzwonka w telefonie teściowej – z „Czterech pór roku” Vivaldiego na „Szaloną cesarzową” Allegrovy. Teściowa nauczała filozofii na uniwersytecie i przez cały dzień, jak to zwykle bywa, ktoś do niej dzwonił. A jak zmienić melodię, to nie miała pojęcia – tym zajmował się zawsze Maxim.
– To ty to zrobiłaś? – zapytała, patrząc na Alinę w domu.
Alina jedynie zdziwiona rozłożyła ręce: „Co wy, chyba wirus jakiś…”