W wieku pięćdziesięciu lat mój mąż nagle postanowił, że chce mieć jeszcze jedno dziecko, a ta decyzja całkowicie wywróciła moje życie do góry nogami.

Advertisements

Mój mąż w wieku pięćdziesięciu lat nagle postanowił, że chce mieć jeszcze jedno dziecko, a ta myśl przewróciła mój świat do góry nogami. Nie wiem, jak mam poradzić sobie z tym życzeniem, które wydaje mi się szalone, wręcz okrutne — bo budzi we mnie stare rany i sprawia, że zaczynam wątpić w naszą przyszłość.

Advertisements

— Mam niedługo czterdzieści pięć lat — mówię, a mój głos drży z bólu i zakłopotania. — Mamy syna, Viktora, Timo, ma już dwadzieścia jeden lat. A gdy miałam trzydzieści lat, musiałam usunąć ciążę, ponieważ Viktor nie chciał drugiego dziecka. Błagałam go, płakałam, ale on był nieugięty. Nasz syn dopiero zaczął szkołę, a ja marzyłam o dziewczynce…

Nie potrafię wybaczyć sobie tej aborcji. Za każdym razem, gdy o tym myślę, moje serce ściska się z bólu: co by było, gdyby to była dziewczynka? Ale co się stało, to się stało, i ten ból towarzyszy mi nieustannie. Żyliśmy dalej, stworzyliśmy rodzinne życie w małym miasteczku blisko Drezna, ale ta rana nigdy naprawdę się nie zagoiła.

Advertisements

Viktor jest o dwanaście lat starszy ode mnie. Kiedy wzięliśmy ślub, miałam dwadzieścia trzy lata, a on trzydzieści pięć. Dla niego to było pierwsze małżeństwo i wydawał się taki pewny siebie, taki odpowiedzialny. Niedługo potem przyszedł na świat Timo, a my zatopiliśmy się w codzienności: pracowaliśmy, oszczędzaliśmy na mieszkanie, wzięliśmy kredyt. Pieniędzy było mało, ale dawaliśmy sobie radę, spłaciliśmy długi, kiedy Timo poszedł do szkoły. Żyliśmy skromnie, ale bezpiecznie. Później Timo rozpoczął studia, a Viktor i ja w końcu pozwoliliśmy sobie na urlop — pojechaliśmy nad morze, cieszyliśmy się wolnością.

— Nawet nie zauważyłam, jak szybko Timo dorastał — wzdycham. — Wczoraj zmieniałam mu pieluchy, a dzisiaj już żyje własnym życiem.

Teraz moje życie skupia się głównie na moich rodzicach. Są starzy, chorzy, i staram się być dla nich wsparciem. Viktor i ja żyliśmy spokojnie, nie robiliśmy wielkich planów — myślałam, że po prostu będziemy starzeć się razem, cieszyć się ciszą. Jednak rok temu wszystko się zmieniło. Viktor nagle ogłosił, że chce mieć dziecko. Roześmiałam się, myślałam, że żartuje. Ale jego wzrok był tak intensywny, że zrozumiałam: on naprawdę to myśli. Serce zaciśniło mi się ze strachu.

— Już nie mamy po dwadzieścia lat, Viktor — próbuję go uspokoić. — Powinniśmy zajmować się wnukami, a nie pieluchami! Kto pójdzie na urlop macierzyński? Ja? Nie mam już na to siły.

— Zajmę się tym — odparł ze złością. — Poradzę sobie.

Byłam oszołomiona. Viktor nigdy nie miał ochoty zajmować się dziećmi. Kiedy Timo był mały, wolał odpoczywać po pracy, zamiast bawić się z nim. Kiedy prosiłam go, by zajął się maluszkiem, marszczył nos, jakby musiał dźwigać wielkie kamienie. A teraz chce mieć noworodka? To tak nie pasowało do niego, że zaczęłam podejrzewać jakiś haczyk.

— On sam to przyznał — mówię, a mój głos drży z gniewu. — Powiedział, że żałuje, że poświęcił tak mało czasu Timo. Z nowym dzieckiem chciałby to wszystko naprawić.

Ale nie wierzę, że chodzi tylko o to. W pracy Viktora nie idzie najlepiej: firma, w której pracował przez dwadzieścia lat, jest na skraju bankructwa. Już od jakiegoś czasu narzekał, że jest zmęczony, że wszystko go nudzi. I zaczęłam się zastanawiać: może to dziecko to tylko pretekst, by uciec od pracy? By zostać w domu, podczas gdy ja wezmę wszystko na siebie? Ale on przysięga, że tak nie jest.

— Po prostu chcę mieć dziecko, Sabine — upiera się. — Do wnuków jeszcze daleko, a co, jeśli nie doczekam? Chcę to jeszcze raz poczuć — trzymać dziecko w ramionach, patrzeć, jak rośnie.

Jego słowa brzmią szczerze, ale we mnie wybucha burza. Przed piętnastoma laty chciałam drugiego dziecka, błagałam go, ale on odmówił, zmusił mnie do bólu, którego nigdy nie zapomnę. A teraz, mając prawie czterdzieści pięć lat, oczekuje, że zacznę od nowa? Moje siły już nie są te same, moje zdrowie ma swoje problemy. A jak mamy wychować dziecko, gdy za dziesięć lat będę miała prawie sześćdziesiąt lat, a Viktor ponad siedemdziesiąt? Kto wtedy będzie biegał za maluszkiem, kto go podniesie?

Moje przyjaciółki stoją po mojej stronie. Przy filiżance herbaty kręcą głowami: “Sabine, nie mów tak, to szaleństwo w takim wieku.” Ale radzą mi, bym opóźniła decyzję: “Powiedz, że teraz nie możesz być w ciąży — szepcze Karin. — Niech się przebada, zrobi testy. Może zmieni zdanie?” Boją się, że jeśli odmówię bezpośrednio, Viktor może się zezłościć i znaleźć młodszą kobietę, która bez słowa da mu dziecko. Na tę myśl robi mi się niedobrze. Nie chcę go stracić, ale teraz nie chcę też dziecka. Jest za późno, za trudno.

Chodzę jak we mgle po domu. Kiedy Timo przychodzi w odwiedziny, patrzę na niego i myślę: czy nie żyliśmy dobrze? Mamy syna, dorosłego, samodzielnego. Dlaczego mielibyśmy zaczynać wszystko od nowa? Ale Viktor nie odpuszcza. Jego oczy płoną, pełne nadziei i tęsknoty. Mówi o przyszłym dziecku, jakby miało je uratować przed czymś, czego sam nie rozumie. A ja czuję się uwięziona. Powiedzenie “nie” to ryzyko rozbicia małżeństwa, które budowaliśmy przez tyle lat. Powiedzenie “tak” to poświęcenie siebie, mojego zdrowia, mojej wolności. Nie wiem, co robić. Każdej nocy leżę obudzona, a jeden myśl krąży w kółko: dlaczego wtedy nie chciał, kiedy byłam gotowa, i teraz wymaga ode mnie niemożliwego? Co z nami będzie, jeśli odmówię?

Advertisements

Leave a Comment