To, co odkryłem, wprawiło mnie w osłupienie.
Na początku nie przejmowałem się, gdy zauważyłem, że moja synowa, Kate, coraz częściej wymyka się do lasu. Zawsze tłumaczyła, że zbiera grzyby, ale po kilku tygodniach tych wieczornych „wypraw”, wracając z pustymi rękami, zaczęło mnie to niepokoić.
Po czterdziestu latach pracy w korporacji, podczas których przeszedłem drogę od analityka do starszego konsultanta, nauczyłem się ufać swojemu instynktowi. A coś w zachowaniu Kate nie dawało mi spokoju.
Jednak podążenie za nią tej nocy do lasu było decyzją, której ciężar czuję do dziś. Zanim opowiem o tamtym dniu, pozwól, że przybliżę ci trochę moje życie.
Moją żonę, Fionę, poznałem na studiach. Wzięliśmy ślub młodo i razem zbudowaliśmy nasz świat, przechodząc przez wiele trudnych momentów i ciesząc się wspólnymi triumfami. Jak każde małżeństwo, przeszliśmy przez swoje burze, a największa miała miejsce w 1989 roku.
W tamtym okresie pracowałem siedemdziesiąt godzin tygodniowo, prawie nie widując ani Fiony, ani naszego syna, Leonarda. Nasz związek zaczynał się rozpadać, aż pewnej nocy Fiona spakowała walizki.
„Nie mogę dłużej tak żyć, Misael,” powiedziała ze łzami w oczach. „Ty jesteś wciąż zajęty pracą, a ja sama wychowuję naszego syna.”
Zamiast odejść, zaproponowała terapię małżeńską, która pomogła nam uratować związek. Dr Williams, nasz doradca, nauczył mnie, że sukces zawodowy nie znaczy nic, jeśli nie mam z kim go dzielić.
Nasz syn Leonard był zawsze wzorowym dzieckiem – ambitny, pracowity, kochany przez wszystkich. Osiągał doskonałe wyniki w nauce, był kapitanem drużyny baseballowej i dostał się na prestiżowy uniwersytet. Niestety, po studiach trafił na trudne czasy recesji i miał problem ze znalezieniem dobrej pracy.
Wtedy w jego życiu pojawiła się Kate. Pamiętam, jak w pewną niedzielę Leonard powiedział, że chce się jej oświadczyć. Fiona robiła swoje słynne naleśniki, a zapach kawy unosił się w kuchni.
„Mamo, tato,” zaczął Leonard, „muszę wam coś powiedzieć.”
„Co takiego?” zapytała Fiona, wciąż zajęta naleśnikami.
„Zamierzam poprosić Kate o rękę,” oznajmił Leonard. Fiona niemal upuściła łopatkę. Poznaliśmy Kate zaledwie dwa razy, a decyzja Leonarda wydawała się pochopna.
„Synu,” powiedziałem ostrożnie, „osiem miesięcy to nie tak długo, żeby kogoś dobrze poznać.”
„Tato, wiem, co robię. Kocham ją,” odparł zdecydowanie.
Mimo wątpliwości, daliśmy nasze błogosławieństwo. Leonard i Kate pobrali się w zeszłym roku i wprowadzili do nas, by mogli zaoszczędzić pieniądze. Na początku Kate była wymarzoną synową – pomagała w domu, przynosiła kwiaty Fionie, nawet zorganizowała nasz zagracony garaż. Ale z czasem jej zachowanie zaczęło się zmieniać.
Zaczęła się denerwować z powodu drobiazgów i stawała się niecierpliwa wobec Fiony. Myśleliśmy, że to stres – Kate straciła pracę i ciężko jej było znaleźć nową. Leonard tłumaczył, że to presja, ale kiedy Kate zaczęła wychodzić z domu o dziwnych porach, moja podejrzliwość wzrosła.
Zawsze miała nowe wymówki – spotkania z przyjaciółmi, wyjścia na kawę. Gdy Leonard chciał poznać te „przyjaciółki”, Kate miała zawsze jakąś wymówkę. Z czasem zaczęła się wymykać wieczorami do lasu, tłumacząc, że zbiera grzyby, choć wracała z pustymi rękami. Fiona zwróciła na to uwagę i zasugerowała, że może zdradza naszego syna.
Te myśli nie dawały mi spokoju, więc któregoś wieczoru, gdy Kate ponownie wyszła z domu z koszykiem, postanowiłem za nią podążyć.
Droga przez las była trudna, ale znałem te ścieżki od lat. Kate dotarła do starej, opuszczonej chaty myśliwskiej. Gdy zajrzałem przez okno, ujrzałem ją przed lustrem, wyciągając z koszyka garnitur, perukę i sztuczny wąs. Z przerażeniem patrzyłem, jak zmienia wygląd, przeobrażając się w zupełnie inną osobę.
Śledziłem ją dalej, aż dotarła do pobliskiej kawiarni, gdzie usiadła naprzeciw starszego mężczyzny. Rozmawiali i śmiali się, a gdy pocałował ją w dłoń, moje serce zamarło. Kate prowadziła podwójne życie.
Kiedy wróciła do domu, znaleźliśmy się w salonie, czekając na nią z Leonardem i Fioną.
„Kate,” głos Leonarda drżał, „czy mnie zdradzasz?”
Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
„O czym ty mówisz?” zapytała.
„Widziałem cię,” powiedziałem spokojnie. „Chatę, przebranie, mężczyznę w kawiarni.”
Zbladła i, łamiącym się głosem, zaczęła tłumaczyć.
„Ten człowiek jest bogaty i uważa, że jestem mężczyzną o imieniu Karl. Obiecał mi majątek, jeśli będę go odwiedzać. Robiłam to dla nas, Leonardzie.”
Leonard spojrzał na nią z bólem.
„Kłamałaś mi, wszystkim nam. Manipulowałaś innym człowiekiem dla pieniędzy. To koniec,” powiedział, odwracając się. „Chcę rozwodu.”
Gdy patrzyłem na płaczącą Kate, zastanawiałem się, czy zrobiłem to, co trzeba. Czy odkrycie tej prawdy naprawdę było konieczne?